Powrót Kory

„Kora. Boska" - reż. Katarzyna Chlebny - Teatr Nowy Proxima

Po śmierci Kora trafia pod osąd Matek Boskich, które analizują, czy w jej życiu było miejsce na wiarę, nadzieję i miłość. Spotkanie to prowokuje wspomnienia – raz miłe, raz gorzkie, opisywane poprzez piosenki Maanamu. Kora wyśpiewuje „Boskie Buenos", „Kocham cię, kochanie moje" i „Szare miraże", ale nie zapomina skąd jest i co przywiodło ją pod ten Boski Sąd.

Jaka jest Kora Jackowska? Sprzeczna. I ten stan starają się oddać aktorzy w „Korze. Boskiej". Katarzyna Chlebny, która nie tylko wciela się w Korę, ale jest także scenarzystką i reżyserką spektaklu, przedstawia wielowymiarowość gwiazdy Maanamu. Z jednej strony jest odważna i bezkompromisowa, nadużywająca narkotyków, a z drugiej: od dziecka zagubiona, wychowywana przez zakonnice, poszukująca uczucia i wiary, dlatego zaczyna rzeźbić swoje „Maryjki". Kora jest pełna miłości i jej pozbawiona, uduchowiona i cierpiąca na brak Boga, rozciągnięta pomiędzy nadzieją a bezsensem.

Chlebny wciela się w piosenkarkę i nie jest to przesada – aktorka jest Korą. To, w jaki sposób mówi (z charakterystyczną manierą), wygląda, gestykuluje, śpiewa jest ożywieniem wokalistki, jej wierną kopią i wywołuje to w widzu silne emocje. Chlebny sprawia, że Kora powraca i to w jak najlepszym stylu: w piosenkach jest silna i energiczna. Aktorka z wielką mocą przywołuje największe przeboje Maanamu i jednocześnie zwraca uwagę na wrażliwą stronę swojej bohaterki. Sceny, gdy Kora-Chlebny w ciemności woła „Mamo!", a jej twarz jest silnie rozświetlana przez jeden z reflektorów, buduje atmosferę intymności. Takie momenty kadrują też przestrzeń, ponieważ światło rozcina mrok i trójkąt blasku obejmuje zarówno Korę, jak i fragmenty ciał Matek Boskich – ich dłonie czy nogi. Wykorzystanie światła w taki sposób stwarza scenę w scenie.

Odwołanie się do Sądu Maryjnego jest również niespotykanym zabiegiem. Życie Kory analizują Matka Boska Fatimska (Paweł Rupala), Matka Boska z Guadalupe (Łukasz Błażejewski) i Matka Boska Częstochowska (Piotr Sieklucki). Boskie postaci starają się sprawdzić, czy wokalistka była pełna wiary, miłości i nadziei, co jest dobrym rozwiązaniem dramaturgicznym – do każdego z tych przykazań przydzielona jest jedna Maryja, która ma czas na snucie własnej opowieści.

Bohaterka Siekluckiego jest najbardziej barwna; aktor stworzył złożoną, wyautowaną postać z charakterystycznym sposobem chodzenia (kiwania się na boki) i mówienia (niemalże mamrotania) – te zachowania są na granicy choroby psychosomatycznej. Swój wyjątkowy moment ma również Matka Boska z Guadalupe. Scena tańca Błażejewskiego wśród jaskrawopulsujących świateł i transowej muzyki magnetyzuje i wzrusza; jest to chwila pełna dynamizmu, symbolizująca potrzebę uwolnienia.

Odwoływanie się w „Korze. Boskiej" do Boskości ma szokować i przełamywać schematy. Matki Boskie, pomimo swoich atrybutów, są tak samo bezradne jak ludzie, przeklinają jak oni. Reżyserka odziera je z nadanej przez religię nieskazitelności, również poprzez zaangażowanie do roli Matki Boskiej Fatimskiej drag queen. Spektakl ma więc za zadanie wywołać dyskusję i ją wywołuje, co jest kluczowe w teatrze.

Jednak oczekiwałabym, żeby pod tą warstwą skandaliczności i popkulturowości, znalazło się coś jeszcze. W tekście, opierającym się przede wszystkim na świetnie wykonanych piosenkach, brakuje rozbudowania dramaturgicznego oraz powiązań pomiędzy poszczególnymi scenami czy bohaterami (gdy jeden aktor opowiada swoją historię, pozostała trójka biernie czeka aż skończy).

Wiadomym jest, że spektakl jest swoistym hołdem złożonym Korze i jej życiu, więc fan Maanamu na pewno spędzi przyjemnie czas, słuchając ulubionej muzyki. Jednak pozostali widzowie będą czuli niedosyt.

Monika Morusiewicz
Dziennik Teatralny Kraków
25 sierpnia 2022

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...