Powrót po pół wieku

"Makbet" - reż. Bruno Berger - Gorski - Opera Wrocławska

O wyjątkowej predylekcji Giuseppe Verdiego do tematów związanych z wielką literaturą dramatyczną. Szereg jego oper opiera się na librettach wywiedzionych ze sztuk Victora Hugo i Friedricha Schillera, a nie brak także oper szekspirowskich. Są to przede wszystkim dwa ostatnie arcydzieła włoskiego mistrza: "Otello" i "Falstaff". Obmyślany przez wiele lat "Król Lear" nie wyszedł, niestety, poza sferę projektów.

Natomiast już we wczesnym okresie twórczości zmierzył się Verdi z tematem "Makbeta". Ta krwawa tragedia z dziejów dawnej Szkocji, przeniesiona na operową scenę, po początkowych sukcesach obu wersji - włoskiej i francuskiej - popadła jednak na długie lata w zupełne niemal zapomnienie i na dobrą sprawę dopiero w naszych czasach powraca triumfalnie na wiele scen europejskich, w tym także polskich, ujawniając w niejednym momencie nie tylko wybitne walory muzyczne, lecz także przerażającą chwilami aktualność swej treści. Naczelnym motywem jest tu wszak rozbudzona zręcznie przez złe siły nieposkromiona ambicja i żądza władzy, dla zaspokojenia której bohaterowie nie cofają się przed niczym, nawet przed najgorszą zbrodnią, płacąc za to jednak w ostatecznym rozrachunku bardzo wysoką cenę.

Początek ponownemu ożywieniu "Makbeta" na polskim gruncie dała w czerwcu 1964 roku Opera Wrocławska, która zaprezentowała swym widzom frapującą inscenizację Lii Rotbaum. Nieco później była między innymi Warszawa, potem Łódź z piękną kreacją wielkiego Renato Brusona w tytułowej roli i na koniec sezonu 2013/14, dokładnie po upływie pół wieku, Makbet powrócił do Wrocławia. Powrócił tym razem w reżyserii Brunona Berger-Gorskiego rodem z Wiednia, któremu to artyście w harmonijnej współpracy ze scenografem Pawłem Dobrzyckim i projektantką kostiumów Małgorzatą Słoniowską udało się szczęśliwie, unikając pomówienia o staroświeckość, zbudować sugestywny - jak sam powiedział - "pomost między czasami Szekspira, Verdiego a teraźniejszością". Dodam od siebie, że pomost ów w inscenizacji wiedeńskiego reżysera sięgnął aż w głębokie średniowiecze, do XI-wiecznej Szkocji, przy tym zaś Bruno

Berger-Gorski zaskarbił sobie uznanie widzów zręcznym i efektownym zagospodarowaniem ogromnej przestrzeni scenicznej we wrocławskiej Hali Stulecia, tworząc prawdziwe megawidowisko.

Muzyczne kierownictwo przedstawienia spoczywało w pewnych rękach Ewy Michnik, która - jak to ona - dyrygowała dziełem Verdiego z porywającą energią, mając ponadto do dyspozycji znakomity chór, troskliwie przygotowany przez Annę Grabowską--Borys (a warto zaznaczyć, że w Makbecie właśnie chóry mają szczególnie rozległe i wdzięczne pole do popisu) oraz bardzo dobrze grającą orkiestrę. Dopełnieniem tego barwnego obrazu stały się kreacje solistów: obdarzona głosem wielkiej urody, a przy tym imponująco giętkim i swobodnie pokonującym licznie spiętrzone techniczne zasadzki Maria Pia Piscitelli jako demoniczna i przewrotna Lady Makbet, dalej rozporządzający szlachetnym barytonem Lucio Galio w roli tytułowego bohatera, który pod jej wpływem z dzielnego i prawego wojownika przeistacza się w zbrodniczego tyrana, oraz podbijający słuchaczy swym metalicznym tenorem Stefano La Colla jako rycerski Makduf, mszczący krzywdy szkockiego ludu i własnej rodziny. Sekundował im godnie ukraiński bas Makarij Pichura w roli Banka - mężnego wodza i druha Makbeta, zgładzonego potem na jego rozkaz, jak też Łukasz Gaj jako Malcolm, syn zamordowanego króla Duncana i dowódca wojsk walczących przeciw tyranowi.

A jeżeli coś można by tym gwiazdom i gwiazdorom, a w szczególności głównej parze protagonistów zarzucić, to jedynie pewien niedostatek emocjonalnego zaangażowania w odtwarzane - nad wyraz przecież dramatyczne - role i ich muzyczne odbicie, skupienie się zaś niemal wyłącznie na tym, aby każdą frazę pięknie wyśpiewać. W operze o takiej treści jak Makbet to jednak spory grzech... Dodajmy jeszcze przejmującą scenę uczty z pojawiającym się widmem Banka oraz niesamowite w swym klimacie sceny z czarownicami wróżącymi Makbetowi świetną jakoby przyszłość, a otrzymamy obraz przedstawienia, które uznać wypada za kolejny laurowy liść zdobiący wieniec chwały kierowanej przez Ewę Michnik Opery Wrocławskiej.

Józef Kański
Ruch Muzyczny
29 lipca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia