Powtórka z lekcji
"Lekcja szeleństwa" - reż: Waldemar Śmigasiewicz - Teatr Nowy w ZabrzuPytanie: co powstanie w wyniku połączenia dwóch dramatów Ionesco: "Lekcji" oraz "Szaleństwa we dwoje"? Odpowiedź: projekt teatralny pod tytułem "Lekcja szaleństwa", który próbował połączyć sens obu dramatów absurdysty. Taki spektakl w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza powstał niedawno w zabrzańskich Teatrze Nowym.
Tytuł sugeruje nam zatem pewną spójność pomiędzy utworami, jednak owej spójności nie tworzy wymieszanie ze sobą dwóch różnych fabuł. Speklakl składa się bowiem z dwóch części, z których każda stanowi odrębną całość. Pierwsza oparta została na "Lekcji" Ionesco, ale reżyser dodał własne pomysły, które zwiększyły absurdalność sytuacji. Relacje pomiędzy Uczennicą a Profesorem nabierają zupełnie innego charakteru, kiedy odwórczyniami obu postaci zostają kobiety. W dodatku Profesor (bądź też "Profesorka"), grany przez Paulinę Holtz okazuje się być znacznie młodszy/-a od swej Uczennicy, w którą wcieliła się Joanna Żółkowska. Również zamiast Służącej mamy Służącego, którego gra Wojciech Leśniak.
Szeroka przestrzeń sceny, całkowicie pogrążonej w czerni, zostaje rozjaśniona punktowym światłem, skierowanym na niewielkie pole gry zajmowane przez aktorki. Na nieliczne rekwizyty składają się krzesło Profesora, ławka, w której siedzi Uczennica, a na moment pojawia się również szkolna tablica. Paulina Holtz jako Profesor zaczyna lekcję nieśmiało, okazując wręcz speszenie wobec Uczennicy. Z czasem jednak głupota i brak skupienia dziewczyny wzbudzają w niej złość i agresję. Żółkowska z kolei, jako bądź co bądź podstarzały rodzaj studentki, tworzy postać komiczną, przywodzącą na myśl nieco zwariowany typ starszej pani.
W części drugiej spotykamy ponownie Żółkowską, która odsłania tutaj inną twarz swojego komicznego talentu. Ubrana w kostuim w kolorze agresywnej czerwieni, z rudymi, nastroszonymi włosami zatruwa życie swojego kochanka, z którym związana jest od 17 lat. Partnerujący jej Wojciech Leśniak w roli konkubenta również nie pozostaje dłużny w docinkach i uszczypliwościach, jego bohater sprawia jednak wrażenie nieco przygaszonego ekspansywnością partnerki. Ich absurdalna kłótnia o żółwia i ślimaka wyraża w dojmujący sposób całkowity brak porozumienia pomiędzy kochankami. Skupieni na bezsensownym sporze zdają się ledwo dostrzegać kataklizm wojny, która dociera do ich zamkniętej przestrzeni przez drzwi i okno, stanowiące jedyny wyraźny element dekoracji, obok krzeseł, bez których chyba żadna sztuka Ionesco nie mogłaby się odbyć w teatrze.
Problematyka poruszana przez pierwszych absurdystów nawet dzisiaj, pięćdziesiąt lat później, okazuje się bardzo aktualna. Poczucie zbiorowej i indywidualnej dezintegracji, nieudolność środków komunikowania się i niemożność porozumienia się między ludźmi, poczucie bezcelowości i braku sensu wciąż są bardzo żywe w naszej kulturze. Spektakl Śmigasiewicza skupia się głównie na trudnych relacjach między ludźmi i problemach z wzajemnym zrozumieniem się. Bohaterowie mówią i mówią, jednak ich słowa, rozmowy nie niosą ze sobą żadnego sensu ani rozwiązania. Dlatego tam, gdzie mowa okazuje się już bezskuteczna, pojawia się zbrodniczy czyn lub obojętność, które nie zmieniają sytuacji, a bohaterowie wracają do stanu wyjściowego. To, co reżyser przedstawił w pierwszej części, czyli w „Lekcji” powtarza się w „Szaleństwie we dwoje”. W obu przypadkach pokazany został całkowity brak porozumienia pomiędzy parą ludzi, choć sytuacje, które temu towarzyszą są diametralnie różne.
Kameralny charakter obu dramatów stwarza okazje do aktorskich popisów. Żółkowska, Holtz oraz Leśniak stworzyli komiczne postaci, powstało kilka zabawnych scen, ale całość nie wzbudza szczególnego zachwytu. Obie części momentami nużą widza, a sam spektakl nie pozostawia w pamięci żadnych wyjątkowych obrazów. Pierwsza część pogrążona jest w całkowitym absurdzie, wynikającym z charakteru samej sztuki jak i ze względu na dobór aktorek do obu ról. Jednak nawet w tym kontekście proces, który powoduje stopniową przemianę Profesora, wypada mało wiarygodnie, przez co szaleństwo bohatera/-ki nie wzbudza w nas grozy. Z kolei część druga osadzona jest w bardzo realistycznej sytuacji i pomimo groteskowego charakteru rozmowy można odnieść wrażenie, że obserwujemy sąsiadów mieszkających za ścianą. Pod względem inscenizacyjnym „Szaleństwo we dwoje” potraktowano bardzo tradycyjnie – bohaterowie siedzą, stoją, chodzą i rozmawiają, raz po raz nękani są odgłosami wojny. Zatem, sugerując się tytułem, można było spodziewać się prawdziwej lekcji szaleństwa. Ta jednak nie nastąpiła.