Pozaziemski bar
Musical Bar -Macabre w reżyserii Jerzego Satanowskiego jest nietuzinkową komedią, która stanowi interesującą alternatywę w teatrze.„Na cmentarzach źle się dzieje
Zmarli płaczą wicher wieje
Opuszczeni w samotności
Chodzą smutni gubią kości
Niepotrzebni, nieśmiertelni
Rozbitkowie wysp trumiennych"
Orszak zmarłych – od książąt przez nieszczęśliwie zakochanych, po upiory i dusze przeklęte – spotyka się w knajpce na granicy czyśćca, by w komediowy sposób opowiedzieć o życiu pozagrobowym, które stanowi kontynuację ich ziemskich losów.
„Kiedyś umrę, wiem na pewno. I co wtedy będzie ze mną?
Kto mnie zechce, kto wysłucha? Kto pokocha jako trupa?
Ciężko zmarłym w wilczych skórach chodzą po wsiach, twarz ponura.
Nikt nie kocha, nikt nie szlocha, że już zmarli, to wynocha!"
Spektakl nie tworzy jednej spójnej fabuły. Jest zbiorem etiud – opowieści dusz – powstałych poprzez nową aranżację utworów Zembatego. Przybory i in. artystów. Na scenie poza aktorami zobaczyć możemy profesjonalny zespół muzyków pod kierownictwem Fabiana Włodarka. Przestrzeń sceniczna – wypełniona elementami takimi jak czaszki, krzyż, czy znicze płonące po obu stronach sceny – wraz z oświetleniem tworzą klimat baru – potępionych. „Barową" aurę kreują również same postacie, z których pierwsza „ubóstwia drakę" (Krystyna Tkacz), inna opowiada historię o „Wiesiu P." (Katarzyna Żak), który „wisi z powodu Marysi". Wojciech Wysocki „odwala kitę", Sławomir Maciejewski „wypija za zęby", Arkadiusz Brykalski opowiada makabryczną „balladę o Imoginie", a Magdalena Piotrowska o Maruśce.
Historie miłosne, pożądanie, narzekanie i hipochondria – do pijackiej atmosfery u nieboszczyków zabrakło chyba tylko polityki, ale może zmarłych ona już nie dotyczy...
Dekoracje, które widzimy jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia wywołują przeświadczenie, że to co zobaczymy za chwilę zapisze się w pamięci widzów. Nowe aranżacje przywracają do życia zapomniane utwory – doskonale dobrane do zastąpienia standardowej fabuły. Aktorzy wcielający się w kolejnych zmarłych prezentują całą paletę ich osobowości i doświadczeń – często odgrywając skrajnie różne role. Najbardziej widoczne jest to w przypadku Krystyny Tkacz, która w jednej chwili wypełnia salę donośnym wokalem, w kolejnej zaś w ciszy drepce pomiędzy dwójką partnerów. Energiczna gra Magdaleny Piotrowskiej i Arkadiusza Brykalskiego zdają się napędzać akcję pozostając w opozycji do ról odgrywanych przez Katarzynę Żak i Wojciecha Wysockiego, którzy reprezentują raczej osobowości statyczne.
Warto również zwrócić uwagę na muzykę – nie zawsze pokrywającą się z oryginalnym wykonaniem – dopasowaną do charakteru postaci i wydarzeń mających miejsce na scenie.
Czarny humor i absurd są również podstawą do refleksji, której jednak reżyser nie narzuca tym widzom, którzy oczekują tego wieczora wyłącznie rozrywki. Na pewno ani jedni, ani drudzy nie będą się nudzić.