Poznać zło, popatrzeć w oczy fatum
„Nosferatu" - scen. reż. Robert Eggers - USA, CZE - 2024Pokaz przedpremierowy w Kinie Nowe Horyzonty
Nominacje do Oscara za najlepsze zdjęcia, najlepszą scenografię, najlepsze kostiumy i najlepszą charakteryzację, setki pochwał od krytyków i widzów, wyprzedane seanse pełne ludzi w mrocznych makijażach, skórzanych kurtkach i koronkowych sukienkach. „Nosferatu" przywraca do dzisiejszego świata gotyk i mrok, powodując, że na salach kinowych zapada ciemność, rozjaśniana czasem jedynie przez blask świec z ekranu. Tytuł filmu odnosi się do rumuńskiego słowa nesuferit, oznaczającego „nieznośny" i z tą właśnie nieprzyjemną, wampirzą postacią wiele z nas postanawia spędzić czas podczas seansu.
Nikogo to nie zaskakuje – film od początku był skazany na sukces i oglądając go da się poczuć, jak dużo pracy i miłości zostało w niego włożone. Robert Eggers, który odpowiada zarówno za scenariusz, jak i za reżyserię zafascynował się historią Nosferatu jeszcze jako dziecko, a w wieku 17 lat udało mu się przedstawić jego losy w szkolnym przedstawieniu. Jego film z 2024 jest oparty na „Nosferatu — symfonia grozy" z roku 1922 oraz na powieści „Drakula" Brama Stokera, jednak nie jest kopią żadnego z nich. Myślę, że te wszystkie lata od początku fascynacji Roberta tematem pozwoliły mu stworzyć wizję i od samego początku filmu wiadome jest, że nie ma tam sztucznie kreowanego klimatu – wszystko jest wręcz perfekcyjnie dopracowane i dopasowane, a każdy kadr zdaje się być piękniejszy od poprzedniego.
Sama historia, która jest oparta na wcześniej wspomnianych dziełach, porusza temat obsesji, dziwnego połączenia między Ellen (Lily-Rose Depp) a Hrabią Orlokiem (Bill Skarsgård), czyli tytułowym Nosferatu. Z wierzchu jest to opowieść o pakcie, który ta dwójka zawarła przed laty i dążeniu Orloka do odnowienia go, gdyż chce on zjednoczyć się z Ellen duchem i ciałem. Ta jednak niedawno wyszła za mąż za Thomasa (Nicholas Hoult). Nosferatu więc czuje się zmuszony do zrobienia wszystkiego, by pozostać przez nią ponownie wybranym. Natomiast doszukiwać się symbolizmu i drugiego dna w tej historii można godzinami, zostają nam ponieważ przedstawione wątki pięknej miłości dwóch małżeństw, poświęceń, obsesji, głodu, skrytych pragnień, poszukiwania definicji i przyczyny zła. Jest to krwawa i poruszająca, prawdziwie gotycka historia.
Film mocno skupia się na postaci Ellen, która zdaje się, że nigdy nie może mieć tego, o co prosi, tego, czego pragnie. Ellen błagała o towarzystwo, o anioła, ducha, o kogokolwiek. Dostała go, nie wiedziała jednak, że nigdy nie odejdzie. Czy Nosferatu jest jej skrytym pragnieniem? Jej głodem, pożądaniem? A może jest jednak śmiercią? Nadchodzącą i niosącą spustoszenie, bo nikt nie jest w stanie jej zatrzymać?
Tragicznie piękna postać Ellen jest obdarzona – lub obciążona – mocami, których niewielu dane jest zrozumieć. Jest niesłuchana, oskarżana o nadmierną melancholię, jej słowa są wiecznie przyćmiewane „rozumowaniem" innych. Ale to ona ma wizje, to ona czuje nadchodzącą zgubę i to ona musi grać główną rolę w historii, przez którą jest absolutnie przerażona. Jednak „musimy poznać zło, by móc je zniszczyć". Wydaje się, że Ellen władają siły niezależne od niej – jej sny i wizje kontrolowane są przez wampira, jej umysł prowadzony jest jej bezgraniczną miłością do Thomasa. Mimo bycia sklasyfikowaną jako szalona poszukuje drogi do odzyskania autonomii i niejakiego wyzwolenia, jakiekolwiek ono nie będzie.
Wszystkie postacie w filmie istnieją pod siłą obciążającego ich fatum, łącznie z wampirem – niezniszczalny potwór niesiony jest poprzez obezwładniające go pragnienia. Nieważne czym symbolicznie jest, on to uosobienie zła. Bardzo doceniam w tej historii brak uczłowieczania go, brak empatii, usprawiedliwiania. Hrabia Orlok nie jest czystym złem – jest zepsutym, gnijącym, odrażającym niczym rozkładająca się skóra, przedstawieniem monstrum. Charczy, pluje krwią, pozbywa życia. Może mieć to, co tylko chce, jeśli sięgną po to jego długie, szpiczaste palce. Nie ma zadanego pytania czemu taki jest, dlaczego decyduje o losie innych, czy ma jakieś refleksje co do swoich czynów. Doceniam również niejaki tragizm tej historii – niezależnie co dzieje się po drodze, nieważne, jakie działania zostają podjęte ani kto je wykona, wszystkie wydarzenia dyktowane są przez więź Ellen i Orloka, która jest silniejsza, niż ludzkie słowa mogą to opisać.
Gdzieś w tej postaci Hrabiego Orloka znajduje się Bill Skarsgård, który stał się praktycznie nierozpoznawalny (zarówno dla wzroku, jak i dla słuchu!). Lily-Rose Depp zaskakuje możliwościami swojego aktorskiego sznytu, wykonując swoją opętaną rolę bez użycia specjalnych efektów komputerowych. Co więcej, na planie wykorzystano 5000 żywych, wytresowanych szczurów (i podobno żaden nie ucierpiał).
Reżyser stworzył świetną narrację znanej już historii, ale ponad wszystko przedstawił krwawą gotycką atmosferę w sposób tak dobry, że już rzadko spotykany. Wszystkie kadry są przepiękne, niesamowicie przyjemne dla oka. Cały aspekt wizualny jest tak dobry, jak można było się spodziewać po filmie Eggersa, a może nawet lepszy. Towarzyszą mu nominowane do Oskara kostiumy i niezwykła dbałość o szczegóły w warstwie scenariusza. Zatrudniono aktorów władających dialektami rumuńskimi, wpleciono też przeróżne symbole okultystyczne. Film ten jest dziełem powstałym z miłości do stylu gotyckiego i mimo że uważam, że zdecydowanie nie jest dla każdego, to jeżeli ktoś ma ochotę zanurzyć się w takich klimatach, „Nosferatu" Roberta Eggersa jest tego warte, a nawet zalecane.
Ten świat po prostu wciąga do siebie niczym Hrabia Orlok wyciągający po nas swoją wyschniętą dłoń.