Pozwólcie im się zestarzeć
"Rebelia" - reż. Ewa Wyskoczyl - Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach„Rebelia" to przedziwna opowieść o grupie starców, którzy mają już dość powszechnego dyktatu młodości. Postrzegają ją jako wulgarną, krzykliwą, egoistyczną i plastikową. Marzy im się nadejście starego na nowo porządku. Zakładają więc tajne stowarzyszenie poszukujące wybrańca, który wyruszy w podróż po zbawienie od młodości. I rzeczywiście. Dzięki mistycznemu rytuałowi przejścia (uderzeniu w głowę siekierą), wybraniec podąża na wyspę, pozostającą pod dyktatem Wielkiego Bobasa, by zgotować rewolucję starców.
Najnowsze przedstawienie Teatru Śląskiego w Katowicach w zabawny sposób dotyka ważkiego problemu – starości, która nie chce być spychana na margines życia społecznego. Jest to ironiczna diagnoza współczesnego świata, który chce sobie zapewnić wieczną młodość. W postawie starców brak nostalgii za utraconą młodością, oni po prostu chcą by im pozwolono być starymi.
Tyle ogólnie. Większy problem sprawia zrozumienie poszczególnych elementów spektaklu. Mimo, że bohaterowie co raz proszą o wyjaśnienie im sytuacji, to jednak to tłumaczenie niewiele daje publiczności. Przedstawienie jest niejasne i wychodząc ze spektaklu ciągle łamiemy sobie głowę, o co właściwie chodziło – ja niestety, bezskutecznie. Czemu służy nawiązanie do „Zbrodni i kary" Dostojewskiego (Raskolnica rozbijająca siekierą głowę Błażeja)? Czemu jedna z bohaterek udaje niemowę? Czym jest ta tajemnicza wyspa, na której się jest i nie jest jednocześnie? Kim w końcu jest Wielki Bobas? Itd. Pytania się mnożą, nie znajduję odpowiedzi.
Pochwalić zaś można aktorów, którzy stworzyli wyrazistych, żywiołowych bohaterów, a każdy z nich był wielkim indywidualistą z własną historią. Na scenie mogliśmy zobaczyć: Bogusławę Kożusznik-Kurosadową, Marię Stokowską-Misiurkiewicz, Bernarda Krawczyka, Michała Piotrowskiego. Na szczególnie wyróżnienie zasługuje Roman Michalski, którego przezabawny Panfoggi i krewki John Rambo Złoty Ząb, wzbudzali wyjątkową sympatię.
W przedstawieniu nie zabrakło także efektów wizualnych – do dość stonowanej scenografii zostały dodane efekty świetlne. Szczególne wrażenie robiły one w finałowej scenie, gdzie światła stroboskopowe i głośna, hałaśliwa muzyka podkreślały wściekłość rebelii. Jedynym mankamentem, który wyraźnie uwierał podczas przedstawienia był brak zwłok. Mówiono o czyszczeniu, konserwacji, balsamowaniu ciała przy czarnym worku, który aż prosił o odsłonienie zawartości i ukazanie trupa.
„Rebelia" pomimo uniwersalnego tematu, który podejmuje, nie jest spektaklem dla każdego. Widz, który niekoniecznie musi płynnie poruszać się w obszarze aluzji literackich czy kulturalnych, może czuć się po spektaklu znużony. Lepiej odnajdą się na nim osoby, którym wyobraźnia mityczna oraz groteskowo – fantastyczna wizja świata jest bliższa. Niemniej trudno pozostać obojętnym na tę dojrzałą wiekiem „Rebelię".