Pracuję nad ciałem przez całe życie

rozmowa z Michaiłem Barysznikowem

Urodzony w 1948 r. Michaił Barysznikow, stawiany w jednym rzędzie z Wacławem Niżyńskim i Rudolfem Nuriejewem, jest dziś najbardziej znanym na świecie tancerzem pochodzenia rosyjskiego. A także gwiazdą mediów - można go zobaczyć nawet w kilku odcinkach "Seksu w wielkim mieście". Za rolę w "Punkcie zwrotnym" Herberta Rossa dostał nominację do Oscara i Złotego Globu. Zagrał też w kilku innych filmach i spektaklach.

Artysta mieszka w Stanach Zjednoczonych, dokąd uciekł w latach 70. Chociaż przychylność radzieckich władz gwarantowała mu rozwój kariery, solista słynnego Baletu Kirowa po jednym z przedstawień granych w Kanadzie wymknął się z teatru tylnymi drzwiami. Miesiąc później tańczył już w Nowym Jorku. 

Po blisko 20 latach doskonalenia klasycznego stylu odważył się na radykalną zmianę - zaczął współpracować z modernistami. Najpierw przeniósł się do New York City Ballet George\'a Balanchine\'a, by na początku lat 90. założyć własny zespół White Oak Dance Project. Współpracowały z nim legendy nowoczesnego tańca: Martha Graham, José Limón, Merce Cunningham, Hanya Holm, Paul Taylor, Twyla Tharp czy Jerome Robbins. Od ośmiu lat tancerz prowadzi w Nowym Jorku Baryshnikov Arts Center, promując sztukę eksperymentalną. 

Barysznikow pierwszy raz odwiedził Polskę w 1990 r. Nie tańczył wtedy - przyjechał prywatnie do Filharmonii Narodowej na koncert z okazji obalenia komunizmu. Obiecał, że wróci i wystąpi. Słowa mógł dotrzymać dopiero w 2001 r. zaproszony przez Jacka Łumińskiego, dyrektora Śląskiego Teatru Tańca. Teraz jest gwiazdą jubileuszowej XX edycji Łódzkich Spotkań Baletowych. Pokaże tu kompozycję etiud, w których tańczy razem z Aną Laguną przez lata związaną z głośnym Cullberg Ballet. 

Łódzka impreza to międzynarodowe biennale klasycznych i nowoczesnych form choreograficznych. W tym roku Teatr Wielki zaprosił osiem zespołów: z Holandii (Nederlands Dans Theater II), Czech (Narodni Divadlo - Balet Teatru Narodowego w Pradze), Stanów Zjednoczonych (Michaił Barysznikow i Ana Laguna), Izraela (Kibbutz Contemporary Dance Company), Francji (Pietragalla Compagnie), Wielkiej Brytanii (Wayne McGregor/Random Dance), Polski (Polski Teatr Tańca) i Hiszpanii (Compania Antonio Gades). Festiwal potrwa do 2 czerwca. 
*** 
Rozmowa z Michaiłem Barysznikowem 

Monika Wasilewska: Czy ma pan nadal płaszcz, o którym Josif Brodski pisze w "Znaku wodnym" - kupiony w Wenecji i oddany "najlepszemu tancerzowi Rosji"?

Michaił Barysznikow: Nosiłem go przez wiele lat, ale w końcu podarowałem go naszemu wspólnemu przyjacielowi. Traktował go jak rodzaj relikwii, bo był prezentem od Josifa. 

Jest pan świadom, jak ciepłymi uczuciami darzy pana polska publiczność? 

- Schlebia mi i wzrusza mnie taka uwaga. Z wielu powodów od dziecka kochałem Polskę i polską kulturę. Pierwszy raz przyjechałem do Polski z moim serdecznym przyjacielem Romanem Polańskim. Mam wiele wspomnień z tamtej wizyty. Bardzo mnie cieszy każda sposobność zatańczenia dla polskiej widowni.

Co takiego ma w sobie taniec współczesny, że zerwał pan dla niego z klasyką? 

- Nigdy nie porzuciłem klasyki. To było raczej płynne przejście z jednego stylu do drugiego. 

Dzisiaj taniec to także szansa na szybką medialną karierę. Mnoży się programy telewizyjne dla amatorów i profesjonalistów, powstaje coraz więcej szkół, gatunków. Czy to dobrze dla tańca, że się popularyzuje właśnie w ten sposób? 

- Myślę, że taniec zawsze był - i nadal jest - sztuką równie demokratyczną jak teatr i tak cenioną jak opera. Nie powinniśmy się zbytnio martwić przyszłością tańca. 

O czym opowiadają etiudy, które przywiezie pan na Łódzkie Spotkania Baletowe? 

- Program zawiera jeden duet, czyli "Place", który Mats Ek stworzył dla mnie i swojej żony Any Laguny w 2007 roku. Pokażę też "Valse Fantasie", nowe dzieło Aleksieja Ratmańskiego, i wznowienie "Years Later", czyli solówki przygotowanej dla mnie przez Benjamina Millepieda. Czwartą etiudą będzie "Solo for Two", w którym tańczy Ana w choreografii Matsa Eka. Pomyślałem, że te cztery taneczne utwory można skomponować w interesującą całość, która będzie współgrać z programem festiwalu teatralnego.

Jak doszło do współpracy z Aną Laguną? 

- Pomysł na stworzenie utworu dla mnie i Any wyszedł od Matsa Eka. Znałem ich wcześniej i podziwiałem ich pracę - zarówno jako tancerz, jak i choreograf. Pewnego dnia zadzwonił Mats z propozycją wspólnego przedsięwzięcia. Z radością ją przyjąłem. Przez kilka tygodni ćwiczyliśmy razem, po czym wróciłem do Stanów i dokończyłem utwór. Wystawiliśmy go w ubiegłym roku. 

Tańczy pan od dziecka, a wciąż zachowuje doskonałą sceniczną kondycję. Jak udaje się osiągać taką sprawność?

- Prowadzenie dialogu z ciałem bywa bolesne, ale przyzwyczajam się. Zmagam się z tym każdego dnia. 

Co by pan poradził ludziom, którzy poważnie myślą o tańcu - w których momentach tancerz powinien walczyć z ciałem, a w których "odpuścić"? 

- Ja pracuję nad ciałem od dzieciństwa przez całe życie, bo ono nigdy nie było idealnie stworzone do tańczenia. Rada, jaką mógłbym dać? Ciało jest twoim instrumentem. Musisz znać jego słabości i atuty. Pracuj nad słabościami i zarazem nie popadaj w zachwyt nad tym, co jest twoją mocną stroną. To najprostsza recepta, która sprawdza się w każdym przypadku. 

Pana biografia - zarówno prywatna, jak i artystyczna - to historia odważnych decyzji, ciągłego zaczynania wszystkiego od nowa. Czy kiedy spogląda pan wstecz, czegokolwiek pan żałuje? 

- Staram się nie rozpamiętywać i niczego nie żałować. Jak każdemu zdarzają mi się potknięcia, ale ich roztrząsanie uważam za bezproduktywne. Najważniejsze to starać się nie powielać błędów. To dopiero jest wyzwanie.

Monika Wasilewska
Gazeta Wyborcza
20 maja 2009

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...