Prawdziwie domowa atmosfera

XXII Spotkania Teatralne w Jaworznie

Każdy występ Domowych Melodii jest niepowtarzalny, ale ten w jaworznickim Teatrze Sztuk był naprawdę wyjątkowy. To właśnie tu, w Sali Teatralnej budynku na ulicy Mickiewicza, Justyna Chowaniak - wokalistka, autorka tekstów i kompozytorka – dziewięć lat temu zaczynała swoją przygodę z aktorstwem, przygotowując się do głównej roli w musicalu „Julka na afisz”. Czy można więc sobie wyobrazić bardziej odpowiednie miejsce do prezentacji piosenek z płyty „Domowe melodie” niż rodzinne miasto Justyny? W piątkowy wieczór na widowni zasiedli jej rodzice, przyjaciele z Teatralnej Grupy Wielozadaniowej i znajomi, można było zobaczyć również związaną od lat z tą instytucją Urszulę Warszawską. A sam koncert? Odbył się w kameralnych warunkach, muzycy pojawili się na scenie, ubrani w stroje, przypominające piżamy, były nakrycia głowy, znane z klipu, zamieszczonego na YouTube (królicze uszy, cylinder, pióropusz), tańczący widzowie i publiczność, śpiewająca refren „Zbyszka”.

„Domowe Melodie" to trzynaście piosenek. Nie bez powodu Justyna w erotyzującej „Bule" śpiewa „I na golasa tańczę / cała sala patrzy" – w tych utworach jest sporo psychicznego samoobnażenia. Autorka tekstów i kompozytorka nie tworzy sztucznego podmiotu lirycznego, lecz niezwykle intymnie opowiada o sobie. Nie wstydzi się przyznać do tego, że zdarza jej się popełniać błędy, wątpić w siebie, czuć się słabą. Kolejne wiersze-kartki z pamiętnika adresuje do Boga („Północ"), ojca („Tato"), ukochanego („Miłosna", „Tu i teraz"). Ma do siebie dystants, którego można jej tylko pozazdrościć (w „I tak dali" śpiewa „Ja nie jestem Marylin, Audrey Hepburn / Nie wiem jak się ładnie czesze włosy"). Dużo tu absurdu i zabawy słowem („Zbyszek", „Chłopak"), a feminizujące „Łono" sąsiaduje z mogącą stać się hymnem organizacji pro-life „Grażką", ale bywa także lirycznie („Okruszek", poetycki, bajkowy „Las"). Justyna potrafi jednak również w mocnych słowach powiedzieć, co sądzi o wciskającej się w jej życie polityce (punkowy w treści, nieobecny na płycie, a dwukrotnie zagrany w czasie koncertu utwór „Panie Prezydencie").

Występująca boso Justyna jest prawdziwym zwierzęciem scenicznym. Śpiewa i uderza w klawisze z takim żarem, że ma się wrażenie, iż przy pianinie szaleje małe tornado. Dysponuje głosem, który jest w stanie ciąć szkło lub zrobić dziurę w ścianie, ale nawet w piosenkach, które nie wymagają krzyku („Okruszek", „Miłosna", „Tato" „Północ", „Tu i teraz"), to, co i jak śpiewa, poraża. Robi z głosem, co chce i muzyka – momentami bardzo głośna – ani na chwilę nie zagłusza jej wokalu. Jest skupiona, ma niesamowitą ekspresję i pamięta o kontakcie wzrokowym z grającym na kontrabasie oraz akordeonie wiecznie uśmiechniętym Staszkiem Czyżewskim. Nie zapomina o tym, że jest również aktorką (w „Buni" czy wykonanych na bis „Zbyszku" i „Panie Prezydencie") – występ jest spektaklem z rolami (sposób, w jaki wykonawcy wymaszerowują za kulisy), kostiumami, scenografią, budowaną światłem i nieprzypadkowo odbył się w ramach Spotkań Teatralnych, a nie Jeunesses Musicales. W finale zagranego na bis „Zbyszka" (obowiązkowo pojawiły się słynne królicze uszy) ostatni dźwięk na pianinie Justyna zagrała, uderzając w klawisze... piętą. Gdy Staszek z Kubą Dykiertem w „Chłopaku" wykonywali chórki, była bliska zgotowania się. Kiedy jednak w granej na bis „Grażce" Kamil Bzukała (aktor Teatralnej Grupy Wielozadaniowej) z kilkoma osobami z widowni zainicjował szalone tańce, nie udało jej się już opanować wybuchu śmiechu. Jak już wspomniałem, na scenie Justynie towarzyszą Staszek i Kuba, którzy brzmieniem swoich instrumentów otulają jej głos i pianino. Nie sposób sobie wyobrazić „Grażki" i „Panie Prezydencie" bez ukulele i gitary akustycznej Kuby, który za sprawą gry na cymbałkach tworzy w „Okruszku" niesamowity klimat. W jednym z utworów za pomocą miotełek wzbogaca piosenkę o dodatkowe kolory, a gdyby nie jego gra na bębnach, „Las" i „Buła" nie brzmiałyby tak potężnie. Grający na kontrabasie Staszek specjalizuje się w wesołych melodiach, a jego akordeon nadaje specyficzny koloryt „Buni". W tej muzyce jest niesamowita moc, a przecież nikt tu nie gra na przesterowanych gitarach. Oglądamy trójkę ludzi, którzy bardzo dobrze znają się prywatnie, więc na scenie rozumieją się bez słów. Tworzą jeden organizm, zespół funkcjonuje jak świetnie naoliwiona maszyna. Pełna synchronizacja – nikt nie gra niczego za wcześnie lub zbyt późno. Perfekcja wykonania i szacunek dla widzów (nie ma mowy np. o zapomnieniu tekstu).

Setlista była bardzo pomysłowo ułożona. Na początku zabrzmiał liryczny „Okruszek". Gdy zrobiło się zbyt skocznie i przebojowo („Zbyszek", „Grażka", „Chłopak"), pojawił się refleksyjny ton („Tato", przechodzący w „Miłosną", „Las", „Tu i teraz"). Świetnym pomysłem było zagranie „Buły" – długiego popisu wokalno-instrumentalnego – jako kulminacji występu, by na finał zaproponować wyciszenie w postaci „Północy". Na tym skończyła się podstawowa część koncertu, jako bisy usłyszeliśmy „Zbyszka", „Grażkę" i „Panie Prezydencie". Występ był znakomicie nagłośniony, a atmosferę kolejnych piosenek podkreślało kolorowe światło („Łono" – czerwień, „Las" – zieleń, „Północ" – błękit).

Od pierwszych chwil Justynie udało się nawiązać kontakt z publicznością. Były słowa, kierowane zarówno do całej widowni („Cześć, Jaworzno"), jak i do dwóch małych dziewczynek, które przyszły na koncert z mamą („Cześć, dziewczyny"). „Tu i teraz", piosenkę, która powstała jako pierwsza, zadedykowała „wszystkim swoim bliskim z Jaworzna", a w trakcie ukłonów – wyraźnie wzruszona owacją na stojąco - dziękowała Ewie Sałużance i Urszuli Warszawskiej, którym zawdzięcza to, że zajmuje się muzyką. Była również mowa o czekaniu na wiosnę (zima sprawiła, że zespołowi zepsuł się samochód, pieszczotliwie zwany Tadkiem) i Zbyszku, odpowiedzialnym za nagłośnienie ich występu.

W Sali Teatralnej miałem okazję oglądać kilka świetnych koncertów (Osjan, Piotr Nalepa z zespołem Nie-Bo, Janusz Radek, promujący album „Serwus madonna", Koniec Świata). W piątkowy wieczór do tej listy dopisałem Domowe Melodie.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
29 marca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...