Precz z zoofilią

"Halka" - reż. Paweł Passini - Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu

Wszyscy uczyli się w szkole historii i może nawet z obrzydzeniem, ale czytywali lektury szkolne. Powinni zatem słyszeć o czymś takim jak nierówności społeczne, które przecież w pewnym zakresie istnieją i dziś.

Jednak w operze kolejni reżyserzy próbują zrobić z widzów idiotów i wymyślać najbardziej karkołomne powody, by usprawiedliwić pozornie niezrozumiały problem, dlaczego Halka, dziewczyna z gminu, nie może wyjść za szlachcica Janusza. Paweł Passini wyostrzył ten kontrast maksymalnie: oto Halka wywodzi się ze świata zwierząt, a jak człowiek może ożenić się ze zwierzęciem? Choć w odróżnieniu od swych pobratymców - w oryginale górali, a w poznańskiej realizacji zwierząt czy też dzikusów w zwierzęcych kostiumach - nie ma ona rogów, jej suknia również ma elementy do zwierzęcości nawiązujące. Reżysera, który z operą nie miał dotąd do czynienia, nie obchodzi, jak można śpiewać w sukni ważącej 10 kg albo jak ma śpiewać Jontek obdarzony z prawego boku jednym, za to ogromnym i zakręconym rogiem? Jak mają być słyszalni soliści na scenie, gdy chór śpiewa z widowni? Jak ma się komukolwiek opłacać spektakl, w którym część widowni jest zajęta dla wykonawców?

Punkty dwa, bo jednak śpiewacy starają się, jak mogą (w pierwszej obsadzie Magdalena Molendowskajako Halka i Paweł Skałuba jako Jontek), choć z trudem dają radę przy karkołomnych tempach narzucanych przez Gabriela Chmurę. Partytura jest pocięta, a mazur z zakończenia I aktu przeniesiony na finał. Dlaczego jednak tańczący rzucają się ostatecznie za Halką w przepaść? Chyba z poczucia absurdu.

Dorota Szwarcman
Polityka
9 lipca 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia