Premiera i walka o godność
"Tkocze" Mai Kleczewskiej już budzą emocje. Premiera dramatu noblisty, na którą w Teatrze Śląskim czekali 70 lat.Walka o godność. Premiera dramatu noblisty, na którą w Teatrze Śląskim czekali 70 lat. „Tkocze" - próba medialna i konferencja prasowa przed premierą w Teatrze Śląskim. Temat spektaklu powinien prowokować do buntu. My, Ślonzoki – trochę generalizuję – nie potrafimy się buntować - mówi Marcin Gaweł, aktor Teatru Śląskiego, Stary Ansorge w spektaklu "Tkocze" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Mirosław Syniawa, autor przekładu dramatu, ma trochę inne zdanie: Ślązacy buntują się kulturalnie. Śląski w teatrze to też bunt - mówił. Premierę dramatu noblisty Gerharta Hauptmanna zaplanowano na 14 lutego.
W 2023 roku, kiedy Maja Kleczewska odbierała nagrodę im. Kazimierza Kutza, w rozmowach po gali stwierdziła, że chciałaby wyreżyserować sztukę o Śląsku - albo po śląsku. Teraz spełnia te zawodowe marzenia podwójnie.
- Jestem zaszczycony, że Maja po raz trzeci przyjmuje zaproszenie do Teatru Śląskiego. Pamiętamy jej dwie poprzednie realizacje dla nas - "Pod presją" i "Łaskawe", ten drugi tytuł nadal jest w naszym repertuarze i cieszy się ogromnym powodzeniem. Myślę, że obecnie jesteśmy na etapie tworzenia spektaklu, który na pewno będzie wyjątkowym wydarzeniem artystycznym - mówił Bogusław Jasiok, zastępca dyrektora Teatru Śląskiego.
Czekano na ten spektakl 70 lat
W połowie XIX wieku pewne wydarzenie z regionu Gór Sowich wstrząsnęło Europą, a jego medialny obraz stał się symbolicznym zarzewiem późniejszej Wiosny Ludów. Historia buntu śląskich tkaczy, którzy domagali się poprawy warunków życia, stała się inspiracją dla noblisty Gerharta Hauptmanna. Sztuka Die Weber (Tkacze) z 1892 roku, opisuje powstanie tkaczy śląskich (1844 r.) To najgłośniejsze i najważniejsze dzieło Hauptmanna.
Na ten tytuł w Teatrze Śląskim czekano 70 lat. Jesienią 1954 roku na naszej scenie rozpoczęły się próby do spektaklu „Tkacze" w tłumaczeniu Wilhelma Szewczyka. Polska prapremiera, planowana na pierwsze miesiące 1955 roku, nie doszła jednak do skutku – jej realizacja została wstrzymana.
Sama reżyserka zwróciła uwagę, że tekst Hauptmanna od dawna budził jej zainteresowanie. Przeszkodą był jednak brak odpowiedniego przekładu.
- Trudno byłoby robić tego typu spektakl w oparciu o stare tłumaczenia, które nie są zrozumiałe dla współczesnego odbiorcy. Na szczęście dramat przetłumaczył Mirosław Syniawa. Jego przekład jest żywy, mówiący językiem współczesnym o problemach wyraźnie widocznych w dzisiejszym świecie: o rozwarstwieniu klasowym, niesprawiedliwości, niezgodzie, buncie, który tli się we wszystkich czujących się pominiętymi w czasach wzrostów PKB - podkreślała Maja Kleczewska.
Mirosław Syniawa przyznał, że próbował różnych wersji przekładu. Ostatecznie uznał, że powinien on być polsko-śląski, bo zgodnie z tym, co napisał Hauptmann, dystans językowy między postaciami buduje dramatyczne napięcie.
Spektakl nie był często wystawiany na scenach dramatycznych, natomiast wielokrotnie w teatrach robotniczych, o czym przypomniał Grzegorz Niziołek, odpowiedzialny za adaptację i dramaturgię. - Dramat "Tkocze" był często grany w Polsce po 1918 roku przez teatry robotnicze, traktowany jako manifest. Wracamy do tradycji teatru społecznego, mocno zaangażowanego - mówił Grzegorz Niziołek. Zwrócił też uwagę na konteksty, które zostaną włączone poprzez monologi. Niektóre z nich zostały napisane przez Zbigniewa Rokitę.
Sama kompozycja dramatu przypomina montaż filmowy - jest pięcioaktowość. - Mozaika przestrzeni służy mozaice społeczeństwa - tłumaczyła Justyna Łagowska, autorka scenografii.
Bunt Ślązaków - w spektaklu i nie tylko
- Temat spektaklu powinien prowokować do buntu. My, Ślonzoki – generalizuję – ale nie potrafimy się buntować - mówi Marcin Gaweł, aktor Teatru Śląskiego. Jak mantra powraca zdanie Kazimierza Kutza, że Ślonzoki są dupowaci. Ta „dupowatość" w moim odczuciu pojawia się we wszystkich tematach dotyczących Śląska. Jest jej za dużo. Ile ludzi deklaruje narodowość śląską? Myśmy się nie zbuntowali, nie uderzyli w pierś, nie zawalczyli w kwestii języka śląskiego, żeby był językiem regionalnym. Tego buntu nie było. To było zaniechanie. Powinniśmy się "swojego" rzeczowo i twardo domagać - mówi.
Stary Ansorge, którego postać kreuje w "Tkoczach" to, jak mówi aktor, "człowiek o prostej i naiwnej konstrukcji, ale w pozytywnym znaczeniu", odbiera świat dosłownie, coś jest czarne, coś białe. - Odważnie przeciwstawia się fabrykantom, niestety ponosi konsekwencje i poniekąd staje się ofiarą rewolucji - opisuje Marcin Gaweł.
Dla Dariusza Chojnackiego ( Bäcker) w "Tkoczach" najważniejsze jest opowiadanie poprzez Śląsk o człowieku. - O zbuntowanym Ślonzoku, który godo "dość" i "nie", sobie i innym - wskazuje. Zdaniem Grażyny Bułki (Matka Baumert), spektakl stał się pretekstem do pokazania, "że Ślązacy nikogo nie muszą o nic prosić."
"Tkocze" pretekstem do dyskusji i filmu w technologii VR
Premierze spektaklu będą towarzyszyłypokazy filmu "Genzlandtheater" prezentowanego w technologii VR oraz debaty: "Czy Polska jest przyjazna dla języków mniejszych?" oraz "Wieczni tkocze? Debata o pracy, godności i mobbingu".
"Genzlandtheater" ("Teatr Pogranicza") w reżyserii Ingo Putzajest sceniczną instalacją VR poświęconą historii Teatru im. Gerharta Hauptmanna z Görlitz, który powstał w czasach narodowego socjalizmu jako jeden z trzech teatrów pogranicza. W latach 30. XX wieku był ważnym elementem hitlerowskiej propagandy. Podczas pokazu twórcy filmu zabiorą widzów w historyczną podróż na scenę i za kulisy teatru. Doświadczenie poczucia bycia tam "na żywo" zapewni sposób realizacji filmu w technice 360° oraz możliwość oglądania go w okularach w technologii VR.
Pokazy odbędą się na Scenie Kameralnej 13 i 14 lutego. Wejściówki na pokazy filmu są bezpłatne. Szczegółowe informacje na stronie internetowej Teatru Śląskiego: https://teatrslaski.art.pl/repertuar/granzlandtheater-projekcja-filmu-w-technologii-vr/.
Debata "Czy Polska jest przyjazna dla języków mniejszych?" odbędzie się na Scenie Kameralnej 15 lutego. A udział w niej zapowiedzieli: prof. Nicole Dołowy-Rybińska (kulturoznawczyni, socjolingwistka z Polskiej Akademii Nauk), Magdalena Chowaniec (socjolingwistka z Uniwersytetu Śląskiego), Grzegorz Kulik (tłumacz, przewodniczący Rady Ślōnskigo Jynzyka), dr Tymoteusz Król (etnolog, folklorysta z Polskiej Akademii Nauk) oraz dr Anna Wotlińska (dyrektorka Instytutu Różnorodności Językowej Rzeczpospolitej). Spotkanie poprowadzi Marcin Musiał.
Informacje o debacie: https://teatrslaski.art.pl/repertuar/debaty-w-tyjatrze-czy-polska-jest-przyjazna-dla-jezykow-mniejszych-uniwersytet-latajacy-slask/.
Debata "Wieczni tkocze? Debata i pracy, godności i mobbingu" odbędzie się na Scenie Kameralnej 24 lutego.W spotkaniu, które poprowadzi Marcin Musiał, udział wezmą: Anna Cieplak (pisarka, działaczka społeczna, prezeska fundacji Pracownia Współtwórcza, autorka m.in. książki „Ciało huty"), prof. Michał Krzykawski (filozof, pracownik naukowy Uniwersytetu Śląskiego, gdzie kieruje Centrum Badań Krytycznych nad Technologiami), Magdalena Madzia (działaczka związkowa, wieloletnia członkini rad pracowniczych oraz społeczna inspektorka pracy) oraz Jarosław Urbański (socjolog i działacz społeczno-polityczny, autor m.in. książki „Strajk. Historia buntów pracowniczych").
Powiedzieli nam: o swoich rolach i aktorskim manifeście
Marcin Szaforz/ Fritz, Kittelhaus: Moją rolę budowałem na zasadzie mixu kilku postaci. W dużej mierze zainspirowały mnie znane osoby, zwłaszcza artyści, których dotknęły niepełnosprawności. Wśród nich szczególnie irlandzki artysta malarz. Informacje o nich znalazłem w internecie, ale tworząc swoją postać, starałem się też w dyskretny sposób obserwować osoby, które spotykałem w codziennym życiu, a które zmagają się z chorobą, z którą boryka się mój bohater. (not. Wiktoria Czechowska)
Podczas konferencji został odczytany manifest aktorów, będący protestem wobec niskich zarobków. Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie - w kontekście dramatu, do którego premiery się przygotowują.
Marcin Gaweł/ Stary Ansorge: Temat dramatu dotyczy różnic klasowych, różnic płacowych, a my - aktorzy etatowi od kilkudziesięciu lat, mamy niskie wynagrodzenia. W społeczeństwie jest (pod tym względem - przyp.red.) zmowa milczenia, ludzie, którzy sprawują władzę w tym kraju, żyją w błędnym przeświadczeniu, iż nasze życie, nasza praca, przypomina krainę mlekiem i miodem płynącą. To sprowokowało nas, żeby napisać manifest i rozpocząć nim akcję protestacyjną. (not. Nikol Pałasińska)
Aleksandra Bernatek/Luiza: Bardzo nas (spektakl - przyp.red.) zagrzał do boju. Myślę, że bez niego też byśmy się zbuntowali, ale dzięki niemu poczuliśmy petardę w ciele i w duszy. Prowokuje nas do krzyku: że jest niedobrze, że zarabiamy za mało. Mamy wyższe wykształcenie, a ja czasami zastanawiam się, czy stać mnie będzie w danym miesiącu na to, aby dziecku kupić pampersy. (not. Julia Gorący)
Jakub Fret/Weinhold: To wszystko się przenika, dzieje jednocześnie - jedno napędza drugie. Nasz manifest pomaga nam tworzyć role, a role pomagają nam stanąć twardo za manifestem. Tak, jak grane przez nas postaci. Po prostu. (not. Julia Gorący)