Premiera "Lunatyczki" w deszczu

"Lunatyczka" - reż: Warcisław Kunc - Opera na Zamku w Szczecinie

Ulewa nie pokonała ani artystów, ani publiczności. Szczecinianie lubią spektakle plenerowe. Do ostatniego miejsca wypełnili więc w weekend zamkowy dziedziniec skuszeni premierą "Lunatyczki".

Uważana za arcydzieło XIX-wiecznego stylu operowego, znanego jako belcanto (piękny śpiew), "Lunatyczka" zbudowana jest z melodyjnych, ale też wymagających rozpiętości skali finezyjnych ozdobników arii, duetów, śpiewów chórów; choć wykonawcy rozśpiewują się w nich dwie godziny, ach jak kochają, albo ach jak są nieszczęśliwi. Samo libretto "Lunatyczki" jest bowiem niezwykle prościutkie. Pogrążona w lunatycznym śnie Amina (Aleksandra Buczek) wchodzi do pokoju hrabiego Rudolfa (Janusz Lewandowski). Dowiedziawszy się o tym, Elwin (Kirlianit Cortes-Galvez), jej narzeczony, zrywa zaręczyny. I żadne zaklęcia dziewczyny, że jest niewinna, nie są w stanie go przekonać. Dopiero kiedy sam zobaczy lunatykującą niebezpiecznie pannę, zrozumie swój błąd i wszystko skończy się szczęśliwie.

Do sukcesu "Lunatyczki" potrzebne są więc dwa warunki: umiejący te wokalne Himalaje zaśpiewać wykonawcy (niełatwo ich znaleźć) i kochająca ten styl publiczność.

Wymienieni śpiewacy stali więc przed arcytrudnym zadaniem, z którego, zważywszy jeszcze na warunki inscenizacji open air i panującą wilgotność, wywiązali się znakomicie. Najbardziej podobała się sopranistka Aleksandra Buczek, dysponująca głosem o ładnej barwie, dobrą techniką i tym dawnym operowym blaskiem, który w tej inscenizacji sprawdził się znakomicie, kiedy delikatnie i romantycznie śpiewała partie Aminy.

Dodatkową atrakcją szczecińskiego przedstawienia był fakt, że zostało ono zainscenizowane z myślą o szczególnym wykorzystaniu walorów miejsca.

Sceną staje się cały dziedziniec Zamku Książąt Pomorskich, na który wykonawcy wchodzą z różnych wejść, śpiewają nie tylko z estrady, ale i z krużganków. A szczególnie malowniczo wyglądało lunatykowanie na balkonie. Reżyser Warcisław Kunc bawi się konwencją, jest tu więc też kilka dowcipnych akcentów, jak wjazd hrabiego na prawdziwym koniu czy ślubny orszak przechodzący przed nosami widzów w trakcie przedstawienia z sali USC.

Ale ten urokliwy dziedziniec ma też swoje przekleństwo. Bezbronność wobec pogody. A ta przywiała nad Zamek ciemne chmury, które uporczywie moczyły deszczem niezrażonych nim zresztą widzów.

Tym bardziej życzę więc dyrekcji Opery, by udało się jej wprowadzić do mapy kulturalnej miasta cały festiwal operowy, który grałby spektakle prezentowane w tym wyjątkowym w swej plastyce miejscu. Która Opera w Polsce dysponuje tak piękną naturalną scenerią?

Opera na Zamku: "Lunatyczka" Vincenzo Belliniego, kierownictwo muzyczne Piotr Deptuch, reżyseria Warcisława Kunca, konsultacja scenograficzna Ryszard Kaja. Premiera 24 lipca 2009 r.

Ewa Podgajna
Gazeta Wyborcza Szczecin
27 lipca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia