Premiera musicalu w Rampie
"Rent" - reż. Jakub Szydłowski - Teatr na Targówku "Rampa"Przed nami kolejna, tym razem warszawska wersja rock-musicalu "Rent". Premiera 24 października w Teatrze Rampa.
RENT - niezależność za wszelką cenę
"RENT" jest często porównywany z operą "Cyganeria" Giacomo Puccinego.
Autor muzyki i libretta rock musicalu swoją opowieść o życiu artystów przeniósł z Paryża do Nowego Yorku końcówki XX wieku. Choć wzorował się na operowych postaciach i akcji, bardzo mocno osadził ją w dzisiejszym świecie. Inspiracja zapożyczonymi motywami służyła jednak znacznie głębszemu celowi. Jakiemu?
Jonathan Larson - młody genialny kompozytor, pracując nad librettem do swojego musicalu, doskonale wiedział o czym pisze. Sam mieszkał w nieogrzewanym lofcie na poddaszu jednej z nowojorskich kamienic z kilkorgiem przyjaciół, których życiowe losy nieco się pogmatwały.
Były wśród nich osoby zmagające się z HIV oraz homoseksualiści spotykający z agresją i odrzuceniem. Nie ma się co dziwić, że współlokatorzy Larsona stali się wzorcami jego scenicznych postaci. Wszyscy stworzeni przez niego bohaterowie byli zarówno twórczy jak i mocno poturbowani przez los: Mark Cohen - narrator spektaklu, kręci autorski film dokumentalny, Roger Davis - muzyk próbujący napisać dobrą piosenkę, Mimi Márquez - zdolna tancerka, zarabiająca w nocnym klubie, Tom Collins - geniusz informatyczny, Angel - perkusista, Maureen Johnson - artystka performance. Z jednej strony wszystkie te postacie cierpiały na brak akceptacji z powodu swojej orientacji lub choroby, ale jednocześnie same świadomie uciekały przed trybami machiny kultury masowej. Chciały one prowokować swoją publiczność do myślenia, tworzyć muzykę nie dla sławy, nakręcić film o czyś ważnym, a nie dla jakiejś telewizji. Słowem kluczowi bohaterowie musicalu RENT cenią sobie swoją niezależność... nawet za cenę głodowania i egzystowania
w mieszkaniach, od których już dawno odcięto prąd. Jaka nadludzka siła utrzymuje ich w przekonaniu, że warto tak żyć?
Okazuje się, że tą siłą jest miłość, miłość dla jednych namiętna, dla innych tragiczna, dzięki której ktoś w końcu odnosi się do nich jak do ludzi, a nie jak do wyrzutków i śmieci. Na zadane przez Larsona pytanie czy warto płacić tak wysoką cenę za zdobycie artystycznej swobody jest tylko jedna odpowiedź: tak, jeśli kochasz, to co robisz lub jeśli czyjaś miłość wspiera Cię w twoim szalonym wyborze. Ona bowiem tak naprawdę nadaje sens wszystkim działaniom człowieka i w ostatecznym rozrachunku z życia pozostanie jedyną "zdobytą" wartością. To przesłanie najbardziej wymownie niesie największy przebój tego musicalu "Season of Love".
"RENT" zaraz po swojej premierze, okazał się hitem.Wkrótce trafił na Broadway. Jeszcze w 1996 roku musical zdobył nagrodę Pulitzera i 4 statuetki Tony oraz 5 nagród Drama Desk Award. Nagroda Pulitzera za warstwę dramaturgiczną musicalu najlepiej świadczy o głębokim przesłaniu jakie niosła broadwayowska inscenizacja. Niestety wystawienia w innych krajach gubiło je, skupiając się na łamaniu obyczajowego tabu czy drapieżności środków wyrazu.
Przed nami kolejna, tym razem warszawska wersja rock-musicalu RENT, która oprócz dynamicznego widowiska pełnego świetnej muzyki i tańca, da nam również trochę do myślenia. Tak jak chciałby tego Larson.