Problem samca alfa

rozmowa z Juliuszem Machulskim

Moja komedia opowiada o różnych sprawach. Jest w niej nowa wersja starej prawdy, że my, mężczyźni rządzimy światem, a nami kobiety. To także odwieczna tragikomedia ojców córek, którzy chcą sobie dobierać zięciów. No i satyra na wyższą klasę średnią.

Krzysztof Lubczyński: „Next-ex” jest sztuką współczesną, ale z użyciem klasycznej konstrukcji – komedii omyłek, udawania, przebieranki. Czy łatwo było „pożenić” te dwie jakości?

Juliusz Machulski: – To już ocenią widzowie. Napisałem ten tekst maksymalnie oszczędnie, w sposób zdyscyplinowany, zwarty. W ten sposób zabezpieczyłem się przed pokusami typowymi dla filmowca – skakania z tematu na temat, z miejsca na miejsce, z czasu na czas.

O czym opowiada Pan w swojej komedii?

– O rodzinie, w której córka przyprowadza do domu kolejnych narzeczonych, a jej ojciec ma problem z ich zaakceptowaniem. To odwieczny problem ojców córek – czy zdołają zaakceptować ich partnerów, narzeczonych, mężów. Kompleks zięcia czy może kompleks teścia. Ojciec – samiec alfa – rozważa, czy może powierzyć córkę innemu samcowi. Zastanawia się, czy on jest na poziomie jego aspiracji. Robi to jednak tak gorliwie, że zapomina, iż to nie on z zięciem, ale córka z mężem ma być szczęśliwa.

Jaki klucz stylistyczny zastosował Pan do tak zakreślonego tematu?

– To po części komedia realistyczna, a po trosze farsa, pokazująca kawałek naszego życia. Coś w stylu Woody\'ego Allena przeniesionego w warunki życia polskiej wyższej klasy średniej. A ponieważ lepiej się na niej znam niż na jakiejkolwiek innej klasie, więc o niej napisałem. Nie można pisać tylko o górnikach i bezrobotnych.

Dlaczego napisał Pan na ten temat komedię, a nie dramat?

– Bo komedia przyciąga więcej widzów, bo przy niej widzowie odpoczywają. Ten sam temat na poważnie byłby mroczną opowieścią o ojcu – ponurym psychopacie. A poza tym komedia lepiej, bardziej skrótowo, syntetyzuje problemy.

Co było najtrudniejsze przy pisaniu?

– Znalezienie odpowiedniego języka, a raczej języków. Są tu bowiem trzy pokolenia i każde mówi innym. Język młodego pokolenia dałem do przefiltrowania mojej córce, żeby sprawdzić, czy nie ma jakiegoś fałszu, sztuczności. Jak pada słowo „morowy” czy „klawy”, to wiadomo, że używa go ktoś ze starszego pokolenia, ale „zajebisty” pochodzi z języka młodych. Ten ostry wulgaryzm pochodzenia rosyjskiego stał się w wydaniu młodych niewinnym komplementem.

Takiego przedstawienia nie uda się zrobić bez świetnych aktorów…

– Patrzyłem na planie realizacyjnym jak aktorzy grali, wszyscy bez wyjątku: Małgosia Zajączkowska, Anna Seniuk, dwoje młodych Jakub Firewicz oraz Julia Rosnowska i po prostu genialny Krzysztof Stelmaszyk w roli ojca, najśmieszniejszy, bo taki ma być. To z niego robi się w tej komedii kpiny. Byłem nimi wszystkimi zachwycony. To dzięki aktorom tekst napisany przy biurku nabrał życia i prawdy. Zawsze mówię, że aktorzy ożywiają tekst metodą usta–usta. Tekst albo przeżyje albo nie.

Krzysztof Lubczyński
Materiały Teatru TV
28 maja 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia