Proces artysty oskarżonego o podpalenie teatru

proces 39-letniego artysty Marka Ś.

Przed krakowskim sądem rozpoczął się w piątek proces 39-letniego artysty Marka Ś., oskarżonego o podpalenie i okradzenie sceny Teatru Ludowego pod Wieżą Ratuszową w Krakowie.

39-letniemu mężczyźnie, który w nocy przedostał się do pomieszczeń Teatru Ludowego pod Wieżą Ratuszową, przymierzał tam kostiumy i grał na scenie, prokuratura zarzuciła nieumyślne podpalenie teatru i kradzież rekwizytów. Marek Ś., artysta malarz, który wrócił do Polski po kilkunastoletnim pobycie w USA, w śledztwie nie przyznał się do winy. Nie stawił się też w piątek do sądu na rozpoczęcie procesu. Proces się rozpoczął, ponieważ toczy się w trybie uproszczonym.

Do pożaru w podziemiach Wieży Ratuszowej na Rynku Głównym w Krakowie doszło w nocy 27 czerwca. Strażacy zeszli na dół w maskach tlenowych, a kiedy wyszli z powrotem na górę, prowadzili ze sobą mężczyznę, którego nie powinno być w zamkniętym na noc i pozbawionym prądu teatrze. Mężczyzna ubrany był w spodnie od piżamy i pluszowy płaszcz, stanowiący kostium teatralny, a w ręku miał walizkę - rekwizyt teatralny. Wyraźnie był w szoku, pracownikowi przyteatralnej kawiarni powiedział, że chciał zagrać na scenie

Jak się okazało, w garderobie i rekwizytorni panował nieporządek, jakby ktoś przeszukiwał te pomieszczenia. Przyjęto, że mężczyzna przymierzał kostiumy i grał na scenie, przyświecając sobie w jakiś sposób i zaprószając ogień. Straty spowodowane pożarem, wyniosły 35 tys. zł. Do tej pory nie ustalono, jak intruz przedostał się do teatru. Po spektaklu bowiem teatr został zamknięty, a prąd wyłączony.

Marek Ś. wyjaśniał, że wszedł do teatru, bo "lubi taki świat" i pomyślał, że spotka tam kogoś interesującego i porozmawia na temat sztuki. Nikt go nie zatrzymywał, nikogo nie było, paliło się jakieś światło i postanowił poprzymierzać różne stroje, które mu się spodobały, a potem się przespać. Przygotował walizkę pod głowę, po chwili zobaczył ogień i dym. Uciekł w panice w kierunku światła, okazało się, że to byli strażacy.

W późniejszych pismach do sądu domagał się wszczęcia akcji odzyskania rzeczy, które zgubił w teatrze, przedstawiał "scenario" swojego pobytu i chciał uchylenia dozoru policyjnego - na podstawie zgłoszenia niewinności i braku jakichkolwiek świadków, kiedy groziła mu śmierć przez spalenie lub zatrucie dymem.

Podczas pierwszej rozprawy sąd przesłuchał świadków, w tym dyrektora teatru. Postanowił również zasięgnąć opinii lekarzy o stanie zdrowia oskarżonego w momencie czynu i wyznaczyć mu obrońcę z urzędu. Rozprawę odroczył do 25 listopada. 

Markowi Ś. - w przypadku uznania jego winy przez sąd - grozi kara od roku do pięciu lat pozbawienia wolności.

PAP
Gazeta Wyborcza Kraków
16 października 2009

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia