Product placement według Joanny Czajkowskiej
"Bajadera" - reż. Joanna Czajkowska - Sopocki Teatr Tańca"Bajadera", pierwszy polski balet współczesny dla hecy, czyli najnowszy spektakl według konceptu dyrektorki Sopockiego Teatru Tańca, został pokazany premierowo w sobotę na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże. Tytuł właściwie oddaje charakter i napięcie spektaklowe, które najogólniej można określić jako wycinankową zabawę w motywy i style. Sama dyrektorka spuentowała, że pozwoliła sobie na sentymentalną podróż ścieżkami dziecięcej wyobraźni zdeterminowanej kryzysem wieku średniego. Powstała z tego bajaderka strzępków obrazów i dźwięków, gdzieś, jakoś, kiedyś znajomych.
Tak jak zwykle u Joanny Czajkowskiej, wszystkie składowe spektaklu, jak światło, kostium i muzyka, muszą prowadzić tancerzy w opowieści scenicznej, tak było i tym razem. Mimo że artystka tłumaczyła się, iż w dniu premiery tancerki po raz pierwszy miały możliwość poćwiczenia na Scenie Kameralnej w Sopocie, to mimo tego wypadły bardzo barwnie i zabawnie. Posiłkując się znowu słowami Czajkowskiej, tak wypaść miały, aby wieczór miły był. "Bajaderowe" trio, to muzyka-emocje-ruch, którymi poddawane są tancerki, dla widza spektakl miał nieść przyjemność emocjonalnie nacechowanego spotkania z prowokacją artystyczną podaną jako smaczna przekąska. Nie było tym razem spektaklu estetyzującego, a zatem aspirującego do miana sztuki wysokiej. Joanna Czajkowska pozwoliła sobie na wyluzowanie, wsparte pomysłowym mruganiem oka do widza.
"Bajadera" składała się z około dziesięciu scen, z których najbardziej urzekła mnie foczkowata wariacja tańca klasycznego z "Jeziora łabędziego" Piotra Czajkowskiego. Z dużą swobodą tancerki "zagnieżdżały się" w gromadzie, wykonując zabawne miny i gesty. Zabawa wariacyjna polegała również na zwielokrotnieniu doznań wizualnych w odniesieniu do kostiumów. Niemal w każdej scenie tancerki raczyły widzów nowymi składankami kroju, stylu i szyku, dobierając głównie barwy krzykliwe i trendy trącące myszką.
Joanna Czajkowska, Magdalena Wójcik, Dorota Zielińska i Kalina Porazińska pasowały do bajaderkowej improwizacji formalnej, ponieważ każda z nich, z wdzięczną urokliwością, przedstawiała sobą inną fizyczność i wdzięk. Z dużą przyjemnością jednak spoglądałam na ich różnorodność, która została bardzo dobrze "zagospodarowana". Porazińska, nowa tancerka w zespole STT, górowała nad wszystkimi wzrostem, choć dynamikę miała porównywalną z pozostałymi. Magdalenę Wójcik jak zwykle rozsadzała energia, którą popisowo wykorzystała przy wariacjach na temat tańca współczesnego.
Muzyka Mariusza Noskowiaka to również składanka zbudowana w całości lub fragmentami ze znanych aranżacji. Rozpoznawalne są utwory z dorobku Tiny Turner, Jonasza Kofty, kompozycje Ravela, wspomnianego Czajkowskiego czy motywy z "Dziecka Rosemary". Ogólnie, muzyka znacząco wpływa na odbiór i dynamikę tańca. Noskowiak po raz kolejny udowodnił, pracując z Sopockim Teatrem Tańca, że ma odwagę i wyobraźnię muzyczną, umie tworzyć muzykę przestrzenną. Sam zresztą pokazał się incydentalnie na scenie, wzbudzając ciekawość, czy aby nie zacznie również kariery jako tancerz.
"Bajadera" to zabawa, lekka, łatwa, kolorowa, dla widza niewymagającego, choć chcącego skonfrontować własne poczucie humoru z podanym na scenie, w myśl zasady product placement.