Profanum w świątyni

"Świątynia Sztuk Wszelkich" - reż. Robert Florczak - Nadbałtyckie Centrum Kultury

Historia Centrum św. Jana jako fabuła spektaklu? Brzmi zaskakująco, ale dla ekipy Transgatunkowego Teatru Sfinks po prostu prawdziwie. Losy kościoła przekazanego przez protestantów katolikom, który ostatecznie trafił w ręce artystów, to, jak się okazało, gotowy pomysł na spektakl. Efekt jest zaskakujący

Reżyser przedstawienia Robert Florczak główny nacisk położył na warstwę wizualną. Dlatego też spektakl rozpoczyna się od wizualizacji, obejmującej zachowany do dziś kamienny ołtarz główny z przełomu XVI i XVII wieku, który wraz z kolumnami oddzielającymi nawę główną od naw bocznych kościoła stanowi naturalną scenografię przedstawienia. Liczne, niezwykle efektowne animacje 3D (m.in. rozpad zbombardowanego kościoła i zniszczenie ołtarza) zestawiono z kiczowatymi, prościutkimi obrazami, przypominającymi pierwsze flirty z grafiką na poczciwym Commodore 64.

Monumentalne, obejmujące tylko ołtarz albo ołtarz i pobliskie kolumny wizualizacje, stanowią wprowadzenie do plastycznego teatru ruchu w wykonaniu sopockich artystów z grupy Sfinks. Znajdziemy tu charakterystyczne dla Teatru Sfinksa elementy pokazu mody i parady, a wśród bohaterów zobaczymy m.in. figury paradujące pomiędzy widzami w kostiumach z "Performance\'u na dwa okna" Florczaka, inaugurującego działalność gdańskiego Teatru w Oknie w marcu 2009 roku.

Historia właściwie zatoczyła koło i chociaż w Centrum św. Jana odbywały się już projekty artystyczne, to spektakl "Świątynia Sztuk Wszelkich" przygotowany został na (drugie) otwarcie Centrum św. Jana. Duchy minionych czasów wracają w niezwykle sugestywnych obrazach wideo (ożywiające kamienny ołtarz Centrum św. Jana bajecznymi freskami) lub materializują się w postaciach zagubionych, bezpańskich szkieletów - jakichś strzępów przeszłości przedstawionych w konwencji danse macabre.

Na banalnym w swojej prostocie i zarazem odważnym pomyśle, by przybliżyć w ekspresowym, metaforycznym skrócie historię Kościoła św. Jana, ekipa Sfinksa nie poprzestaje. Choć kościół, dzięki wizualizacjom, przeżywa najazd wojsk niemieckich w czasie II wojny światowej, bombardowanie i pożar, a potem, na fali powojennego entuzjazmu w socjalistycznym duchu ("daj pan cegłę") zostaje odbudowany przez skautów, to jest po chwili świadkiem kolejnych ważnych zdarzeń. "Runą mury" w erze Kaczmarskiego i Solidarności, ktoś zostanie wywieziony na taczkach. Momentami infantylny, nachalny rys historyczny scenariusza reżyser puentuje karnawałowo-satanistyczną procesją barwnych postaci, wpisanych w tę przedziwną historię.

Robert Florczak skorzystał z możliwości, by wspólnie z choreografem Krzysztofem "Leonem" Dziemaszkiewiczem i autorką kostiumów Alicją Grucą pokazać performance utrzymany w duchu wcześniejszych projektów ich autorstwa. Całość, przesycona najprzeróżniejszymi odniesieniami, oscyluje na granicy kiczu, groteski, punku (gra na gitarze w wykonaniu Piotra Pawlaka) i karykatury (absurdalny pomysł wżenienia w spektakl wątku czarnego i białego łabędzia z filmu "Czarny łabędź").

Bardzo efektowne, niekiedy zapierające dech w piersiach wizualizacje są zdecydowanie najmocniejszym elementem spektaklu, który poprzez zaawansowaną technikę mówi o sprawach niezwykle prostych. Tak jak tytule spektaklu - świątynia otwarta na sztukę, także tą spoza głównego nurtu, to w Trójmieście ewenement. Po "Świątyni Sztuk Wszelkich" nie mam wątpliwości, że taka świątynia jest nam bardzo potrzebna.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
27 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...