Prokuratura jest po to, aby umarzać

"Firma" - reż. Monika Strzępka - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego Poznań

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, mówi stare przysłowie. Jednak wielu to nie zraża i wolą robić interesy czy uprawiać politykę właśnie z najbliższymi. Nepotyzm jest wszechobecny w polskiej rzeczywistości, na każdym niemal kroku. Ten problem, jak również tak popularną w latach dziewięćdziesiątych prywatyzację, postanowili wziąć na warsztat Monika Strzępka i Paweł Demirski. W swoim najnowszym spektaklu "Firma", który można oglądać od 06. października 2012 w Teatrze Nowym w Poznaniu, ujawniają kulisy i tajniki polskiej sceny politycznej i biznesowej

Pomysł na spektakl zrodził się kilka lat temu, podczas analizy artykułu dotyczącego polskiej kolei. Już wtedy wiadomo było, że kiedyś problem ten stanie się głównym tematem sztuki. Demirski i Strzępka uważają, że czego by się w Polsce nie dotknąć, czy to medycyny, czy szkolnictwa, wszędzie jest jakaś afera. Postanowili rozszerzyć te kwestie na przykładzie właśnie prywatyzacji PKP. Tytuł "Firma" można tu odczytać symbolicznie, jako rodzinę, partię polityczną, wspólny biznes.

Spektakl rozpoczyna się przyjęciem, świętującym podpisanie ustawy o prywatyzacji. Jak się wkrótce okazuje z pozoru obce sobie osoby biorące udział w zabawie, to jedna wielka rodzina. Mama prokurator, wujek minister, ciocia urzędniczka (w tej roli genialna i przekonująca jak zawsze Antonina Horoszy), nie zabraknie oczywiście także wujka (świetny Aleksander Machalica), który jak sobie wypije, każe do siebie mówić majorze - co świadczy o jego powiązaniach z Służbami Bezpieczeństwa. W tej z pozoru trzymającej się razem i wspólnie politykujące rodzinie, nie brakuje jednak z czasem zgrzytów, kłótni, a kiedy zajdzie taka potrzeba wystawiania tak zwanych kozłów ofiarnych.

Spektakl obnaża kulisy polskiej polityki, układów i układzików, dziwnych interesów. Pokazuje, że za pieniądze można wszystko, jak ktoś wykradnie papiery, to zawsze można napisać je jeszcze raz, że póki nie złapią za rękę, nic nie udowodnią, a prokuratura jest po to, żeby umarzać. Z firmy, rodziny nie można się wypisać.

Spektakl kipi od emocji, jest ostry i prowokujący, trzyma w napięciu. Nie brakuje też symboli, na przykład krew w kubkach od kawy i na rękach bohaterów. Znacząca podróż, w którą wyruszają pod koniec sztuki wisząc na linkach - co miało oznaczać ostatnią już wyprawę w ich życiu, a także to, że prędzej czy później każdy kto para się brudną polityką, korupcją albo sam się powiesi, albo ktoś mu w tym pomoże.

W "Firmie" nie ma przepychu rekwizytów, proste kostiumu, garnitury i garsonki, stół, krzesła, popielniczka, dzięki czemu widz ma możliwość puszczenia wodzy fantazji. Muzyka wspiera wydarzenia na scenie, potęguje emocje, których nie brakuje, nerwy, napięcie, strach przed prokuraturą, jak uciec o winy i kary. Całość bardzo dobrze ze sobą współgra i stanowi bardzo dobre połączenie, dzięki któremu pomimo tego, iż spektakl trwa prawie trzy godziny, widz z pewnością nie będzie się nudził, ani narzekał na przestoje w akcji.

Autorzy spektaklu chcieli pokazać jak można skorumpować człowieka, jak się "robi" politykę, interesy, co to jest teoria spiskowa i że nepotyzm jest wszechobecny w otaczającej nas rzeczywistości, na przykładzie prywatyzacji PKP. Czy im się to udało? Czy emocje sięgają zenitu? Czy obnażają polskie piekiełko? Czy poruszany problem dotyczy tak naprawdę każdej innej grupy społecznej? Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, trzeba po prostu wybrać się na spektakl "Firma" i samemu ocenić.

Karolina Walczak
Dla Dziennika Teatralnego (Poznań)
15 grudnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia