Prolog

"Podwyżka" - reż. Tomasz Cymerman - Teatr im. J. Kochanowskiego w Opolu

Prolog. Prolog? Prolog, ale prolog. Prolog i prolog. Prolog, że prolog oraz prolog. Prolog jest prologiem, a jako, że prolog prologiem jest, to prolog pozostaje prologiem. No i prolog.

Proszę teraz udać, że zapełniam słowem „prolog" całą stronę. Byłoby to męczące, prawda? Prolog o podwyżce w spektaklu „Podwyżka" też był męczący. W pierwszych 5 minutach, gdy poznajemy każdą z postaci-idei, jeszcze śledzimy kwestie aktorów. Po 5 minutach myślimy: „Kiedy skończy się prolog?". Powtarzalność, psychotyczna obsesja, emocjonalny rytualizm – to nie tylko cechy prologu. To cechy „Podwyżki" Georges'a Pereca, w reżyserii Tomasza Cymermana. Jednak forma męczącego cyklu ma swój sens i swoje rozwiązanie. Napięcie rośnie, rośnie i rośnie, a więc emocjonalna kraksa, bardzo uwypuklona w spektaklu, jest satysfakcjonująca.

Przyznam – powtarzalność może zanudzić widza, ale w momentach nudy pojawia się na ratunek zespół Polpo Motel. Elektroniczna muzyka prawie-klubowa i wspaniały wokal Olgi Mysłowskiej jest darmową wejściówką na dobry undergroundowy koncert. Nieraz wstawki muzyczne Polpo Motel dzieliły scenę na dwie części, a magnetyzm wokalistki przyciągał bardziej niż spektakl. Może tym lepiej – w ten sposób widz nie musiał męczyć się śmiertelnie, a tylko trochę. W innych scenach Polpo Motel tylko cicho improwizuje, przygrywając jeden temat, który skrycie buduje napięcie. Zespół wykazał się wszechstronnością, która była idealna jako forma muzyki teatralnej.

Wracając do nudy, w której kluczową rolę ma schematyczność postaci, trzeba o nich napomnieć. Użyłam wcześniej sformułowania postacie-idee, głównie ponieważ rzeczywiście aktorzy nie grają ról, które reprezentują ludzi. Poza tym głównym bohaterem zdaje się być...sam widz. Zdaje się – mimo siedzącego w tle na kanapie mężczyznę w szelkach, który również może być głównym bohaterem. Grany przez Rafała Kronenbergera, właściwie przez większość spektaklu siedzi i pije piwo, widz więc zastanawia się, jaką ma rolę. Wszystkie kwestie aktorów wypowiadane są w ramach drugiej osoby liczby pojedynczej (np. „Idziesz do szefa."), stąd może się wydawać, że aktorzy mówią o widowni.

Widz, który nie zna sztuki Pereca – czego nikt nie może mieć mu za złe – wie jedynie, że postacie są ideami, nie ma jednak pojęcia, że reprezentują funkcje logiczne (np. Propozycję). Ich kostiumy mają monochromatyczną kolorystkę, co sugeruje przypisanie im wartości, a nie funkcji logicznych.

Wróćmy do całokształtu czasowego (wszakże nie mogę mówić w wypadku takiej awangardowej sztuki o kształcie fabularnym). Wyraźny jest moment przełamania emocjonalnego status quo, które poprzez groteskę udaje się aktorom ukształtować przez pierwszą połowę spektaklu. Moment szczerego poproszenia o podwyżkę i uargumentowanie swojej prośby pewną kapitalistyczną nędzą korporacyjną prowadzi szefa wydziału do absolutnej furii. Postać-idea, która broni szefa, wygłasza manifest w jego obronie, tudzież manifest w obronie korporacji. Wygłasza ją doskonale Tomasz Cymerman, przez co argumenty nawet trafiają do serca widza. Wtedy widz może podjąć się autorefleksji: czy kiedykolwiek w jego własnej pracy został zmanipulowany przez szefa w ten sposób? Wszakże ze szczerej, naiwnej gry Małgorzaty Maścianicy widzimy, że ona również zostaje przekonana do argumentów broniących szefa. Przyjmuje dane wartości, pomimo tego, że tuż przed tym, w scenie niczym z thrillera, zostaje przez niego przyduszona w pudle z niebieską wodą.

Tu oczywiście zaczyna się zmiana nastroju z parodyjnego i dosyć lekkiego, który komentuje brak odwagi pracownika chcącego podwyżki w nastrój ciężki, groteskowy, obnażający szaleństwo pracownika, który całe życie pracuje na lepsze warunki, a ich nigdy nie uzyskuje. Tu widzimy typowe dla teatru środki fabularne – samobójstwo, szaleństwo, pijaństwo – będące wynikiem męki w kapitalistycznym piekle, czyli przeciętnej firmie.

Ukoronowaniem groteski „Podwyżki" jest nadanie pracownikowi Orderu Pracy. Na uroczystą ceremonię wręczenia szef zaprasza wszystkich dostojników państwowych, którzy kłaniają się pracownikowi. W scenie buduje się antycypacyjne napięcie – czy pracownik nareszcie zazna triumfu? Wtem na scenę wjeżdża jego ogromny zasłużony medal. Jest on gigantyczną monetą 1€. Tym jest ukoronowanie kariery korporacyjnej. Pracownik dostaje medal, ale wymarzonej podwyżki nigdy nie osiąga. Monety 1€ nie ma w dramacie Pereca, dlatego należy się tu duże uznanie dla twórców spektaklu. Komentarz był dobitny i genialny.

Na ile „Podwyżka" Pereca w reżyserii Cymermana dobrze oddaje przeżycia pracownika korporacyjnego, a na ile przesadza uczucie męki – to raczej ocena indywidualna.

Ale z pewnością budowane napięcie daje uczucie satysfakcji – wszakże podpalenie sceny jest pyszne tylko wtedy, kiedy widz odczuwa potrzebę podpalenia danej sceny.

Laura Schock
Dziennik Teatralny Wałbrzych
16 grudnia 2019
Portrety
Tomasz Cymerman

Książka tygodnia

Ulisses
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
James Joyce

Trailer tygodnia