Propozycje nowej formy i nowych tematów

2. Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOG-WROCŁAW

Rozmowa z Krystyną Meissner, dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Dialog-Wrocław 2003

Trwają przygotowania do Międzynarodowego Festiwalu Dialog- Wrocław 2003. Choć festiwal odbędzie się w drugim tygodniu października, Krystyna Meissner, dyrektor festiwalu, nie ma w tym roku wakacji. 

Małgorzata Matuszewska: W tym roku wakacje Pani i Pani pracowników są szczególnie gorące, bo zaraz po nich Teatr Współczesny przystępuje do "Dialogu"... 

Krystyna Meissner, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Dialog-Wrocław 2003: Nasze wakacje są rzeczywiście pracowite. Festiwal odbędzie się w drugim tygodniu października, więc coraz więcej jest spraw do załatwienia. Co robimy? Repertuar festiwalowy został zamknięty i kończymy podpisywanie umów z teatrami. Kończymy ustalać miejsca, w których wystawione będą zaproszone spektakle, wynajmujemy sprzęt elektroakustyczny. Przygotowujemy widownie, które trzeba montować w miejscach nieprzewidzianych na ogół do grania. Będziemy też wykonywać pewne elementy scenograficzne dla zaproszonych teatrów (np. zespołu z Brazylii, który w zasadzie nie przywozi całej potrzebnej scenografii, ponieważ wykonanie jej u nas jest dużo tańsze niż jej transport z Brazylii). Już teraz muszą być rozesłane wszystkie zaproszenia i informacje, zbieramy też pierwsze zgłoszenia. Ustalamy ceny biletów, przygotowujemy promocję i reklamę. To wszystko musi być zrobione teraz. We wrześniu byłoby za późno. 

Program festiwalu jest imponujący. Zaprosiła Pani osiem polskich przedstawień i osiem zagranicznych - z Węgier, Brazylii, Włoch, Niemiec, Bułgarii. Mówi się o nich wszystkich, że mają jedną wspólną cechę - ostrość. 

- Ostrość? Nie, zaprosiłam spektakle, które w bardzo rozmaity sposób mogą służyć jako przykłady dla dyskusji: "Czy jesteśmy świadkami narodzin nowego teatru?". To przedstawienia bardzo dobre, czasem kontrowersyjne, noszące piętno osobowości wybitnych, choć stosunkowo młodych twórców. To teatr tworzony interesującym językiem scenicznym, niecodziennym, i zawierający mądre przesłania. Moim zdaniem wszyscy twórcy zaproszonych przedstawień próbują nawiązać z publicznością autentyczny, zaangażowany kontakt, między innymi przez propozycje nowej formy i nowych tematów. Być może rzeczywiście jesteśmy świadkami rodzenia się nowego języka teatralnego. Dużo się o tym ostatnio mówi i pisze, szczególnie w Niemczech. Język ten, trudny jeszcze do określenia, nie powstał dziś, nie jest efektem krótkotrwałej mody. Rodzi się od początku dwudziestego wieku. Zmierza ku coraz większej autonomii środków teatralnych. Np. zmienia się rola tekstu, tak bardzo ważna do niedawna w teatrze. Często tekst jest niespójny z akcją sztuki, czasem może go w ogóle nie być, teksty klasyczne poddawane są obróbce - słowem tekst traktowany jest jako jeden z równorzędnych elementów teatralnych, takich jak muzyka, światło, rytm, ruch, operowanie kontrastem, równoległością zdarzeń itp. 

Wspólną cecha zaproszonych przedstawień jest chyba ich siła oddziaływania emocjonalnego na widza. Nikt nie wychodzi z nich obojętny. Można być albo bardzo za tym przedstawieniem, albo przeciw niemu. Jestem ciekawa reakcji polskiej publiczności.

To może być emocjonujące przeżycie. 

- Tak. Np. z Brazylii przyjedzie spektakl, który będzie grany w czynnym więzieniu w Wołowie. Tak był wystawiony po raz pierwszy w Sao  
Paulo, gdzie powstał. Tak go widziałam w Niemczech, w więzieniu pod Kolonią. Jest ostry, a dodatkowo pracuje na niego szczególna atmosfera, którą stwarzają wymogi bezpieczeństwa. Trzeba ich będzie przestrzegać. Widz czuję się nieswojo, traci pewność siebie, jest osaczony. A ma do czynienia z historią o poszukiwaniu szczęśliwego miejsca na ziemi, które zaprowadza głównego bohatera do piekła naszej rzeczywistości. Jest to niezwykłe połączenie wątku bibilijnego ("Apokalipsa 1,11" - to tytuł przedstawienia) z naszą potrzebą wiary w sens życia.

Wśród zaproszonych przedstawień znalazł się "Rewizor" Gogola w reżyserii młodego i kontrowersyjnego reżysera Jana Klaty. 

- Jednym z zadań naszego festiwalu jest promocja polskiego teatru. Dlatego w repertuarze jest aż osiem najciekawszych polskich spektakli. Poza głośnymi już, na forum międzynarodowym, nazwiskami polskich reżyserów, które przyciągają uwagę gości zagranicznych (Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski i Jerzy Grzegorzewski), postanowiłam pokazywać na festiwalu najciekawsze debiuty ostatnich lat. I w ten sposób, niespodziewanie, wałbrzyski "Rewizor" w reżyserii Jana Klaty znalazł się w repertuarze. To zresztą świetny spektakl. Drugi debiut - to "Made in China" w reżyserii Redbada Klynstry, jednego z aktorów głośnego przedstawienia "Oczyszczeni" Sary Kane granego w naszym teatrze. Myślę, że polska część repertuaru festiwalowego będzie również atrakcyjna dla wrocławskiej publiczności.

Nowym elementem festiwalu są warsztaty dla młodych krytyków teatralnych. 

- Planując je, nie wiedziałam, że będą się cieszyć aż takim powodzeniem! Pomyślałam o takich warsztatach, bo ci, którzy szykują się do pisania o teatrze, powinni o tym porozmawiać możliwe jak najuczciwiej ze swoimi europejskimi rówieśnikami, mieć kontakt z różnorodnym stosunkiem do teatru wśród teoretyków i praktyków tej umiejętności oraz obejrzeć różnorodne i kontrowersyjne inscenizacje, zaproponowane w naszym festiwalowym repertuarze. Prowadzić je będą m.in. Renate Klett z Niemiec, Jerzy Koenig z Polski i Patrick Primavesi z Frankfurtu nad Menem i najprawdopodobniej będzie jeszcze gość z Rosji. W warsztatach, które organizujemy razem z Instytutem Teatru, Filmu i Mediów Uniwersytetu im J.W. Goethego we Frankfurcie, wezmą udział studenci wybranych uczelni: Uniwersytetu Wrocławskiego, Jagiellońskiego, Akademii Teatralnej w Warszawie, J.W. Goethego z Frankfurtu nad Menem, Uniwersytetu Karola w Pradze oraz Uniwersytetu Comeniusa w Bratysławie. Pisania się tu nikt nie nauczy, ale mam nadzieję, że uczestnicy tych warsztatów zaczną patrzeć na teatr w szerszej perspektywie.

"Dybuk" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego miał mieć światową premierę w Awinionie, a będzie miał dopiero we Wrocławiu. Co to oznacza dla teatru, który jest koproducentem przedstawienia? 

- To dobrze i źle. Dobrze, bo tzw. światowa premiera tego przedsięwzięcia będzie się we Wrocławiu, ściągnie wiele osób zainteresowanych nowym przedstawieniem Krzysztofa Warlikowskiego. Źle - bo taki przeciągający się "poród" spektaklu nie sprzyja dobrym nastrojom wykonawców. No i szkoda, że nie poznaliśmy opinii recenzentów zagranicznych (planowanej premiery na festiwalu w Awinionie nie było z powodu strajku). Ten ostatni spektakl Warlikowskiego budzi ogromne oczekiwania za granicą.

Rozmawiała Małgorzata Matuszewska
Gazeta Wyborcza Wrocław
1 sierpnia 2003

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia