Prośba o ścięcie głowy

"Migrena" - reż: Anna Augustynowicz - Teatr Współczesny w Szczecinie

Jaką rolę wyznacza kobiecie społeczeństwo? Czy wolałoby ją widzieć jako obładowaną zakupami matkę czy jako ozdobę salonu - gorącą kusicielkę interesującą do momentu, kiedy przeminie jej uroda? Co zrobić, by nie dać się wepchnąć w jeden z tych sztywnych schematów, przywodzących na myśl metalowe klatki? Takie pytania piętrzą się po obejrzeniu "Migreny". Odpowiedź jednak nie przychodzi

Czterodniowy szczeciński festiwal „20 lat po Klątwie. Teatr Anny Augustynowicz” trwający od 16 do 19 grudnia został zwieńczony dramatem „Migrena”, napisanym (z myślą o wybitnej reżyserce) przez Antoninę Grzegorzewską. Akcja sztuki rozgrywa się w rzeźni, która wraz z biegiem fabuły staje się kolejno domem Heleny i Julka, zakładem krawieckim oraz zabałaganionym mieszkaniem Fanny. Zwisające z sufitu haki to element scenografii, adekwatny do każdej z pełnionych przez pomieszczenie ról. Niezależnie bowiem od tego czy w przestrzeni tej przebywają purytańskie maciory w czarnych strojach, czy młode kobiety, jest ona pełna ofiar. 

Pierwszą z nich jest Helena - perfekcyjna pani domu, starająca się zapełnić wewnętrzną pustkę codziennymi rytuałami. Gotowanie i sprzątanie są dla kobiety lekarstwem na tytułową migrenę, czyli dręczący, jak ciągły ból głowy, lęk przed utratą przygarniętego dziecka. Sprowadzona przez swego męża do roli służącej Helena staje się chłodna. Przyrównuje się do pokrytej lodem krainy oraz do igla, zdolnego ogrzać tylko zamknięte w swoim wnętrzu niemowlę. 

Jej przeciwieństwem jest Fanny - femme fatale o ognistym temperamencie, niedbająca o konwenanse i plotki. Ta prosta córka krawcowej dąży do samorealizacji. Pragnie luksusów, a za najlepszy sposób na ich zdobycie uważa małżeństwo z zamożnym mężczyzną, zajmującym ważne stanowisko. Zostaje więc kochanką niemieckiego bogacza. W tym czasie rozpromieniona Helena zajmuje się Tjodolfem. Śpiewa małemu kołysanki, wozi go w wózeczku, kołysze w ramionach. Patetyczne monologi, w których kobieta wyraża swoją miłość do dziecka ociekają jednak lukrem i sprawiają, że Helena zdaje się wręcz „prosić” o tragedię. Dobrowolnie wchodzi w rolę ofiary, tak jak Alina z „Balladyny”. Przypomina bezbronną różową świnię czekającą na rzeź. Jej oczekiwanie nie trwa długo- wkrótce Fanny (biologiczna matka Tjodolfa) przekracza próg mieszkania Heleny. Odziana w futro, pod rękę z kochankiem, który jest dla niej jak potężna broń zapewniająca zwycięstwo w walce, zabiera kobiecie syna. Warto zauważyć, że Helena nie potrafi się temu przeciwstawić. Zachowuje się jakby odebrano jej prawo mówienia, a jedyną osobą, decydującą o losach Tjodolfa, staje się obojętny na wszystko Julian.  

Ten zdominowany przez mężczyzn świat jest dla obu kobiet więzieniem. Fanny pozostawiona przez kochanka, który szybko się nią znudził, zamyka się w pustym, ciemnym pokoju, a jej niedbalstwo doprowadza Tjodolfa do śmierci. Cierpiąca z powodu utraty dziecka, a następnie męża (również odebranego jej przez Fanny) Helena wykonuje natomiast symboliczny gest. Bohaterka połyka piasek z piaskownicy zmarłego chłopca, tak jakby pragnęła, by ją również pokryła ziemia. W „Migrenie” jedna kobieta krzywdzi drugą, ale żadna nie odnajduje szczęścia. Obie są tak naprawdę dwiema stronami tej samej monety, której awers i rewers zatarły się od ciągłego obracania w męskich palcach.

Przewidywalny do bólu ciąg zdarzeń przełamany został przez niezwykłe inscenizacyjne rozwiązania. Niemal wszystkie zwroty akcji komentuje chór złożony z zarżniętych w rzeźni macior. Przesuwające się w tle na uniesionej w górze „huśtawce” (symbol przejścia w zaświaty) świnie przypominają karykaturalne anioły, a wypowiadane przez nie kwestie niejednokrotnie wyrażają ostre myśli Heleny, które jej samej nigdy nie przeszłyby przez gardło. Do przedstawienia wiele wnosi ponadto jego warstwa dźwiękowa. W chwilach, gdy perfekcyjną gospodynię ogarniają lęk i wątpliwości, na scenę wkracza orkiestra, sugerując widzom, iż intensywne przemyślenia Heleny wibrują w jej głowie jak przenikliwy dźwięk. Pojawiające się w połowie spektaklu odgłosy zarzynanych w rzeźni świń napawają prawdziwym przerażeniem.

Efektowne środki artystycznego wyrazu nie są niestety w stanie zatuszować faktu, iż spektakl jest aktorsko słaby. Żona rzeźnika (Maria Dąbrowska) i Doktor (Wiesław Orłowski) plączą się w swoich monologach, zapominając fragmentów tekstu, a wcielająca się w rolę Heleny Anna Moskal nie jest ani trochę przekonująca. Całość ratuje jedynie ekspresywna, zabawna Małgorzata Klara (Fanny).

Co gorsza, pesymistyczny wydźwięk sztuki nie daje żeńskiej części publiczności nawet cienia nadziei. Każe utożsamić się z ofiarami dramatu, dla których nie istnieje żadna droga ucieczki i którym pozostaje jedynie „poddać się migrenie”.

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
22 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...