Proszę państwa, przyszła odwilż!
„Przypadkowa śmierć anarchisty" – aut. Dario Fo - reż. Michał Zadara – Teatr Powszechny w WarszawiePo poważnym w tematyce i formie spektaklu „Odpowiedzialność" Michał Zadara wraca do Powszechnego z najnowszym przedstawieniem, „Przypadkowa śmierć anarchisty", które jest adaptacją dramatu Dario Fo. Komedia – choć w gruncie rzeczy gorzka – nawiązująca do tradycji komedii dell'arte na scenie warszawskiego teatru zaangażowanego. To wydarzenie wyjątkowe.
W istocie, spektakl jest wyjątkowy. Zadara uczynił tekst Fo wyjątkowo atrakcyjnym, ponieważ przeniósł ubiegłowieczne rozważania dramatopisarza na dzisiejszy grunt polskiej polityki. Zespół aktorski uczynił zaś konwencję komedii dell'arte wyjątkowo zabawną. Bawią się nią na scenie swobodnie, ale i świadomie, przez co śmiech wśród publiczności – wręcz nieustający – jest szczery i niewymuszony.
Śmiech pojawia się właściwie już w pierwszej scenie, kiedy to staje przed nami Barbara Wysocka i mówi, że wszelkie podobieństwo do prawdziwych zdarzeń i osób jest przypadkowe, a w tle przechodzą aktorzy ubrani w mundury polskiej policji, jeden z nich niesie ogromny granatnik. Już wiemy, że Zadara nikogo nie oszczędzi.
Spektakl ma swoją siłę zarówno w tekście, koncepcji dramaturgicznej, jak i w wykonaniu, grze aktorskiej. Na scenie jest sześcioro aktorów. Każdy jest nieodłącznym ogniwem scenicznej układanki. Barbara Wysocka doskonale wciela się w rolę Wariata (czy raczej Wariatki) – z charakterystyczną dla siebie zaciętością. Wodzi za nos poprzez podawanie się za Prokuratorkę bezradnych wobec jej intryg policjantów prowadzących śledztwo. Arkadiusz Brykalski, Grzegorz Falkowski, Artem Manuilov oraz Oskar Stoczyński biegają po scenie w policyjnych mundurach, robiąc sobie wzajemnie żarty, przewracając się, wchodząc w bójki, i przerzucają się odpowiedzialnością za rozwój śledztwa. Przyjmują w tym wszystkim stałe dla bohaterów etykietki – mamy do czynienia z uroczo nieporadnym policjantem, z typem siłacza, z impulsywnym i z zupełnie nieradzącym sobie z obowiązkami funkcjonariusza. Bardzo dobra, choć epizodyczna, rola Dziennikarki (stylizowanej na redaktorkę „Gazety Wyborczej," Dominikę Wielowieyską) w wykonaniu Kariny Seweryn wnosi dynamikę w losy bohaterów.
Spektakl jest pełen aluzji, a wręcz bezpośrednich nawiązań do rzeczywistych zdarzeń i osób (głównie polityków) – wbrew temu, co na początku mówi Wysocka. Bezwzględnej krytyce zostaje poddana instytucja polskiej policji. Dotyczy tego sama tematyka dramatu Fo (policyjne śledztwo, w wyniku którego ginie anarchistka), ale jest to podbudowane zabiegami wprowadzonymi przez Zadarę. Widzimy zatem wspomniane mundury policyjne, granatnik, wizerunki Mariusza Kamińskiego i Andrzeja Dudy. Bohaterka (Wysocka) wyznaje, że jej kariera artystyczna nie rozwijała się, ponieważ ministerstwo kultury wspiera wyłącznie faszystów. Bohater (Brykalski), chcąc ostrzec kolegów, że pod Prokuratorkę podszywa się Wariatka, pisze na portrecie prezydenta „to wariat-ka".
Śmiech publiczności utrzymuje się przez cały spektakl, podobnie było w moim przypadku. Ostatnio w teatrze śmiałam się tak za czasów „Pożaru w Burdelu". Jednak jest w „Przypadkowej śmierci anarchisty" jedna scena, która mnie niezwykle wzruszyła, i – jak mi się zdawało – także większość publiczności. Prokuratorka wymusza na policjantach odśpiewanie „Tortury ciało", czyli hymnu protestów kobiet do melodii włoskiej piosenki „Bella ciao". Postaci Brykalskiego, Falkowskiego, Manuilova oraz Stoczyńskiego przystępują do wokalu bardzo nieporadnie, mają problemy z zapamiętaniem tekstu i melodii, ale prowadzeni przez Prokuratorkę w końcu dają radę. Słowa: „Kochana siostro / ty wykrzycz głośno: / jebany rządzie – ciao, TK – ciao, PATRIARCHACIE – ciao! / Kochana siostro / niech jutro niesie / o obalonym rządzie wieść" padają z ich ust rytmicznie, wyraźnie i manifestacyjnie, co wśród części publiczności (i u mnie początkowo także) ponownie wywołuje śmiech. Jeśli jednak – patrząc na aktorów w mundurach policyjnych – przypomnimy sobie, w jaki sposób policja traktowała strajkujące kobiety, scena ta staje się na wskroś symboliczną i poważną.
Warto zauważyć, że spektakl miał premierę miesiąc po wyborach. Jestem bardzo ciekawa, co stałoby się z produkcją – jak ona by wyglądała, czy zostałaby w jakiś sposób zmieniona – gdyby wynik owych wyborów okazał się inny. Czy trzymany nieporadnie, do góry nogami portret prezydenta, atrapa granatnika, flaga kraju służąca do kneblowania jednego z bohaterów na komisariacie – czy te zabiegi pojawiłyby się na scenie. I przede wszystkim – w jakich nastrojach i nastawieniach zespołu realizatorskiego powstało to przedstawienie.
Na scenie Teatru Powszechnego narodził się nowy rodzaj teatru zaangażowanego – teatr, który stawia na humor podszyty powagą. Bez wątpienia na te narodziny pozwoliła zmiana polityczna. Być może „Przedwczesna śmierć anarchisty" Zadary za jakiś czas straci na wartości, gdy miną czasy wspominania działań polityków PiS. To jednak, jak sądzę, prędko nie nastąpi.
Proszę państwa, przyszła odwilż.
Takiego teatru potrzebujemy!