Protest song
"Jestem VIPem" - reż. Konrad Imiela - Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego w Krakowie - Teatr PWSTManifest skierowany naprzeciw plejadzie współczesnych rozdźwięków, zaniedbanych grup społecznych, wykorzystujący w partyturze mnogość tekstów polskiego hip-hopu przy akompaniamencie jazzowego trio - to kwintesencja spektaklu "Jestem VIPem" w wykonaniu studentów IV roku Wydziału Aktorskiego o specjalności wokalno-aktorskiej.
Wraz z aktorami przenosimy się w scenerię ekskluzywnego bankietu zorganizowanego dla wyselekcjonowanej elity ludzi sukcesu. Brnąc przez kolejne frazy muzyczne scenariusza, dość szybko orientujemy się, że przedstawienie to swoisty protest song wobec świata. Tak najogólniej. Libretto złożone z tekstów piosenek Kaliber 44, Paktofoniki, czy Pezeta mnoży poruszane wątki. Alkoholizm, narkomania, choroby weneryczne, megalomania, przemoc fizyczna, choroby psychiczne, pogoń za pieniądzem. To tylko te najbardziej stereotypowe, wchodzące w gamę poruszanych problemów.
Forma teatralna całości najbardziej zbliżona jest do musicalu fabularnego. Znajdziemy tu dialogi mówione/śpiewane, muzykę na żywo, piosenki we współczesnych aranżacjach i taniec (a raczej zsynchronizowane układy grupowe). "Jestem VIPem" to wielotworzywowy konglomerat, korzystający z różnych gatunków muzycznych, aspirujący do opowieści niosącej ładunek emocjonalny, zdolnej do wywołania nie tylko śmiechu, ale również innych odczuć.
Piosenki zostały dość dobrze scalone z postaciami. Niestety zbudowane przez aktorów role momentami przesiąknięte są na wskroś patosem, a raz groteską, przez co poruszane problemy tracą na swym przekazie. Z biegiem etiud obserwujemy postępujący upadek moralny uczestników bankietu. Pani prezes, aktor celebryta, coach personalny, syn właściciela firmy, czy awangardowy wokalista finalnie zostają zrównani w warstwie obyczajowej i społecznej. Ich pozycja w drabinie kariery przestaje mieć znaczenie. Na pierwszy plan wychodzą ukrywane pod warstwą marynarek i garsonek codzienne bolączki, tudzież pierwotne automatyzmy. Idealnie odzwierciedla to scena o poranku, gdzie gwiazdy wieczoru odsunięte na drugi plan tworzą chórek do pseudo muzycznego popisu sprzątaczki.
Biorąc pod uwagę, że musical jest formą dość wymagającą, w której znacznie mniej słów wyśpiewuje się w trakcie piosenki, niż w tradycyjnych dialogu, a rozwój dramatu przebiega dość mozolnie, wydaje się, że "Jestem VIPem" jest dość (z naciskiem na to słowo) ciekawą alternatywą teatralną. Dominująca groteska i pretensjonalność postaci, bunt wobec rzeczywistości nie skłaniają nas do głębokich przemyśleń, a pozwalają jedynie odpocząć przy nowych aranżacjach kultowych już utworów. I choć wydaje się, że gdy emocje są zbyt silne by je wypowiedzieć, na ratunek przychodzi piosenka i taniec, to w powyższym spektaklu ów złoty środek nie do końca porusza wszystkie niezbędne trybiki.