Prozaiczna dosłowność

"Opera gospodarcza..." - reż. M. Strzępka - Teatr Kochanowskiego w Opolu

Scenę zapełniają kartonowe pudła, a tło dla tekturowych konstrukcji stanowi zbiorowy portret afrykańskich dzieci z wiele mówiącym podpisem: “Ile kosztuje bilet do teatru?" sugerującym, że są bardziej szczytne cele niż pobyt w świątyni sztuki. Jednak dalszy ciąg napisu uspokaja sumienia widzów, informuje nas bowiem, że możemy spać spokojnie, gdyż murzyniątka z pewnością już nie żyją. Ironiczna gra z widzem, czy tania prowokacja w kiepskim stylu?

Para Strzępka-Demirski od jakiegoś czasu dostarcza polskim widzom teatralnym silnych wrażeń. Poziom proponowanej przez nich rozrywki zazwyczaj bywa wątpliwy, ale - jak mówi mądrość narodu - nie należy się poddawać. Kierując się tą zasadą widzowie tłumnie stawili się na premierze. Jednak można było odnieść wrażenie, że większość z nich po wyjściu z teatru starała się zatrzeć niesmak, jaki wywołał spektakl.

Tekst Demirskiego powstał w oparciu o “Operę żebraczą” Johna Gaya (późniejsze wersje napisali Brecht czy Havel). W XVIII wieku przedstawienie biło rekordy popularności, odniosło sukces nawet w Ameryce, gdzie jego wielkim miłośnikiem został sam Jerzy Waszyngton. Stało się tak za sprawą aluzji politycznych oraz pojawienia się na scenie najniższych warstw społecznych, co stanowiło wtedy novum. Chwyt rodem sprzed dwóch stuleci nie okazał się jednak dla wytrawnego widza zaskoczeniem. Ani forma, ani treść (Demirski zastąpił konflikt pomiędzy marginesem społecznym a burżuazją walką elit finansowych i mafijnych) nie pokazały nam niczego nowego. Liczne nawiązania do umownego, antyiluzjonistycznego teatru Brechta (schematyzm postaci, fabuła i filozofia zredukowane do kilku prostych i zawsze aktualnych prawd, całość wzbogacona songami komentującymi akcję, których teksty w tej inscenizacji wyświetlane były na elektronicznym wyświetlaczu) nie niosły ze sobą żadnych znaczeń, chyba, że któryś z widzów był rzeczywiście zainteresowany tym, na co idą nasze podatki lub miał ochotę popatrzeć, jak zwalnia się tanią siłę roboczą ze wschodu. Ubranie pokazywanej historii w na wskroś współczesną formę nie wystarcza, by uznać taki pomysł za godny uwagi.

W czasach, kiedy Brecht atakował mieszczan w “Operze za trzy grosze” jego działo uznawano za buntownicze i rewolucyjne. Brecht najczęściej stawał w obronie robotników i pokrzywdzonych, przeciwko wojnom, atakował kapitalistów. A w obronie kogo staje Monika Strzępka? Trudno powiedzieć. Manieryczna Polly (Judyta Paradzińska), która wyszła za mąż za przestępcę Mackie Majchra (Michał Świtała), ma obsesję niesienia pomocy pokrzywdzonym. Gardzi prostytutką (Beata Wnęk-Malec) - lecz tylko do mementu, gdy dowiaduje się, że ta ma chore dziecko, które gdzieś zaginęło. Obie kobiety angażują się w poszukiwania, a gdy okazuje się, że odnalezione niemowlę nie żyje, Polly nie ustaje w wysiłkach by za pomocą defibrylatora w spektakularny sposób pobudzić serce dziecka do życia. Prostytutka nie jest jednak pewna, czy takie chore maleństwo nie będzie dla niej ciężarem, któż chciałby bowiem zajmować się niedorozwiniętym dzieckiem?

Oczywiście można tego typu zabiegom przypisywać głębszy sens – można stwierdzić, że w ten sposób reżyserka chciała obnażyć obłudę tego świata, w którym nawet filantropia służy jedynie podbudowaniu własnego ego. Extremis malis extrema remedia – patrząc na wychudzone afrykańskie dzieci można dojść do wniosku, że współczesny widz potrzebuje drastycznych środków, które byłyby w stanie porządnie nim wstrząsnąć i dopiero wtedy treść ma szansę trafić do jego umysłu. Leczy czy jest do wiarygodne uzasadnienie?

Teatr Strzępki i Demirskiego nie jest teatrem poezji, a prozaiczna dosłowność nie pozostawia wielkiego pola wyobraźni. To teatr dla wielbicieli skrótu i powtarzalności - widząc takie inscenizacje trudno oprzeć się wrażeniu, że to już było. Uderza jednak wulgaryzacja obejmująca swym zasięgiem wszystkie warstwy scenicznego znaczenia - język, sferę wizualną, sferę znaczeń. Słysząc ostatnie padające ze sceny słowo można odnieść wrażenie, że jesteśmy w teatrze, któremu niepotrzebny jest widz. I vice versa.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Opole
9 października 2008

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia