Przeboje Abby w warszawskiej Romie

"Mamma Mia!" - reż. Wojciech Kępczyński - Teatr Roma w Warszawie

Wojciech Kępczyński to marka sama w sobie na polskich muzycznych scenach. Naczelny reżyser i dyrektor warszawskiej Romy jest niewątpliwie miłośnikiem amerykańskich musicali ("Koty", "Upiór w operze" czy "Deszczowa piosenka"). Zdarza mu się jednak wystawić coś własnego, polskiego, np. słynne cudowne "Przygody Pana Kleksa" bądź aktualnie europejski musical "Mamma mia!".

Wiele muzycznych teatrów w Polsce zabiegało o licencję na wystawienie tego musicalu. Bezkonkurencyjna była warszawska Roma. I choć Romie udało się wygrać, to zabiegi o realizację trwały kilka lat. Wiele miesięcy zajęło też tłumaczenie tekstów piosenek znakomitemu w tym fachu Danielowi Wyszogrodzkiemu (dziennikarz muzyczny, monografista światowych zespołów muzycznych, z zamiłowania meloman). Konsultacje ze Szwedami nie były wcale łatwe. W tłumaczeniu zachowane zostały oryginalne imiona bohaterów.

Tak jak marką samą w sobie jest Kępczyński, taką marką jest także sama Abba. Ten zespół zawładnął światem. Każdy jego utwór to hit grany na zabawach i prywatkach. Przeboje Abby zdominowały światowe rankingi list przebojów. Abba była uwielbiana. I chyba nie miała wrogów. Szkoda, że zespół się rozpadł i nie ma nadziei na jego reaktywację.

Nic więc dziwnego, że musical, który powstał w oparciu o przeboje Abby, zawładnął również światowymi scenami.

Treść musicalu, jak to zazwyczaj bywa, jest lekka, łatwa i przyjemna. Latem na swój ślub na grecką wyspę zaprasza Sophia, 20-letnia bohaterka. Dziewczyna w tajemnicy przeczytała pamiętnik swojej matki Donny - piosenkarki. Z pamiętnika wynika, że mamusia dość szczodrze dysponowała swoimi wdziękami. Co najmniej trzech amantów pretenduje do miana ojca 20-lat-ki. Wydawało się, że rozpoznanie ojca będzie sprawą prostą. Tak się nie stało, bo każdy z trzech panów uzurpuje sobie prawo do tatusiowania. Sophie do gry włącza narzeczonego. Ale matka też prowadzi własne gierki. Co z tego wyniknie? Trzeba obejrzeć spektakl, który skrzy i mieni się przebojami Abby.

Rzecz cała dzieje się latem na malej greckiej wyspie. Morze, słońce, piasek i muzyka. I szalona, nieokiełznana młodość. Musi więc być i burzliwa miłość. Wydarzenia kręcą się jak na karuzeli. Wirują jak w kalejdoskopie.

Największym atutem przedstawienia są piosenki. Znakomite świeże aranżacje. Wyrafinowany wręcz wokal. Świetne, wypracowane wykonanie. I trochę gorsze aktorstwo. W obsadzie, którą oglądałam, brylowała aktorka z ogromną potencją wokalną Anna Sroka-Hryń. Towarzyszył jej nienaganny aktorsko i wokalnie Dariusz Kordek.

Ze swojej artystycznej pracy mogą być zadowoleni Beata Olga Kowalska i Robert Rozmus. Cała aktorska obsada wykazuje dużą staranność wokalną i interpretacyjną. Ale nie u wszystkich jest najlepiej z dykcją (aż się prosi zatrudnienie w teatrze specjalisty od kultury żywego słowa).

"Mamma mia!" to jeden wielki żywioł. Żywioł rzetelnej aktorskiej roboty, talentu wokalnego i młodości. Wszyscy wykonawcy są niezwykle sprawni ruchowo. Interesujące, kolorowe kostiumy autorstwa branżowej mistrzyni Doroty Kołodyńskiej. Autorem dość oszczędnej, ale jakże funkcjonalnej scenografii jest Mariusz Napierała. Całość jest lekka, piękna i przyjemna. Ale niestety nie przebija "Nędzników" ani "Deszczowej piosenki". Ważne jednak jest to, że na spektaklach są tłumy. Bilety wykupiono już na nowy sezon. Publiczność świetnie się bawi, klaszcząc, tupiąc, śpiewając i podrygując w rytm przebojów Abby.

Do tej pory musical obejrzały 54 miliony widzów w 40 krajach. Przyszedł więc czas na Polskę. Roma ten bilans zwiększy.

Marzena Rutkowska
Tygodnik Ciechanowski
20 maja 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia