Przeciwnie niż powinno być
"Księżniczka na opak wywrócona" - aut. Calderon de la Barca - reż. Paweł Aigner - Teatr im. Wilama Horzycy w ToruniuTak jak Stefan Plewniak wraz z zespołem „Il Giardino d'Amore" przenosi widzów do świata muzyki barokowej, tak spektakl „Księżniczka na opak wywrócona" Pedro Calderona de la Barki w reżyserii Pawła Aignera wciąga publiczność do estetyki hiszpańskiego baroku pełnego ludzkich namiętności, przeciwstawnych charakterów oraz efektownej piramidy stylistycznych figur.
Spektakl tak oszałamia tempem akcji, niesamowitym kolorystycznie kostiumowym kalejdoskopem, przestrzenną lekkością śródziemnomorskiej architektury, rozmownymi dźwiękami klawesynu, szalonym tempem akcji, a przede wszystkim wielowymiarowym humorem, że staje się niepowtarzalną scenerią dla arcymistrzowskiej gry aktorskiej.
Gry, w której widzowie mogą odnaleźć również i swoje miłosne rozterki, porywy serca, w której aktorzy dają mu szanse na utożsamianie się z przeżyciami scenicznych postaci, a także na bycie kimś innym nie tylko w swoich snach, ale także w życiu realnym. A w natężeniu niesamowitej energii, płynącej ze sceny w kierunku widowni, ma swój wkład nie tylko talent de la Barki, ale także jego młodzieńcze burzliwe życie. Kto wie, ile własnych przeżyć zawarł w pełnym przepychu i szalonym tempie życia książąt Parmy i Mantui oraz ich rodzin i dworzan.
Spektakl ten na toruńską scenę wnosi rzecz najważniejszą, prezentuje bowiem klasyczną barokową komedię dworską, szukającą konfrontacji ze światem poddanych, którą stworzył w Złotym Wieku poeta i mistrz hiszpańskich sztuk dramatycznych Pedro Calderon de la Barca. A zatem widzowie zostali zaproszeni przez realizatorów do historycznego wymiaru teatru, do estetyki ówczesnych dzieł komediowych. Spektakl ten to przede wszystkim autentyczne i ważne doświadczenie w edukacji teatralnej młodych widzów, których nie zabrakło podczas premiery. Przecież ich polonistka została nagrodzona „Wilamem" właśnie za prowadzoną teatralną edukację.
Reżyser Paweł Aigner skonstruował na scenie zjawiskowy świat, w którym idealnie umieścił barokowe przerysowania postaci, rozpisał groteskę na zdarzenia i postaci, wyposażył akcję w zaskakujące i dynamiczne zwroty akcji, a w bogactwo form wpisał współczesne poczucie humoru słownego i sytuacyjnego.
A sceniczną rzeczywistość, mającą moc przeniesienia widzów w czasie i przestrzeni do Parmy i Mantui, tworzy scenografia i kostiumy Magdaleny Gajewskiej. Charakterystyczna dla architektonicznego śródziemnomorskiego stylu elegancja, świeżość i jasność barw oraz poczucie przestrzenności, prostota form w postaci łukowatych elementów, filarów i wiele ozdobnych detali konstruują idealne miejsca dla zmienności toczącej się akcji, pełnej gonitw, pojedynków i schadzek. Lecz koloryt scenicznego baroku opiera się również i na kostiumach, które są niczym ówczesne haute couture. To luksusowe krawiectwo, tworzone dla konkretnego aktora, a wysoka jakość materiałów i ozdobnych wykończeń, sprawia, że w pracowni krawieckich toruńskiego teatru, jak z katalogu barokowej mody dworskiej i także chłopskiej stworzono kreacje rodem z historycznego katalogu obowiązujących wówczas tendencji. Kostiumy wprost czarują widza swymi kolorami i wykonaniem.
Diana, w roli której fantastycznie debiutuje na teatralnej scenie Aurora Lipartowska, ubrana w strój do jazdy konnej, sprawia wrażenie, jakby z obrazu spłynęła na scenę. Tu warto podkreślić jak doskonale buduje bogatymi środkami aktorskimi wrażliwą postać Diany, mantuańskiej księżniczki. Przeciwwagą dla niej jest Gileta, kreowana w sposób absolutnie perfekcyjny, brawurowo wpisująca się w kwintesencję barokowej komedii, Izabela Baran. A partnerujący jej Perote w wykonaniu Arkadiusza Walesiaka przekonujący i wiarygodny w każdej chwili, jest popisem aktorskiego kunsztu.
Żywiołowy i roztaczający wokół siebie mnóstwo energii Igor Tajchman jako Roberto, syn księcia Parmy, silnie indywidualizuje kreowaną postać. Imponujący w scenie fechtunku, nieukrywający szalejących w nim emocji, staje się okiem cyklonu w spektaklu. Wojciech Jaworski jako Fisberto, mediolański książę, gra w jakże odmiennej dla swojego emploi roli, za którą zebrał ogromne brawa. I Julia Sobiesiak-Borucka jako Flora, bratanica księcia Parmy, tym razem pełna zazdrości, złości i rozczarowania, z siłą dynamitu zadziwia widzów drapieżną, pełną emocji grą. Warto podkreślić ciekawie, bardzo odległymi od siebie środkami aktorskimi, doskonale zinterpretowane przez Matyldę Podfilipską role dwóch służących. Laura i Silvia, to absolutnie odrębne postaci o odmiennym wyglądzie fizycznym, zachowaniu i urodzie.
Obecna w spektaklu muzyka skomponowana przez Piotra Klimka, daje o sobie znać poprzez klawesyn. Ten tak charakterystyczny dla muzyki barokowej instrument dialogował z postaciami na scenie i dopełniał klimat. W którym obecna była filozofia dnia codziennego, psychologiczne konsekwencje zamiany kostiumami, udawanie kogoś innego, kim się nigdy dotychczas nie było. Zobaczyliśmy na scenie nie tylko księżniczkę wywróconą na opak, ale cały świat, dla którego warto choćby na chwilę wyjść z własnej codzienności. I dać się zaczarować przez Pedro Calderona de la Barkę oraz Pawła Aignera.
Dlatego spontaniczna reakcja widzów, którzy po spektaklu zerwali się dosłownie z miejsc i nagrodzili realizatorów oraz aktorów niekończącymi się brawami jest najlepszą jego recenzją.
I na koniec. Oklaski były również dla brygadierów, którzy nie po raz pierwszy pojawili się na toruńskiej scenie.