Przedsmak "Eugeniusza Oniegina"

"Eugeniusz Oniegin" - Opera Krakowska w Krakowie

Zbliżająca się premiera "Eugeniusza Oniegina" w Operze Krakowskiej zapowiada się niebywale ciekawie. Po konferencji prasowej, która odbyła się 7 grudnia i po informacjach, jakie zostały przekazane, z pewnością można spodziewać się ogromnego rozmachu całego przedsięwzięcia. Nie tylko na skalę Polską, ale i Europejską.

„Eugeniusz Oniegin”, opera Piotra Czajkowskiego, to dzieło wybitne, które plasuje się w „czołówce” najpiękniejszych oper świata. Po jego partyturę sięgały między innymi Covent Garden czy Palais Garnier. Teraz przyszedł czas na Operę Krakowską. W koprodukcji z Teatrem Wielkim – Operą Poznań, Teatro Argentyno La Plata i ABAO z Bilbao, krakowska scena chce zadziwić, rozkochać i poruszyć. Czy uda jej się to osiągnąć za pomocą „Eugeniusza Oniegina”?

Po wypowiedziach reżysera Michała Znanieckiego, kierownika muzycznego Łukasza Borowicza, śpiewaka Mariusza Kwietnia, dyrektora opery Bogusława Nowaka, które padły w trakcie wtorkowej konferencji, z pewnością można spodziewać się czegoś nowego w polskim świecie operowym.

Śmiałe i ciekawe rozwiązania sceniczne, międzynarodowy skład realizatorów i wykonawców, swoista trudność w graniu i śpiewaniu Czajkowskiego – to wyzwania, jakich podjęli się twórcy przedstawienia. Jednym z zadziwiających, i z pewnością zachęcających do zobaczenia spektaklu pomysłów, jest zastosowanie w scenografii prawdziwego lodu na scenie, który wraz z postępującą akcję sceniczną i z ustępującą z serca głównego bohatera goryczą, ma topić się na oczach widzów. Można więc przypuszczać, że przedstawiona w operze Rosja z 1820 roku, nie ukaże nam się w sposób dosłowny i przewidywalny.

Dla Michała Znanieckiego „Eugeniusz Oniegin” jest wyzwaniem. Jak sam przyznaje, praca nad dziełem, przy którym podjął się współpracy z Mariuszem Kwietniem, gwiazdą Metropolitan Opera, która o postaci Oniegina i o tym co dzieje się w jego duszy wie chyba wszystko, może początkowo prowadzić do chwil paniki. Jednak półtoraroczne, sukcesywne tworzenie spektaklu, doprowadziło do wizji pięknego obrazu, w którym o relacjach międzyludzkich artyści chcą opowiedzieć w sposób tradycyjny (w zdecydowanym kontraście do wcześniejszego „Oniegina”, którego śpiewał Mariusz Kwiecień), za pomocą nietradycyjnych środków. Krakowskie przedstawienie ma przede wszystkim opowiadać o prawdziwej, szczerej miłości.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że opera „Eugeniusz Oniegin” nie jest dosłownym przeniesieniem dzieła Puszkina na deski sceny muzycznej. Partytura opery jest już interpretacją samego Czajkowskiego, który niejednokrotnie prowadzi widza-słuchacza tak, by wyraźnie pokazać mu swoją własną identyfikację z postacią nie Oniegina, lecz Tatiany. Ta specyfika opery popchnęła reżysera, który chce opowiedzieć nam historię puszkinowskiego Oniegina, na tory abstrakcji. Wymagało to dużego zaufania ze strony scenografa (Luigi Scoglio) i dyrektora krakowskiej Opery. Jednak, słuchając samych opowieści twórców, było to ryzyko warte podjęcia.  

Historia o zagubieniu w świecie, o zmarnowaniu miłości i przyjaźni, o pustym pędzi za rzeczami nieistotnymi, może zaistnieć w sposób wybitny w Operze Krakowskiej. Nowatorskie myślenie jednak niesie ze sobą pewne ryzyko. Żeby móc w ogóle myśleć o wybitności dzieła, trzeba poruszać się między rzeczami, które przełamują pewne konwencje, zaburzają nasze nastawienia i oczekiwania. Może prowadzić to do ogromnego sukcesu lub do całkowitej porażki.

Bo, jak każdy geniusz znajduje się na granicy szaleństwa, tak, moim zdaniem, każdy wybitny spektakl balansuje na granicy oryginalności i wyjątkowości, a kompletnej niejasności. Ważne, by stać po tej dobrej stronie twardo. Obiema stopami.

Karolina Skrzyńska
Dziennik Teatralny Kraków
9 grudnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia