Przeklęty serial

"Klątwa, odcinki z czasu beznadziei E02: Lekcja religii" - reż. Monika Strzępka - Teatr IMKA w Warszawie

Na scenie stoi Jezus Chrystus. Krwawy i mściwy, zupełne zaprzeczenie nowotestamentowego Zbawiciela. Tak go widzą reżyserka Monika Strzępka i dramaturg Paweł Demirski w drugim odcinku serialu teatralnego "Klątwa. Odcinki z czasu beznadziei. E02: Lekcja religii", przygotowanego wspólnie przez Łaźnię Nową i warszawski teatr IMKA.

Odprawiając mszę, Syn Boży mówi o powtórnym chrzcie. Wskazana przez niego sadzawka jednak przypomina raczej bagno, którym brodzi polska polityka, jezioro, w którym utopiony może zostać uczciwy obywatel. To intrygujące zawiązanie akcji drugiego odcinka "Klątwy...". Niestety, po ciekawej pierwszej scenie jest już znacznie gorzej. Oto znikają kościoły i zakony. Dowiadujemy się też, że w piwnicach watykańskich przetrzymywany jest ważny więzień (może nawet Szatan). Co z tego wynika? Niewiele. Zamiast rozwinięcia wątku powracamy do motywów z pierwszego odcinka. Znów więc Krzysztof Dracz musi mierzyć się z rolą uwięzionego w ciele prezydenta redaktora naczelnego gazety, a Anna Kłos-Kleszczewska jest dziennikarką, która tworząc telewizyjny program, musi męczyć się z duszą posłanki Pawłowicz. Ale wątek w ogóle się nie rozwija. Wciąż mamy proste gagi. Po raz kolejny dostajemy w teatrze dowód na to, że polską politykę trudno parodiować, bo nasi rządzący wyjątkowo dobrze sobie radzą w robieniu codziennego, medialnego kabaretu. Twórcy nie powinni się z nimi ścigać, bo śmieszne triki przypominają poziom skórki od banana z komedii klasy B. Ileż można żartować z głośno krzyczącej posłanki Pawłowicz? Strzępka i Demirski żonglują motywami popkultury i seriali, zderzając polityków z wampirami - świetna jest w roli arystokratki-krwiopijcy (przypadek?) Klara Bielawka. Niestety, to za mało. Zamiast trzymającego politycznego serialu "House of Cards" skrzyżowanego z wampirycznym "True Blood", "Being Human" czy "Vampire Diaries" dostajemy raczej telenowelę. Bez zwrotów akcji i mocnych wrażeń. Drugi odcinek tej serii scenicznej ma wszystkie zalety i wady poprzedniego. Efektowna pierwsza scena, zaskakująca fabuła skupiona wokół śmierci prawie wszystkich posłów kraju, błąkające się dusze polityków w ciałach żyjących, wątki wampiryczne, ciekawie skomponowana scenografia. Ale cóż z tego. O ile w pierwszym odcinku można wybaczyć wielość wątków, ich nieskładne rymowanie się ze sobą. Nawet niezbyt wartką akcję można by usprawiedliwić. Bo pierwszy odcinek to dopiero zawiązanie intryg, które w toku serialu będą się rozwijać. W drugiej części mieliśmy prawo oczekiwać ciekawego rozwoju wypadków, doprawionego - jak zwykle w teatrze duetu Strzępka-Demirski - wrażliwością społeczną, lewicowymi postulatami, wzięciem w obronę prekariatu, czyli osób bez stałych umów o pracę i bez stałych dochodów. Zamiast tego dostaliśmy znów niezbyt harmonijnie zestawione sceny, rozłażącą się fabułę. To wbrew zasadom serialu: każdy wytrawny telewidz wie, że trzeba budować napięcie, by utrzymać uwagę. Inaczej robi się nudno, a odbiorca zaczyna szukać pilota do telewizora albo nowego tytułu w internecie. I to jest klątwa, której powinni bać się twórcy. Nie tylko seriali.

Łukasz Gazur
Dziennik Polski
21 maja 2014

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...