Przesłanie Pana Zapasiewicza

"Pan Cogito", reżyseria i wykonanie: Zbigniew Zapasiewicz, 1981 rok;

Chcemy zmusić naszych bliźnich do refleksji nad ludzkim losem, do trudnej miłości jaką winni jesteśmy sprawom wielkim, także pogardy dla tych wszystkich, którzy uporem godnym lepszej sprawy starają się człowieka pomniejszyć i odebrać mu godność. Bądźcie w każdej chwili, w każdym wypowiedzianym ze sceny słowie po stronie wartości (...).

Pan Cogito w wykonaniu Zbigniewa Zapasiewicza (jego wersja telewizyjna) powinien być odbierany w dwojaki sposób: po pierwsze, jako bezdyskusyjne dzieło artystyczne, po drugie, jako wyjątkowa refleksja moralna, bowiem wiersze Herberta, na których opiera się ten spektakl, są swego rodzaju napomnieniem, artystycznym memento.

Scenografia jest nad wyraz nikła: drewniana ławeczka parkowa, nieco obumarłe, bezlistne drzewo i odrapane mury, a w tym wszystkim wątła postać ubrana poniekąd inteligencko, to znaczy: kapelusz, druciane okulary, skórzane rękawiczki i stosowny płaszcz.

Dość łatwo jest stawać „po stronie" formy spektaklu, trudniej jednak jest sprzeciwiać się jej, zwłaszcza, jeśli jest ona zamysłem wybitnego twórcy teatralnego, jakim jest Zbigniew Zapasiewicz. Dlatego dalsze spostrzeżenia, subtelną krytykę piszę nieśmiało, mimo to pozostając wierna swoim odczuciom. Telewizyjny Pan Cogito to wyraz niemal doskonałości teatru słowa. Myślę, że to właśnie ten rodzaj teatru jest najsilniejszy w przekazie, a zarazem poruszający w swoim minimalistycznym kształcie.

Dlaczego zatem „niemal"? Bardzo rażące wydały mi się elementy pantomimiczne, w mojej ocenie zakłócają one niesamowity indywidualizm, charyzmę bohatera, zrywają one swego rodzaju magię, którą stwarza na scenie Zapasiewicz. Żywy obraz, proponowany przez Teatr Pantomimy Stodoła, ma w Panu Cogito – jak sądzę – spełniać rolę przerywników quasi tanecznych, ma także przedstawiać poniekąd słowa wypowiadane przez aktora. Porównując dwa następujące po sobie fragmenty – prezentowane dwa wiersze: Pan Cogito czyta gazetę i Pan Cogito obserwuje zmarłego przyjaciela łatwo dostrzec różnicę w odbiorze.

Pierwszy z nich koncentruje się na osobie samego Zapasiewicza – siedzi on na ławce i czyta tytułową gazetę, można zobaczyć przesuwające się obojętnie oko i zrozumieć temat do rozmyślania, arytmetykę współczucia. Ta scena jest moim zdaniem kwintesencją teatru słowa, bowiem to właśnie na słowo kierowana jest tu uwaga, to ono staje się – niewątpliwie za sprawą kreowania przez Zapasiewicza – fundamentem tej chwili.

Inaczej jest przy drugim wierszu, który wybrzmiewa w obecności żywego obrazu. Aktor widoczny jest w niewielkim skrawku kadru, w centrum znajduje się grupa pantomimiczna, niejako pokazująca przebieg tekstu. Myślę, że jest to zbędne, wydaje mi się także nieco archaiczne, ale przede wszystkim powoduje „utracenie" Zapasiewicza, wówczas właśnie następuje wspomniane już zerwanie magii. Nie sądzę oczywiście, że sam ruch sceniczny jest niepotrzebny, bynajmniej. Uważam jednak, że w kontakcie z poezją powinniśmy stwarzać jej przestrzeń, temu, co w niej istotne – słowu, szczególnie temu wypowiadanemu przez mistrza mowy aktorskiej.

Nie sposób interpretować ten spektakl bez swego rodzaju „nałożenia" osoby Zapasiewicza z postacią Herberta, wskazania ich podobieństwa. Dość znaną, jak mi się zdaje, anegdotą teatralną jest ta o premierze przedstawienia dyplomowego na kanwie wierszy o Panu Cogito, po którym Zbigniew Zapasiewicz odczytał przesłanie Herberta (podobno aktor czytał teksty poety jak własne) do studentów PWST – moim zdaniem to jedne z piękniejszych słów, jakie poeta po sobie zostawił (przytaczam jedynie fragment):

Czeka Was życie wspaniałe, okrutne i bezlitosne.
Bądźcie w każdej chwili, w każdym wypowiedzianym
ze sceny słowie po stronie wartości, za pięknym rzemiosłem,
przeciw tandecie, za nieustającym wysiłkiem woli i umysłu,
przeciw łatwej manierze, za prawdą, przeciw obłudzie, kłamstwu i przemocy.
I nie bądźcie na litość Boską nowocześni. Bądźcie rzetelni.
Hodujcie w sobie odwagę i skromność. Niech Wam towarzyszy wiara w
nieosiągalną doskonałość i nie opuszcza niepokój i wieczna udręka,
które mówią, że to, co osiągnęliśmy dzisiaj, to stanowczo za mało. Życzę Wam trudnego życia, tylko takie godne jest artysty.
Dla Was dobre myśli, pozdrowienia i słowa nadziei...

W swoistym liście zawiera się owo cogito – myślę. Człowiek przeciw tandecie, będący po stronie wartości, przeciw obłudzie, kłamstwu i przemocy, rzetelny na swój sposób jest Panem Cogito. Jakże to ważne słowa w czasach zachwiania wartości, którego świadkami jesteśmy wszyscy. Moim zdaniem nie należy sądzić, że Herbert zwraca się tylko do studentów aktorstwa, a warto dostrzec pewne uniwersum w jego przekazie, bowiem swoistą naukę kieruje raczej do nas wszystkich. Co jednak istotne – i dowodzi tego spektakl Pan Cogito – Herbert nie próbuje wskazać obiektywnych rozwiązań, nie formułuje imperatywów, a jedynie (czy raczej aż!) skłania do refleksji, do podjęcia trudu dążenia do celu – mimo ogromnych wątpliwości co do możliwości jego osiągnięcia. Tę filozofię, zarówno niepewność jak i zdecydowanie, najlepiej obrazuje ostatni wygłaszany przez Zapasiewicza wiersz, Przesłanie Pana Cogito.

Niewątpliwie największą wartością tego spektaklu jest sam Zbigniew Zapasiewicz. Myślę, że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że mistrzów słowa, do których Zapasiewicz bezdyskusyjnie należy, jest niestety coraz mniej. Kreacja aktora poniekąd nie jest kreacją, bowiem Pan Cogito w wykonaniu Zapasiewicza jest autentyczny, prawdziwy, daleko mu do tandety, łatwej maniery – Zapasiewicz na naszych oczach staje się Herbertowskim bohaterem.

 

Aleksandra Górecka
Dziennik Teatralny Warszawa
19 sierpnia 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia