Przez tę Via-grę wszystko opada
"Via-gra" - reż. Tomasz Obara - Teatr Ludowy w KrakowiePodczas "Via-gry" w reżyserii Tomasza Obary w Teatrze Ludowym (na Scenie pod Ratuszem) nie opuszczało mnie wrażenie, że oglądam przedstawienie będące w średnich rejestrach stanów średnich. Albo nawet trochę poniżej. Czyli po prostu przeciętne.
Farsa farsą, ale nawet ona nie musi schodzić poniżej pewnego poziomu. Oto historia sypialni -małżeństwo z dość długim stażem i wygodnym życiem oprawionym w rutynę przed snem zaczyna dyskusje o życiu. Walther (Kajetan Wolniewicz) próbując zaaranżować uroczy wieczór ze swoją żoną Renate (Beata Schimscheiner), wpada w wir długo ukrywanych wzajemnych pretensji i niedomówień.
Bohaterem rozmowy staje się też sąsiad i przyjaciel (Piotr Pilitowski) oraz... pewien włamywacz.
Fred Apke, autor dramatu, mówił podczas premiery, że to rzecz, w której istotny jest balans między zabawą i powagą. Ale tego właśnie w spektaklu zabrakło. Rozkręcona śruba śmiechu kręciła się w najlepsze. Ubranie w komedię np. sytuacji bicia żony i szarpania jej za włosy uważam za rzecz poniżej wszelkich standardów.
Tu śmiech nie rozbraja sytuacji, a raczej żenuje. I choć zabawnych momentów nie brakuje to całość wydaje się błahostką, zbiorem oczywistości, po które nie trzeba chodzić do teatru - nawet na komedię. A temat w gruncie rzeczy był poważny - rozpad związku, zdrada, zawiedzione nadzieje. Ta historia mogła mieć sporo meandrów, szczegółów, odcieni. Tak się nie stało.
Role aktorskie skrojone zostały na miarę spektaklu - niespecjalnie wymagające, komediowe, wprost wpisane w gatunek. Ani więcej, ani mniej. Przed zażyciem tego specyfiku warto zapoznać się z ulotką i przemyśleć wypad do teatru. Bo po tej "Via-grze" wszystko opada - łącznie z rękami.