Przy stole, ale osobno
"Daily Soup" - aut. Amanita Muskaria - reż. Małgorzata Bogajewska - Teatr Narodowy w WarszawieDorastanie w obliczu dysfunkcyjnej rodziny - w jaki sposób spektakl ukazuje niezrozumienie młodych wobec swoich rodziców i ich problemów?
Codzienna rutyna, wspólne obiady, seriale – to wszystko przedstawia los zwyczajnej, trzypokoleniowej rodziny. Córka (Anna Grycewicz), prawie trzydziestoletnia kobieta, spędza obiady w rodzinnym domu, przysłuchując się rozmowom bliskich i próbuje zostać włączoną w „dorosłe" konwersacje.
Jest zagubiona, pozbawiona własnego zdania, wciąż traktowana jak dziecko. Gdy próbuje dowiedzieć się czegokolwiek o przeszłości ojca, matki lub babki, zostaje szybko zignorowana – nikt nie liczy się z jej zdaniem ani potrzebą zrozumienia.
Ojciec (Janusz Gajos) – głowa rodziny – pracuje, robi zakupy i narzeka na teściową, oskarża żonę za jej uległość wobec matki. Konflikt między małżonkami przybiera formę krytyki opery mydlanej, którą ojciec uznaje za coś banalnego i płytkiego, samemu zanurzając się w filmach opartych wyłącznie na przemocy.
Matka (Halina Skoczyńska) to osoba skrajnie straumatyzowana, choć przyczyny jej stanu możemy się jedynie domyślać – np. poprzez scenę, w której jako lunatyczka nosi w rękach noże i widelce niczym dziecko. Próbuje zakrywać emocjonalne odruchy, chce wszystkim dogodzić, lecz jej uległość staje się dla niej ciężarem nie do zniesienia. Nie panuje nad sobą mimo pozornej grzeczności.
Babka (Danuta Szaflarska) jako jedyna nie pomija obecności wnuczki. Od czasu do czasu zwraca się do niej bezpośrednio i odpowiada na jej pytania. Jako osoba starsza wykazuje większą emocjonalną dojrzałość niż jej własna córka. Mimo początkowo negatywnego obrazu jej relacji z zięciem, widzimy momenty, w których pojawia się między nimi nić porozumienia.
Córka za wszelką cenę próbuje włączyć się w dorosłe życie swojej rodziny – życia pełnego tajemnic, błahych kłótni, za którymi kryją się o wiele głębsze konflikty, niż widownia może się początkowo spodziewać. Bohaterka jest samotna, wyalienowana z rodzinnego „ogródka", przez co decyduje się na desperacką próbę zwrócenia na siebie uwagi – wyjazd na głodówkę.
Choć początkowo budzi to niepokój rodziców, szybko przekształca się w kolejną osobistą kłótnię i pretensje między małżonkami, a córka ponownie zostaje zepchnięta poza obszar ich zainteresowania.
Scenografia (Maciej Chojnacki) przedstawia zwyczajny pokój połączony z salonem – miejsce zarówno dramatycznych, jak i rutynowych scen rodzinnego życia.
Muzyka (Paweł Czepułkowski) płynąca z niewidzialnego dla widowni telewizora wprowadza nas w świat opery mydlanej – imitowanej w spektaklu, który mógłby być 2647 odcinkiem tej „seryjnej" rzeczywistości.
Ostatnia scena – nieco nierealistyczna w stosunku do całej reszty – pokazuje to, co ukryte między wierszami: prawdziwy obraz rodziny i traumy, które wszyscy starają się zamieść pod dywan.
W mojej ocenie na szczególną uwagę zasługują aktorzy, którzy wykazali się wysokim poziomem odwzorowania emocji oraz oddania osobowości postaci przez nich granych. Widziałem zagubienie i pustkę w oczach matki, stoicki, ale jednak mocno pesymistyczny charakter ojca, a u córki – postać człowieka szukającego miejsca przy „rodzinnym stole".
To tytuł godny polecenia – źródło refleksji nad relacjami, milczeniem i trudami dorastania kolejnych pokoleń.