Przyjemne z pożytecznym
"Jeszcze bardziej Zielona Gęś" - reż. Jarosław Kilian - Teatr Miejski w GdyniInteligentny i dowcipny tekst, świetna muzyka, kolorowe kostiumy i scenografia oraz szum morza w tle – oto wzór na udany wakacyjny spektakl.
Spektakl „Jeszcze bardziej Zielona Gęś" to najnowsza propozycja Teatru Miejskiego im. W. Gombrowicza w Gdyni – nie tylko dla miłośników absurdalnego poczucia humoru Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Pod przewodnictwem reżysera i scenografa Jarosława Kiliana, zespół tworzy przedstawienie w sam raz na Scenę Letnią w Orłowie: lekkie w formie, dynamiczne i zabawne. Lapidarna, charakterystyczna dla Teatrzyku Gałczyńskiego forma oraz przewijający się przez scenę korowód barwnych postaci, idealnie sprawdzają się w plażowych okolicznościach przyrody.
Scenografia, której nie powstydziłby się pewnie sam Gałczyński, utrzymana jest w stylu surrealistycznym: na podłodze szachownica, drzwi prowadzące donikąd i „kurtyny" wycięte z błękitnego nieba, idealnie korespondują z naturalnym tłem. Kilka elementów scenografii rozstawionych jest bezpośrednio na piasku, co dodaje spektaklowi głębi i przestrzeni. Spektakl rozpoczyna gęganie przelatujących gęsi oraz wkroczenie zielonej, tytułowej bohaterki (świetnie wypadająca w tej roli Elżbieta Mrozińska).
Plastyczny wymiar spektaklu uzupełniają ciekawe kostiumy: kolorowe, momentami równie abstrakcyjne jak scenografia. Widać, że Panie z pracowni krawieckiej (wielkie brawa dla nich) miały dużo zabawy z przygotowaniem strojów. Szczególnie zwraca uwagę jaskrawozielony strój Zielonej Gęsi czy sukienki Mewek.
Spośród skeczy najlepiej zapadają w pamięć Sztuka ekonomiczna „Oszczędny tatuś", w której Maciej Wizner gra na saksofonie (!) „Besame mucho". A także Dramat rodzinny pt. Złoty zegarek. Świetnie wypada jak zwykle utalentowany komediowo Szymon Sędrowski w humoresce „Zaręczyny Grzegrzółki". Żałuję jedynie, że na scenie nie pojawiała się częściej Olga Barbara Długońska, rewelacyjna w piosence „Żelazko".
W spektaklu nie brakuje odniesień do współczesnego życia polityczno-publicznego, z czego szczególnie dumny byłby Gałczyński, którego utwory pełniły rolę satyry obyczajowej. Po cudownej przemianie w namiociku-cudomiociku zamiast mężczyzny widzimy aktorkę ucharakteryzowaną na Conchitę Wurst. Z kolei Maciej Wizner w jednym z najbardziej absurdalnych skeczy pt. „Dziwny kelner" pyta klientów, czy można zapłacić zbliżeniowo.
Na uwagę zasługuje choreografia (Jacek Tomasik), a zwłaszcza scena pokazu mody, czyli „Wszystko o krawatach" w rytm hitu z lat 80', „It's a wonderfull life", W drugiej części pokazu przy akompaniamencie utworu „Nad pięknym modrym Dunajem" aktorzy wykonują przekomiczny układ, który mógłby z powodzeniem pełnić rolę filmiku instruktażowego pt. „Jak poprawnie, i z klasą zawiązać krawat".
Aktorzy bawią się swoimi rolami, a każdy skecz kończy się morałem – Gałczyński miał talent do podawania mądrości w lekkiej, satyrycznej formie. W spektaklu udało się zachować ten charakter Zielonej Gęsi.
Kolejne odsłony teatrzyku przeplatane są bardziej lirycznymi utworami Gałczyńskieg, np. „Piosenka o dwóch siostrach", „Liryka, liryka...". Piosenki łagodzą szalone tempo spektaklu i wprowadzają widownię w bardziej refleksyjny nastrój. Aktorzy popisują się nie tylko świetnym wyczuciem komedii, ale także umiejętnościami wokalnymi. Dorota Lulka oraz Beata Buczek-Żarnecka po raz kolejny udowadniają duży talent, pozytywnie wypada Bogdan Smagacki w lirycznym utworze o sprzedawcy oraz Mariusz Żarnecki w piosence „Maszynka do mięsa".
Doskonale sprawdziła się muzyka skomponowana przez Grzegorza Turnaua, który z wielu utworów Gałczyńskiego stworzył małe arcydzieła. W pamięć najlepiej zapadła mi piosenka „Płacz po Izoldzie" oraz „Ballada o samotnej pompie" – rewelacyjnie wykonana przez Dorotę Lulkę.
Nie mogło oczywiście zabraknąć w spektaklu najbardziej znanego utworu – „Zaczarowanej dorożki" – symbolu zawsze żywej poezji. Gałczyński był niepoprawnym poetą, sam w swoich utworach śmiał się ze swojej miłości do poezji, do liryki.
U Virginii Wolf dzika gęś jest symbolem poezji. Zielona Gęś Gałczyńskiego to poezja przebrana dla niepoznaki w strój komediowy. Pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu, słuchając szumu morza, widzowie mają okazję spędzić trochę czasu z poezją.