Przykry brak trzeciego

"Dzikie żądze" - reż: Zenon Dądajewski, Stefan Friedmann

Reżyserów farsy Johna Tobiasa "Dzikie żądze" jest dwóch: Zenon Dądajewski i Stefan Friedmann. Okazało się, że to za mało. Szkoda.

Wielka szkoda, że dyrekcja teatru Bajka nie wytrwała w trudzie i zniechęciła się przedwcześnie. Kto wie, gdyby tropiła dalej - może złowiłaby jelenia, co o reżyserii jako takiej, głównie zaś o reżyserowaniu fars, ma pojęcie choćby tylko bladozielone? Tak, bladozieloność w zupełności by wystarczyła - Dądajewski i Friedmann byliby ocaleni. A gdyby nawet dyrekcja nie złowiła rogacizny o mózgu w tym kolorze, niechybnie trafiłaby na rogaciznę rozgarniętą w kwestii zasadniczej: co mianowicie jest, a co nie jest dobrym powodem do wystawienia danej sztuki w teatrze.

Od rozgarniętego jelenia Dądajewski i Friedmann uzyskaliby wiele ciekawych informacji. Ze zdumieniem usłyszeliby na przykład, że fakt, iż aktorka Anna Korcz ma nogi dwa razy dłuższe od nóg aktora Friedmanna - to za mało, by Korcz i Friedmanna na scenę wpuszczać w "Dzikiej żądzy". Dowiedzieliby się, że zarabianie na chleb w telewizyjnym teleturnieju to dla Karola Strasburgera wyjście kategorycznie smaczniejsze, niż za procent z biletów przez bite dwie godziny "Dzikiej żądzy" marudzić w przebraniu baby, marudzić katorżniczo i po scenie się snuć jak ongiś Lepper europejskimi korytarzami. O pozostałych - Elżbiecie Zającównie i Piotrze Szwedesie - niczego by się nie dowiedzieli, gdyż o komikach tych niczego powiedzieć się nie da, lecz w zamian usłyszeliby istotę. Otóż - że farsa to nie kubły mętnego kitu dla analfabetycznej gawiedzi, tylko lekkość, którą na scenie utkać należy z zegarmistrzowską delikatnością. Czyli, że czucie mięty do kubłów - to najgorszy powód sięgania po farsę. Fabuły nie podaję, gdyż ona też w kit obrócona została przez Dądajewskiego i Friedmanna. Kitu zaś nie sposób streścić.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
23 września 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia