Przyłapać teatr na teatrze

"Szalone nożyczki" - reż: Sławiński Marcin - Teatr Powszechny w Łodzi

Na pikniku kulturalnym z okazji 20-lecia "Gazety" zespół Powszechnego zagra "Szalone Nożyczki" po raz 484!

Proszę to sobie dobrze wyobrazić. Teatr. 390 osób na widowni, przynajmniej. Tyle jest miejsc, nie licząc widzów, którzy siedzą na dostawkach albo nawet i stoją. To szczęściarze, którym udało się wyrwać bilet w kasie. Bo biletów po prostu nie ma, choć nie należą do tanich. Zapewne połowa z widzów przyszła po raz drugi. A są i tacy, którzy przybyli po raz nasty. Wszystkich można policzyć, bo na widowni pali się światło. Ale nie krępuje nikogo. Widzowie przerywają aktorom, kłócą się z nimi. Co spektakl interweniuje policja. Kogoś legitymują. Wyprowadzają. Bo za ścianą - trup. Czy to nie "Hamlet"? Pudło. Nie chodzi o zwłoki Ofelii. To trup znanej pianistki Izabeli Richter, której mieszkanie sąsiaduje ze scenicznym salonem fryzjerskim. "Szalone nożyczki" w Teatrze Powszechnym.

„Muzo, nie być bokserem to jest nie być wcale / Ryczącej publiczności poskąpiłaś nam” - żaliła się w imieniu poetów Noblistka Wisława Szymborska. Co za wpadka Incipit „Wieczoru autorskiego” powinien raczej brzmieć „Nie być na «Nożyczkach » to jest nie być wcale”. Liczę z kalkulatorem. Każdorazowy komplet na widowni daje pewność, że od premiery do 9 maja 2009 r. „Nożyczki ” obejrzało 188 246 osób! To oznacza, że na każdych pięcioro łodzian - dwoje widziało „Nożyczki ”! Że to idealny temat na każde imieniny. Imprezę pakersów z siłowni z Widzewa, oblewanie doktoratu z farmacji na Kurczakach. I rzecz jasna - party fryzjerów z Polesia. - „Nożyczki ” jednoczą osoby, które są po raz pierwszy w życiu w teatrze i teatromanów, jeżdżących na opery do Warszawy - mówi Ewa Pilawska, dyrektor Powszechnego. - „Nożyczki ” przyciągają niektórych więcej razy, niż niejedna osoba bywa w teatrze w ciągu życia. Ostatnio brałam udział w uroczystości, podczas której jedna z osób zwróciła się do mnie i tłumaczyła: „Na «Szalonych nożyczkach » byłam tylko sześć razy ”.

Słuchając robię się czerwony jak burak. "Nożyczki" widziałem tylko raz, podczas dwieście któregoś wieczoru. A tu tłumy walą.

Mówić "walą" to nie mówić wcale. Tłumy zabierają na widownię reporterskie notesy, by notować poszlaki wskazujące na mordercę. By "prenumerować" sceniczne odzywki. Łączą się w kilkudziesięcioosobowe ekipy, które - korzystając z prawa klaki - przegłosowują winę któregoś z bohaterów. Wydzierają się z frustracji, żeby "głosować na fryzjera-geja", bo tego finału jeszcze nie widzieli, mimo że widzieli już "Nożyczki " kilkakrotnie. Socjologiczny fenomen. - Myślę, że "Nożyczki " odpowiadają na psychologiczną potrzebę każdego z nas, by zostać aktorem - ocenia Pilawska. - Zbiegły się też z modą na talk-show, w których można wyjawić, co nas boli i dlaczego jesteśmy szczęśliwi.

W 1999 r. Łódź wyglądała inaczej. Nie tylko Manufaktura nie istniała. Powszechny Internet był mrzonką, demokratyczna dostępność komórek także. Na polską edycję Big Brother trzeba czekać jeszcze dwa lata. I publiczność wyglądała inaczej. - Wierna konwenansowi zachowywania się tak, jak w teatrze wypada. Nawet młodzież, która przed budynkiem szalała, w foyer potulniała i cichła - wspomina Andrzej Jakubas, asystent reżysera.

I wówczas do Ewy Pilawskiej zadzwoniła z Londynu (dziś pewnie przysłałaby e-mail) tłumaczka Elżbieta Woźniak. Rzec "tłumaczka", to nic nie rzec wcale: to emisariuszka polskich teatrów komediowych na Wyspach Brytyjskich. - Zadzwoniła z wiadomością o bardzo interesującym formacie. Zaciekawiła mnie. Nie fabułą, która jest dość prosta, lecz interaktywnością, wpisaną weń rolą publiczności. Ryzykowną rolą. Mówimy przecież o polskim teatrze komediowym sprzed dwunastu lat, szalenie konserwatywnym, grającym wyłącznie klasykę albo farsy Raya Cooneya, etykietując je nazwą "komedia".

Bo teatr też wyglądał inaczej. Dyrektor Pilawska zaproponowała ryzykowną kooperację stołecznemu Teatrowi Kwadrat, chcąc sukcesem bądź klęską podzielić się po połowie. Po lekturze tekstu dyrektor Edmund Karwański wycofał się. - Więc zaproponowałam tekst Marcinowi Sławińskiemu, który po przeczytaniu odparł, że to absolutnie nieinteresujące „Zrobię jakikolwiek inny tytuł. Dajmy spokój z «Nożyczkami » . Nikt się nie odezwie. Będzie klęska”.

I wówczas Ewa Pilawska podjęła decyzję na miarę druku bestsellera "Harry Potter i kamień filozoficzny" J.K. Rowling, odrzucanego przez inne wydawnictwa. Przekonała Sławińskiego, by wyjechał do Stanów Zjednoczonych na szkolenie. Po spotkaniach ze scenarzystami, socjologami, po zobaczeniu tamtej wersji - uwierzył w możliwość otwartego dialogu z widzami.

Możliwość obróciła się w sukces 28 marca 1999 r. - Na premierze usiadłam w tylnym rzędzie, by wtopić się w widownię - wspomina Pilawska. A tu nasza publiczność odsłoniła nową twarz. Biliśmy się w piersi przed kolegami, że ludzie raz po raz zabierający głos nie byli podstawieni. Lepszej premiery nie moglibyśmy sobie wymarzyć.

Sukces polskiej prapremiery rozchodzi się falą, także za sprawą Sławińskiego, który po szkoleniu w Stanach dostał glejt na granie formatu w całej Polsce. Jeszcze w 1999 r. warszawski Kwadrat zdecydował się, zapraszając Jacka Łuczaka do grania roli Tonia Wziętego. Potem lawina: Teatr Polski, Bielsko-Biała (2001), Teatr Poniedziałkowy, Wrocław (2002), Lubuski Teatr, Zielona Góra (2003), Scena Polska, Czeski Cieszyn (2005), Teatr Bagatela, Kraków (2006), Teatr Dramatyczny, Elbląg (2007), Teatr Nowy, Słupsk (2007), Teatr Muzyczny, Gdynia (2007), Teatr Dramatyczny, Białystok (2007). Nie wszędzie udało się powtórzyć sukces, który jest sukcesem łódzkiej obsady.

Oto Jacek Łuczak jako Antoni Wzięty. Czyli wzięty stylista homoseksualista, król fryzjerstwa i pozerstwa, prowadzi salon "Szalone nożyczki", nad którym mieszka z kotami Jackiem i Plackiem. Ostatnio, bo poprzednie koty nosiły imiona Jola i Olek. Jako ozdobę salonu zatrudnia Barbarę Markowską (w premierowej obsadzie: Ewa Tucholska, dziś Beata Ziejka lub Marta Kuśmirek), auto-fryzjerkę, czeszącą głównie siebie. Klienci to pani Dąbek (Barbara Lauks / Mariola Krysińska), elegantka z wyższych (czytaj: politycznych) sfer w drodze z Manufaktury do Paryża oraz Edward Wurzel (Artur Majewski), handlarz antykami, czyli zwykły cwaniak pozujący na biznesmena.

Spektakl, do jakiego przyzwyczaił nas europejski teatr, w którym aktorzy grają role z pamięci, trwa tylko 23 minuty. Bo w 23 minucie za ścianą zostają znalezione zwłoki pianistki. Salon staje się aresztem, obsługa i klienci - podejrzanymi. Śledztwo prowadzi Dominik Kowalewski (Piotr Lauks), Sherlock Holmes z Bedonia, przenikliwy tajniak w stopniu porucznika, za asystenta mając nieprzesadnie rozgarniętego Michała Tomasiaka (Andrzej Jakubas). Pozostałe dwie godziny to improwizacja. Bo napisana w latach 60. sztuka Paula Pörtnera jest rodzajem formatu, dostosowywanym za każdym razem do lokalnych warunków.

I miejscem na inteligentny (chyba pierwszy na polskich scenach) product placement. Klienci łódzkich "Nożyczek " jeżdżą do Manufaktury, ubierają się w Wólczance, Hexaline i Olimpii, kibicują łódzkiej drużynie (scena telefonu do trenera Legii Warszawa budzi zawsze szalony aplauz). - Każdego wieczora wchodzę z dzisiejszą gazetą, notabene z łódzką "Gazetą Wyborczą" - mówi Jakubas. - To mały znak teatralny, a wielki znak dla widzów, którzy znają nagłówki, którzy czytali je tego samego dnia rano. I jeśli przysłowiowy Adam Małysz skacze, to w trakcie spektaklu informujemy o wyniku.

Tomasiak, którego gra, jest także odpowiedzialny za zabezpieczanie dowodów rzeczowych, jeśli życzą sobie tego widzowie. Widzowie mogą dotknąć wszystkiego: garnka z przypalonym gulaszem czy moherowego fartuszka Tonia. Telefon też jest prawdziwy. Można z niego zadzwonić nawet do siebie do domu. No i do rezydencji pani Dąbek oczywiście.

Dla niektórych to już zbyt wiele. Ewa Pilawska wspomina anegdotę o mężczyźnie, który wszedł na scenę, zadzwonił pod wskazany numer, usłyszał w słuchawce "Rezydencja państwa Dąbek" i - Dostał ataku histerycznego śmiechu. Aktorzy początkowo śmiali się z nim. Potem usiłowali mu jakoś pomóc. Ale akcję trzeba posunąć dalej, a człowiek nie jest w stanie nawet wydusić słowa, a co dopiero zejść ze sceny

A niektórzy usiłują przyłapać teatr na teatrze. Ostatnio przyszedł mężczyzna, który cały spektakl oglądał jak gdyby z boku, uśmiechając się i z powodu zdarzeń scenicznych, i na reakcje widowni. Od razu widać, że to spec z branży reklamowej. W scenie z telefonem - zgłasza się. Wchodzi na scenę, na której ani aktorzy, ani światła reflektorów, ani energia publiczności - nic go nie tremuje. I przeprowadza przez telefon prawdziwe kilkunastominutowe śledztwo. Po czym zdaje relacje zahipnotyzowanej publiczności. I zgarnia gigantyczna owację. Wszyscy się pytali, czy nie był podstawiony Nie był. Więc skoro telefon jest prawdziwy, może trup Richterowej także

Prawdziwe są też relacje z widzami. Podczas przerwy Piotr Lauks idzie prowadzić śledztwo wśród widzów w foyer, Andrzej Jakubas zostaje na scenie. Aktorzy nie mogą zejść w kulisy, są przecież podejrzani o morderstwo. Wtedy podchodzą do nich widzowie z puszkami coli w humanitarnym geście.

Bo to w ogóle humanitarny spektakl. Jakubas zaświadcza: - Tłumaczyłem raz jednemu nauczycielowi, że rzecz z racji wspólnego z widownią oceniania naszej codzienności może nie jest odpowiednia dla tak młodej młodzieży, nie mówiąc o przekleństwach. Nauczyciel odparł, że nie zna przedstawienia, które byłoby lepszym teatralnym startem, bez nudy i moralizatorstwa.

- Więc ile jeszcze lat Teatr Powszechny będzie grał "Szalone nożyczki"? Wyobraża sobie Pani, że Jacka Łuczaka zastępuje nowy kolega? - pytam Ewę Pilawską. Odpowiedź ucina dyskusję: - A kto powiedział, że fryzjer nie może mieć 75 lat, nich mi pan powie?

Leszek Karczewski - recenzent teatralny łódzkiej "Gazety Wyborczej" w sezonach 2001-2008, adiunkt ITLTiSA UŁ, kierownik Działu Edukacji Muzeum Sztuki w Łodzi

Leszek Karczewski
Gazeta Wyborcza Łódź
8 maja 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...