Przyszedł Gombrowicz do Mrożka...

"Dowód na istnienie drugiego" - reż. Maciej Wojtyszko - Teatr Narodowy w Warszawie

Miesiąc z Teatrem Narodowym w Warszawie jest okazją do poznania repertuaru charakterystycznego dla naszej sceny narodowej. Drugą propozycją wśród czterech zaproszonych do Gdańska tytułów był "Dowód na istnienie drugiego" w reż. Macieja Wojtyszki - błyskotliwa wariacja na temat spotkania Witolda Gombrowicza ze Sławomirem Mrożkiem.

Leżaki, stolik i parasol ogrodowy. Na nich opalające się Mara Obremba (żona Mrożka), Maria Paczkowska (przyjaciółka Mrożka i Gombrowicza) i wiercący się Sławomir Mrożek, nie mogący znaleźć dla siebie miejsca. Po długiej milczącej scenie wieści o pobycie Gombrowicza w okolicy i zaproszeniu Gombrowicza przynosi Bohdan Paczowski. Autor "Tanga" (jeszcze młody, ale już zauważony w Polsce i na świecie pisarz) wiadomość tę przyjmuje z popłochem, ale w charakterystyczny dla siebie sposób - milcząco. Tak zaczyna się "Dowód na istnienie drugiego" autorstwa i reżyserii Macieja Wojtyszki.

To jednak dopiero wtargnięcie do dramatu "Dowód na istnienie..." i na scenę Witolda Gombrowicza uzmysłowi jak małomówną postacią jest Sławomir Mrożek, który potokom słów, słownemu podszczypywaniu i jawnym prowokacjom mistrza Gombrowicza przeciwstawia wymowne, pełne zakłopotania milczenie, doprowadzając tym brylującego na salonach światowca Gombrowicza do głębokiej frustracji.

Nim do ich spotkania dojdzie, Wojtyszko przygotowuje paradoks w stylu innego mistrza, Jerzego Jarockiego. Gombrowicz wraz z Ritą Labrosse i malarzem Kazimierzem Głazem zjawiają się u Paczowskich (gdzie pomieszkuje Mrożek z żoną) pod nieobecność gospodarzy. W tej sytuacji wszystko wydaje im się niezręczne - zarówno spotkanie w cudzym domu powracających gospodarzy, jak i wycofanie się, skoro już się weszło do środka, i oczekiwanie przed domem. Ten typowy dla Jarockiego (przez lata związanego z Teatrem Narodowym wybitnego reżysera) paradoks służy Wojtyszce by zręcznie przedstawić Gombrowicza podobnie jak wcześniej Mrożka, na tle najbliższych przyjaciół.

Cały spektakl kręci się wokół tej dwójki. Milczący, gburowaty Mrożek przez cały pierwszy akt wydobędzie z siebie ledwie kilkanaście słów, choć niemal cały czas uczestniczy w konwersacjach bohaterów i jest nieustannie nagabywany przez Gombrowicza zaintrygowanego młodym pisarzem. Mrożek na tle wygadanego, elokwentnego starego mistrza jest skrytym, wycofanym, zamkniętym w sobie introwertykiem. Grający go Cezary Kosiński doskonale oddaje podszytą szacunkiem nieporadność i konsekwentnie defensywną postawę Mrożka wobec ekstrawertyka Gombrowicza.

Zdesperowany autor "Ferdydurke" (w tej roli fantastyczny Jan Englert) posuwa się do intryg (np. pomysłu, by malarz Głaz złożył mu publiczny hołd klękając przed nim na kolana) i kreuje się na genialnego, spełnionego mistrza, wprawiając tym Mrożka w jeszcze większe zakłopotanie. Ten taniec starego tokującego samca nie zaspokaja go jednak. Gigantyczna megalomania, samouwielbienie i próba traktowania bliskich jak swojego prywatnego dworu prowadzą go do kreowania i reżyserowania zdarzeń, które dobrze wypadną w jego "Dziennikach", traktowanych jako dzieło życia.

Choć oś dramaturgiczna konsekwentnie skupiona jest na dwójce Mrożek - Gombrowicz, inni też mają swoją rolę do odegrania. Erotyzm i wdzięk kokietki zainteresowanej mężczyznami sukcesu wnosi Maria Paczowska (w tej roli Monika Dryl), zaś w inteligentną pierwszą żonę Mrożka, Marę Obrembę, która zdecydowanie najciekawszą scenę buduje nad sztalugą podczas szermierki słownej z Gombrowiczem wciela się Patrycja Soliman. W roli lalki, błyskotki w rękach mistrza występuje mówiąca tylko po francusku Rita Labrosse, później żona Gombrowicza (Kamilla Baar). Mniej wyraźni na scenie, choć niezbędni w reżyserskiej układance Macieja Wojtyszki są Grzegorz Kwiecień (jako Bohdan Paczowski) i Marcin Przybylski (Kazimierz Głaz).

Szkoda, że w dużo słabszym drugim akcie napięcie wywołane intrygującym milczeniem Mrożka zostaje zniesione. Rozmawiający z Gombrowiczem bohater Kosińskiego od razu przestaje być równorzędnym partnerem dla starego mistrza, nawet jeśli nie da wciągnąć się w jego intrygę przeciw Ricie i da mu wreszcie mata w partyjce szachów. Także sama sztuka Wojtyszki wpada na mieliznę przesadnie rozbudowanych wątków pobocznych (wyjazd Rity), z których niewiele wynika. Mimo to spektakl Teatru Narodowego należy ocenić wysoko - to z pewnością nie wybitny, ale godny reprezentant repertuaru Teatru Narodowego, z mistrzowską, zniuansowaną kreacją Jana Englerta.

***

W ramach Miesiąca z Teatrem Narodowym pokazane zostaną jeszcze dwa tytuły: "Kotka na gorącym blaszanym dachu" w reż. Grzegorza Chrapkiewicza 20 i 21 listopada oraz "Udręka życia" w reż. Jana Englerta 29-30 listopada. Na oba spektakle nie ma już biletów.

Łukasz Rudziński
http://kultura.trojmiasto.pl
14 listopada 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...