Publiczność oczarowana, czy rozczarowana?

"Czarodziejski flet Mozarta" - reż. Agnes Salamon - Teatr im. Andersena w Lublinie

Dziecko jest wdzięcznym widzem, ponieważ ma zatartą granicę pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Owa specyfika widzenia świata może stanowić idealne pole do dialogu, nie tylko na płaszczyźnie teatralnej, ale także edukacyjnej. Wymaga to jednak współpracy pomiędzy środowiskami artystów i pedagogów, zaś inscenizowany materiał powinien zazębiać się z całokształtem pracy wychowawczo-dydaktycznej. Niestety do takiej współpracy dochodzi bardzo rzadko, zaś artyści teatralni zdają się niedostatecznie rozumieć możliwości percepcyjne swoich adresatów.

Moją tezę poniekąd potwierdza spektakl przygotowany przez zespół Teatru im. H. CH. Andersena w Lublinie. „Czarodziejski flet Mozarta" to przedstawienie oparte na motywie jednej z oper słynnego kompozytora, która mówi o konflikcie pomiędzy Królową Nocy a Sarastro. Kilkunastoletni Mozart zupełnie przypadkowo wplątuje się w rywalizację pomiędzy dwoma teatrami lalkowymi, w efekcie czego podejmuje się wyzwolenia córki Królowej Nocy, będącej jednocześnie dyrektorką jednego z współzawodniczących ze sobą teatrów. Wyprawa młodzieńca okazała się jednak trudnym zadaniem zarówno dla scenicznego bohatera, jak i dla oglądających go widzów. Mozart musiał zmierzyć się z licznymi wyzwaniami, podstępami i towarzystwem nieprzewidywalnego marionetkarza - EmanuelaSchikanedera, zaś publiczność została zobligowana do podążania za tą, jakże zawikłaną fabułą. Niełatwe imiona scenicznych bohaterów oraz elementy teatru w teatrze dodatkowo utrudniały percepcję widzów, szczególnie tych najmłodszych. „Czarodziejski flet Mozarta" nie jest przedstawieniem dla przedszkolaków, ani dla dzieci na etapie wczesnoszkolnym. Skomplikowana akcja, trudne słownictwo i wyrafinowany humor zdecydowanie wykraczają poza możliwości najmłodszych widzów, ci nie będą śmiali się z żartów na temat Bachusa, ponieważ nie mieli jeszcze na tyle do czynienia z mitologią grecką, by zrozumieć dowcip.

Zdecydowanie przychylniej oceniam oprawę sceniczną oraz sposób realizacji. Wyrazy uznania za wykorzystanie marionetek, które tworzyły swoistą chemię z animującymi je aktorami. Niestety coraz rzadziej można je zobaczyć na teatralnych deskach. Magiczne marionetki, lalki, czy pacynki coraz częściej są zastępowane przez aktorów, a szkoda, bo animowanie wszelkiego rodzaju lalek jest bardzo bliskie dzieciom, które niemal każdego dnia robią to intuicyjnie w czasie zabawy. Równie duże brawa za muzykę na żywo. Ambitne kompozycje Rafała Rozmusa wzbudziły pozytywne zainteresowanie widzów, którzy mogli rozkoszować się brzmieniem klasycznych melodii, podglądając równocześnie muzyków podczas pracy. Nietuzinkową melodię dopełniała minimalistyczna i bardzo umowna scenografia oraz kostiumy autorstwa Andrei Költringer. Wyblakłe kolory oraz krój scenicznych kreacji sugestywnie kojarzyły się z austriackim stylem sprzed kilku epok. Całość przypominała lekko zakurzoną, ruchomą widokówkę.

Spektakl broni się pod względem aktorskim na tyle, na ile pozwalał na to scenariusz. Najciekawiej wypadli: Mirella Rogoza-Biel (Papagena) oraz Bogusław Byrski (Papageno), chociaż należy dodać, iż właśnie ci aktorzy mieli do zagrania najbarwniejsze role.

Przedstawienie przygotowane przez lubelski teatr, pomimo kilku zastrzeżeń, należałoby potraktować jako wymagającą lekcję, w czasie której zarówno dzieci, jak i dorośli muszą wykonać niemały wysiłek intelektualny. Spotkanie to z pewnością uczy cierpliwości, uważnego słuchania oraz szacunku do sztuki. Ów spektakl stanowi także doskonałą okazję do posłuchania nieco ambitniejszej muzyki, nie tylko takiej, jaką można usłyszeć na co dzień w radio. To wymaga pewnego wysiłku, ale takie staranie przynosi pozytywne rezultaty na przyszłość. Szkoda, że zaznajamianie najmłodszych widzów z twórczością operową nie przybrało bardziej atrakcyjnego dla nich kształtu, ale jak to w życiu bywa, nie zawsze nauka i zabawa idą w parze. Być może zasada „uczyć bawiąc" jest jedynie nieosiągalnym ideałem, ale jeśli mogę wybierać, to z pełną świadomością własnej naiwności, pozostanę w kręgu marzeń i ideałów.

 

Magdalena Mąka
Dziennik Teatralny Lublin
30 czerwca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...