Publiczność zawsze mnie wzrusza

rozmowa z Bogusławem Kaczyńskim

Rozmowa z Bogusławem Kaczyńskim, krytykiem muzycznym prowadzącym koncert "Wielka sława to żart":

W tym roku odbędzie się już 16. edycja Festiwalu im. Krystyny Jamroz. Jak wspomina pan patronkę festiwalu? 

Bogusław Kaczyński: Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że właściwie wychowałem się na Krystynie Jamroz. Jako uczeń szkoły podstawowej jeździłem na wakacje do Wrocławia, gdzie mieszkał mój wuj, i chodziliśmy wspólnie na przedstawienia. Wtedy właśnie byliśmy świadkami wielkich sukcesów Krystyny Jamroz w Operze Wrocławskiej. Widziałem ją w wielu świetnych rolach, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci w "Aidzie". Potem obserwowałem jej znakomite role w Teatrze Wielkim w Warszawie, z którym właściwie związana była do końca życia. Z tą wybitną artystką łączyła mnie bliska znajomość. Byliśmy wiele razy za granicą. 

Czym, pana zdaniem, Krystyna Jamroz wyróżniała się spośród innych artystek?

- Od początku swojej kariery, czyli od czasów wrocławskich, charakteryzowała się tym, że w jej śpiewie był ogromny ładunek dramatyczny. Publiczność była oczarowana brzmieniem jej głosu. To był prawdziwy sopran dramatyczny w światowej skali. W powojennej Polsce taki glos był naprawdę unikatowy. Do tego dochodziła jej ekspresja sceniczna i znakomita prezencja. Krystyna była wyjątkowo ładną i zgrabną kobietą, co zawsze robiło wrażenie, kiedy oglądało się ją w rolach dramatycznych, operowych. Na scenie było na kogo popatrzeć. W życiu prywatnym była niezwykle mila, serdeczna, bardzo towarzyska. 

Jak się zrodziła idea Festiwalu im. Krystyny Jamroz? 

- To ja przed laty rzuciłem hasło: zróbmy w Busku festiwal Krystyny Jamroz. Było to w dniu odsłonięcia tablicy pamiątkowej na domu, w którym urodziła się artystka. Odsłanialiśmy tę tablicę w obecności kamer, a potem w przepięknym sanatorium Marconi prowadziłem koncert z udziałem Hanny Rumowskiej, Bogdana Paprockiego, Romy Owsińskiej. Przybyłym tłumom rzuciłem hasło, by zorganizować Festiwal Krystyny Jamroz. I przyznam, że nie miałem świadomości, że tę ideę uda się tak szybko zmaterializować.

Pan bardzo silnie oddziałuje na tłumy melomanów... 

- Od rzucenia hasła do jego realizacji długa droga, bo trzeba jeszcze życzliwości władz, ale ta na szczęście była. Cieszę się, że dyrekcję tych festiwali objął Artur Jaroń, znakomity pianista kielecki, który cale serce wkłada w tę imprezę. Obserwuję z uwagą jego pracę, bo co roku prowadzę koncert finałowy. 

Co usłyszymy w tym roku?

- Staram się co roku zapraszać innych artystów i przygotowywać inny repertuar, i pamiętać, żeby zawsze było to atrakcyjne dla publiczności. Nie zmienia się tylko patronka festiwalu i nie zmieniam ja, stale obecny na scenie. W tym roku w pierwszej części będzie koncert gwiazd operowych, w drugiej usłyszymy muzykę operetkową, musicalową, nie zabraknie rzecz jasna pieśni neapolitańskich i piosenek. Z jednej strony wielki repertuar: Gremin z "Eugeniusza Oniegina" i "Norma" Belliniego, i oczywiście "Traviata" Verdiego, a w drugiej części, której gwiazdą będzie Grażyna Brodzińska - najsławniejsze fragmenty muzyki popularnej. Artystom towarzyszyć będzie znakomita orkiestra Filharmonii Śląskiej pod batutą Mirosława Jacka Blaszczyka, z którą bardzo często i bardzo chętnie występuję.

Cieszę się, że jest pan już w świetnej formie i po wielu poważnych perturbacjach zdrowotnych odzyskuje pan sity, za co wielu melomanów trzymało kciuki... 

- Odczuwałem i nadal odczuwam niezwykłą serdeczność. Na koncertach, które prowadzę, bardzo często jestem wzruszony zachowaniem widowni, która wstaje z miejsca na moje wejście. Ta życzliwość i sympatia dają mi ogromną siłę.

Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita
3 lipca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia