Pułapka teatru

"Nosorożec " - reż. Artur Tyszkiewicz - Teatr Dramatyczny im. Gustawa Holoubka

Ostatnia premiera Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy Nosorożec Eugene Ionesco w reżyserii Artura Tyszkiewicza mogła stać się ważnym głosem w dzisiejszej, może mało zauważalnej, dyskusji o skali konformizmu społecznego.

Podporządkowaniu jednostek, trendom i wyzwaniom współczesności - korporacjom, facebookowi czy nowej fali nacjonalizmów. Jednak inscenizacja jest lukrowanym pejzażem, pełnym kolorytu naszej rzeczywistości, gdzie głębsza myśl została zastąpiona dekoracyjnym, wydestylowanym obrazem, który można nazwać kreską firmową sceny z Pl. Defilad.

Inscenizator posiadając pomysł ukazania współczesnych nosorożców, nie spostrzegł chyba największej pułapki we własnym projekcie artystycznym. Tekst Ionesco traktuje o skali podporządkowania, ujednolicania i stawania się nosorożcami przez ogół słabego, zastraszonego społeczeństwa. Jednak pierwsza scena spektaklu, smsowego dialogu bohaterów i sekwencje rozegrane w biurze są odpowiedzią na dzisiejszy problem unifikacji społecznej. Czy nikt z realizujących spektakl nie zauważył, że mechanizacja, sztuczne powtarzanie czynności jest niczym innym jak zgodą na narzucony reżim i jemu podleganie? Pojawienie się pierwszego zwierzęcia nic nie zmienia, gdyż wszyscy już są na wskroś przesiąknięci jednym wzorcem i dyktaturą biurokracji. Sprzeciw Berengera jest sztucznym gestem, gdyż sam dawno jest zastraszony i całkowicie podległy machinie nadzoru. Chybione są zabiegi reżysera, gdyż wiele z nich jest całkowicie niezrozumiałych: nie wiadomo jaki cel ma umiejscowienie dwójki staruszków w windzie, która nie wiadomo dokąd zmierza, epizody które mają być groteskowe są trywialne i śmieszne, a sztuczne upadki tak markowane, że wywołują grymas współczucia i zawstydzenia publiczności.

To spektakl niby klarowny i zwięzły, ale powstały bez logicznego zamysłu. Trudno odnaleźć ideę, która przyświecała wystawieniu tego tekstu w dniu dzisiejszym, a przecież motywów jest wiele, cały nasz świat jest narażony na chęć podporządkowania i unicestwienia niezależności. Dopełnieniem dramaturgicznej bezradności jest scenograficzny realizm. Wręcz skrajne odwzorowanie biura. Analogicznie jak w Absolwencie, wystawionym parę miesięcy temu, mamy ikeowski wzorzec, który ma zachwycać odbiorcę. To teatr bez metafory i szansy własnej interpretacji, prostych kresek i banalnych opowieści.

Teatr Dramatyczny zmienił wystrój. Stare, wyświechtane krzesła zastąpiły wygodne pluszowe fotele. I to jedyna zmiana na lepsze dyrekcji Tadeusza Słobodzianka. Szkoda tracić czas na taki teatr. Wolałem niewygodę z Krystianem Lupą, Krzysztofem Warlikowskim, Piotrem Cieplakiem, Pawłem Miśkiewiczem niż senną artystyczną pustkę obecnej dyrekcji.

Benjamin Paschalski
niezlesztuki.blogspot.com
3 grudnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...