Punkowa szydera w kołtuna

19. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski w Gdańsku

Wstrząśnięci, zmieszani, pozbawieni złudzeń - o skutkach dwukrotnego spotkania z angielskim zespołem. Tylko czy wszyscy zrozumieli przekaz?

The Nationalists, the Socialists,

The Communists, the Capitalists

They all agree you don't exist

And they all watch as you slash your wrists.

They treat you like you're a disease

They all do with you as they please

They all watch as you bleed

They bleed you of your dignity

(fragment tekstu piosenki "Gypsy Lament")

The Tiger Lillies na Festiwalu Szekspirowskim stali się w dwóch odsłonach (koncertowej i spektaklowej) przewrotnym komentarzem artystycznym do tego, z czym kojarzony jest Gdański Teatr Szekspirowski. Splendor kreacji (vide: architektonicznej), kult jednostek wpływających na "być albo nie być" idei, nowy wymiar kultury dla wybranych, mariaż biznesu, polityki oraz instytucji kultury, zapotrzebowanie na mieszczańską akceptację to wiodące elementy inteligenckiej hamletyzacji miejsca i czasów. Zdystansowani Anglicy, kontestujący poprzez sztukę przestępczy charakter istnienia i kapitalizmu, to znakomite, tubalne lustro, rozprawiające się z pojęciami, postawami i brakiem aktywnego sprzeciwu. Nic, tylko punk, nic tylko anarchia.

Rolą sztuki jest poruszać, rolą artysty utrwalać, kreować i manifestować. The Tiger Lillies koncertowo przyjęli formułę lubieżnej prowokacji społecznej, wpisanej w strukturę teatralizowanego występu kabaretowego, choć pozbawionego dodatkowych komentarzy między utworami. Nie nawiązywali kontaktu z publicznością, co wzmagało u jednych rozczarowanie, innym pozwalało na niczym nieskrępowaną zabawę. A bawiono się przy utworach podanych w formie dużych i małych bluźnierstw. Podrygiwanie "wymuszała" skoczność rytmów, a czarny humor podany niezwykle perfekcyjnie otarł się o zbiorowy gwałt na wartościach. Operowa ironia, podkreślana falsetem Martyna Jaquesa, "wydymała" słowa, czyniąc z nich demonstrację wolności i dezynwoltury. Postmodernistyczne skłonności gatunkowe pozwalały zresztą korzystać z różnych form i struktur. Mogliśmy zatem podziwiać mroczną balladę cygańską "Gypsy Lament" czy "Banging in the Nails", manifestacyjnie "szatańską" wypowiedź nawiązującą do zgnilizny duchowej, jaką sobie zafundowaliśmy. Czyżby bukiet kwiatów, jaki został położony na scenie podczas tego ostatniego utworu to wyraz poparcia dla poczynań zespołu czy raczej cichy płacz komentujący ich bezczelność artystyczną?

Przecież ostentacyjny song "Eternity" z powtarzanym "Will you take the rope, when you've got no hope" może ukołysać nawet najbardziej zagorzałego przeciwnika samobójstw:

Kto nie uwierzyłby klownowi w słowa piosenki: "My whole life it is misery / my whole life it is grief / the face-paint it just hides my soul / my life is a deceit" ("Clown"). Przestraszyć się można również wtedy, gdy padają słowa "Body Hanging": I saw your body hanging from a tree / I saw your body I'm guilty / I've killed my wife and my baby too / And now I've killed you. I jak gdyby nigdy nic następuje podsumowanie: "a devils child still born" ("Devil's Child").

Gdański, prawie półtoragodzinny koncert, był kolejną okazją w Polsce (ósmą od 2004 roku), aby doświadczyć obecności mroku i sensów serwowanych przez doświadczonych Martyna Jaquesa i Adriana Stouta (Jonas Golland na perkusji zastąpił od niedawna Adriana Huge'a) gatunkowo wciąż poszukujących. Rozpoznać w ich graniu można bez problemu rock: alternatywny, eksperymentalny, indie, punk, muzykę klezmerską, cygańską, operowe pastisze, kabaretowe skłonności do wynaturzania, choć umocowane w tradycji europejskiej.

"The Tiger Lillies grają Hamleta" to zupełnie nadzwyczajna interpretacja tekstu Szeskpira. Spektakl na pograniczu cyrkowego koncertu w operze dla wielu widzów stał się bezsprzecznie najważniejszym wydarzeniem podczas jeszcze niezakończonej 19. edycji Festiwalu Szekspirowskiego.

Przedstawienie w wykonaniu zespołu oraz aktorów Teatru Republique z Kopenhagi, z powodzeniem odbierane od 2012 roku na całym świecie, to bardzo gorzka kontestacja świata napędzającego się materiami: władzy i posiadania. Nic nie umyka uwadze Martynowi Jaquesowi, będącego narratorem/bardem, nic, co czyni ten świat wybrykiem natury zmierzającym do katastrofalnej pustki. Lider The Tiger Lillies staje się niczym Horatio upoważnionym do głoszenia uczciwie sprawy o Hamlecie. Od początku pieśniarz informuje o smrodliwym brudzie świata, gdzie królowie zapominani są z dnia na dzień, a każde działanie podlega ocenie obowiązującej w grze pozorów. Wszędzie grzech, wszędzie mrok. W powietrzu unoszą się nieśmiertelne słowa: "the king is dead, long live the king".

Deformacja i "deformatywność" odbywają się zarówno na poziomie słowa, jak i obrazu. Wielopoziomowe konstrukcje werbalne piosenek wymuszają konstrukcje choreograficzne, świetlne oraz scenograficzne. Ludzie niczym marionety poruszają się zarówno dzięki sznurkom, jak i sile odśrodkowej. Proporcje i perspektywa stają się względne wobec nieprzerwanej satyry na człowieka. To słowo okazuje się komentarzem i motorem działań, jednak Szekspira w tym Szekspirze jest niewiele, może 5%. Wątki i postaci okrojone do minimum korespondują z tekstem dramatu, jednak na pierwszym planie pozostaje spokojny, upiorny klown. Szczególnie w drugim akcie żadna z postaci nie jest w stanie powstrzymać panoszącego się, coraz bardziej niewygodnego upiora z akordeonem.

Reżyser Martin Tulinius pozwolił, aby postaci były sztuczne i pozbawione psychologii. Taniec i ruch prowadzą widza zmysłowo przez kolejne sceny, do świata odwróconych proporcji, jak we śnie, gdzie chodzenie na krawędzi i nadmarionety sa możliwe. Pięcioro aktorów wpisanych zostaje w świat groteski także dzięki swoim atrybutom fizycznym. Gertruda niczym cyrkowa osobliwość jest bardzo wysoka (dodatkowo gra na kilku instrumentach, w tym monstrualnej tubie), starzec Klaudiusz to zwalisty morderca ojca Hamleta, zwinna Ofelia ma porcelankową buzię, co jakiś czas ozdabianą czepkiem (posiada akrobatyczne zdolności), proporcjonalnie zbudowany, silny Hamlet wzbudza podziw. I choć jego misją staje się wypełnienie obowiązku pomszczenia ojca, do końca posiada przyjemny wizerunek młodzieńca.

Walorem spektaklu są wizualizacje przedstawiające zarówno konkretne sceny, jak utonięcie Ofelii w morskich odmętach, są także dopełnieniem i komentarzem do sytuacji. Atutem pozostaje ograniczona scenografia z dominującą, wielką ścianą, spełniającą rolę pudełka, gry planszowej, trumny i tła nadchodzącej katastrofy. Najbardziej jednak urzekły mnie słowa piosenek, ich adekwatność przy jednoczesnej wieloznaczności. (...)

The Tiger Lillies wlali ożywczy, artystyczny niepokój, sprowokowali do aktywnej uważności, pokazali środkowy palec i "pękli" balon samozachwytu nad snobowaniem wynikającym z bycia człowiekiem.

Katarzyna Wysocka
gazetaswietojanska.org
10 sierpnia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...