Puste słówka, czyli rzecz o frazesach

"Napis" - reż: Norbert Rakowski - Teatr w Kaliszu

Kolejna premiera w kaliskim teatrze to nie pamflet na "polityczną poprawność", lecz na bezmyślność

W spektaklu zobaczymy m.in. Bożenę Remelską i Macieja Grzybowskiego.

Norbert Rakowski ma szczęście do dobrze napisanych sztuk, których siłą są doskonałe dialogi. Bywalcy sceny nad Prosną do dzisiaj wspominają znakomitą, wystawioną tutaj w 2003 roku "Sztukę" Yasminy Rezy. Podobnie może być w przypadku wyreżyserowanego przezeń "Napisu", najnowszej propozycji kaliskiego teatru, która swoją premierę miała 10 grudnia. Tekst francuskiego dramatopisarza, Geralda Sibleyrasa, to lekko napisana historia osadzona w realiach współczesnego Paryża. Miejsce akcji jest tu zresztą umowne, bowiem bohaterami tej sztuki równie dobrze mogliby być mieszkańcy Warszawy, czy jakiegokolwiek innego dużego, europejskiego miasta.

Scena, na której rozgrywa się akcja dramatu przypomina trochę ring bokserski. Bo i faktycznie tak jest: bohaterowie "Napisu" walczą na słowa, a rozkład sił, chociaż nierówny, nie przesądza o wyniku tej rozgrywki, którą bacznie, z każdej strony, obserwują widzowie. Wydaje się, że to oni są nie tylko ścianą, od której śmiechem odbijają się jałowe rozmowy bohaterów, ale i ich sumieniem, chociaż z początku wydaje się, że to krystaliczni i bardzo dobrzy ludzie. Co prawda wydają się trochę zmanierowani i do bólu grzeczni, ale poza tym - nie ma się do czego przyczepić.

Zarzewiem konfliktu między mieszkańcami paryskiej kamienicy staje się ów tytułowy napis, wulgarne hasło pod adresem pana Lebrun, nowego lokatora, wyryte na ścianie windy. Obrażony Lebrun (w tej roli Maciej Więckowski) puka więc od drzwi do drzwi, szukając zrozumienia u sąsiadów. Zamiast tego wzbudza ich niepokój, a siebie samego skazuje na ostracyzm. Z kolei z - wydawałoby się - wykształconych, postępowych mieszkańców wychodzi kołtuństwo i brak umiejętności samodzielnego myślenia. Nie rozumieją racji nowego sąsiada, wyśmiewają jego pytania, ferują absurdalne wyroki oparte na nośnych hasłach i co chwilę powołują się na "tolerancję i jawność" (ulubione hasło pana Bouvier, postaci świetnie zagranej przez Macieja Grzybowskiego, która w końcu zrzuca kostium dobrego mieszczanina i wyzywa Lebruna od faszystów), których sami nie potrafią zdefiniować, więc nadrabiają mądrą miną i wyszukanym gestem. Jak bohaterowie filmów Barei bezrefleksyjnie uczestniczą w narodzinach "nowych, świeckich tradycji", jak Święto Dzielnicy czy Chleba. Sami sobie nie mają oczywiście nic do zarzucenia - mimo upływających lat starają się być do przesady nowocześni i otwarci, niczym

Młodziakowie z powieści Gombrowicza.

Sztuka Sibleyrasa uderza nie w tzw. polityczną poprawność, czy tolerancję, ale bierze się za bary z brakiem zrozumienia tychże idei, głupotą i pogonią za uznaniem i akceptacją środowiska. Przy okazji reżyserowi wraz z aktorami udało się wydobyć ze sztuki drugie dno - nieumiejętność słuchania innych. Dla bohaterów "Napisu" to norma, bo w końcu ich samych zagłusza własne pustosłowie.

(-)
Ziemia Kaliska
22 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...