Pytanie bez odpowiedzi

"Mewa" - reż: Paweł Miśkiewicz - Narodowy Teatr Stary w Krakowie

Przedstawienie Miśkiewicza ogląda się z przyjemnością - teatralna sytuacja bawi i intryguje, lecz stawia także pytanie o sens sztuki. Pytanie, które w "Mewie" pozostaje bez odpowiedzi

Intrygująco skonstruowana scenografia otwiera pole do licznych domysłów i interpretacji. W tle sceny znajdują się drzewa – element dekoracji żywcem wyjęty ze skrajnie realistycznego (Czechowowskiego?) teatru. Przed nimi, zwrócone ku sobie, kilka rzędów krzeseł – to nawiązanie do (meta)teatralnej sytuacji, jak i pokazanie „skazania” bohaterów na życie, nierozerwalnie myślą związane ze sztuką, jak i samych siebie. Wszystko tu jest teatrem i jednocześnie nie jest nim nic. Nie wiemy, w którym momencie aktorzy grają swoje role, czy w ogóle mają jakiekolwiek role. Scenografia nie sugeruje jednoznacznie, że jesteśmy w teatrze, nie tworzy także dosłownego miejsca akcji. Rozmowy toczą się o sztuce, która jest tu traktowana jako sedno współczesnego istnienia. Trigorin mówi, że wiedzie piękne życie, lecz prześladuje go bardziej pisanie o nim niż samo w nim uczestniczenie. Trieplew nie może znaleźć dla siebie miejsca w rzeczywistości – obsesyjnie noszący w sobie obraz matki, miota się po scenie, próbując się z niego wyzwolić. Lub chociażby takie wyzwolenie odegrać.

Wśród licznych tematów, jakie można znaleźć w „Mewie”, znajduje się także mocno wyeksponowany konflikt pokoleń. Mniej – choć także – widoczny jest temat przemijania, tak ważny dla Czechowa. U Miśkiewcza nawet upływ czasu omawia się w kontekście sztuki. Czy starzenie się jest powiązane z „tradycyjnym” spojrzeniem na teatr? Czy kontrowersyjne eksperymenty należą tylko do świata młodych? Bunt Trieplewa byłby wówczas nie tylko skomplikowaną psychologiczną relacją pomiędzy synem a matką, w którym naprzemiennie występują potrzeba czułości i wstręt, ale także chęcią odrzucenia zastanych wartości, potrzebą tworzenia nowych jakości i własnego języka. Podstawowym pytaniem jest jednak, gdzie, wobec tak postawionego projektu sztuki, stoi Miśkiewicz. Reżyser mnoży kolejne piętra metateatralnej konstrukcji, bawi się, wyśmiewa, daje liczne aluzje do Czechowa, miejscami zdaje się, że poważnie konstruuje temat przedstawienia, aby zaraz go podważyć i wyśmiać. Eksperymenty teatralne Trieplewa śmieszą. Próby wyrażenia siebie w sztuce okazują się niemożliwe. Dystans, z którym zostaje pokazane kreowanie sztuki, udziela się widzowi – widzimy sprawnie skonstruowaną teatralną machinę, która w swej esencji pozostaje nieco pusta. Chociaż, być może tutaj właśnie leży największa przewrotność przedstawienia – doszukujemy się sensu wydźwięku i esencji przedstawienia, podczas gdy pozostaje ono ciągłą próbą zmagania się ze sobą i teatralną formą. Zupełnie jak życie i twórczość każdego z bohaterów.

Magdalena Urbańska
Dziennik Teatralny Kraków
9 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia