Queen i postapo
„We will rock you" – reż. Wojciech Kępczyński – Teatr Muzyczny ROMA w WarszawieMuzyka zespołu Queen towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Nie tylko za sprawą słuchania Radiowej Trójki, ależ też przez to, że moja przyjaciółka jest do dziś wielką fanką tego zespołu. Twórczość zespołu Queen miała w sobie coś „monumentalnego". Od razu człowiek wyobrażał sobie stadion, w którym rozbrzmiewa np. „I want to break free". A co by się stało, gdyby nagle, w jakimś alternatywnym świecie, muzyki rockowej nagle w ogóle zabrakło? O tym jest widowiskowy musical „We will rock you" w reż. Wojciecha Kępczyńskiego, zrealizowany w Teatrze Muzycznym ROMA w Warszawie.
Wizja jest dziwna i niepokojąca. Na początku kurtyna jest zasłonięta i widzimy tylko kilka ekranów z projekcjami, które zapowiadają historię (reżyseria projekcji: Sebastian Gonciarz). Sam wstęp jest niepozorny, widz może czuć się nieco zmieszany, ale też podekscytowany – szczególnie, że po kilku chwilach kurtyna idzie w górę i wtedy możemy już zobaczyć rozmach, z jakim zrealizowany został spektakl.
Scenografia Mariusza Napierały jest jednocześnie rozbudowana i mobilna. Platformy ze schodami, zjeżdżająca z góry brama, okrągły podest, a to wszystko na tle ledowego horyzontu, który pozwala zmieniać plany niemal w filmowy sposób (projekcje/ scenografia cyfrowa: Piloci Studio). Wrażenie robi także to, że w różnych scenach użyte są rozmaite platformy i wszystkie... poruszają się po scenie same – bez siły fizycznej montażystów. Fascynujące jest już samo patrzenie na to, jak to wszystko musi być wymyślone i zaprogramowane.
Jeśli chodzi o samą historię – mamy tu postapokaliptyczną wizję przyszłości, w której światem rządzi korporacja, a duchowa wolność i indywidualizm zostają zepchnięte na margines. Akcja dzieje się jak w amerykańskim filmie: młody mężczyzna o imieniu Galileo (Janek Traczyk) został obdarzony przeczuciem a propos tego, co było kiedyś w muzyce. Jego towarzyszką staje się Scaramouche (Weronika Stawska), która wraz z nim przeżywa perypetie, związane z przywróceniem światu muzyki rockowej. Wolni ludzie przypominają połączenie hipisów i fanów rocka pod wodzą charyzmatycznego Buddy'ego (Janusz Kruciński).
Jednak tak naprawdę treścią tego spektaklu jest muzyka legendarnego zespołu Queen i librettem, autorstwa Bena Eltona. Twórcą polskiego przekładu libretta i tekstów piosenek jest Michał Wojnarowski, a kierownictwo muzyczne spektaklu objął Jakub Lubowicz. Słyszymy zatem teksty po polsku, co jest dodatkowym atutem nie tylko w kontekście spektaklu, ale także sporą ciekawostką dla fana muzyki. Tym samym mimo, że historia jest przewidywalna, to jednak zgrabnie zestawiona z piosenkami – wszystko układa się w logiczną całość.
Oglądając spektakl śledzę losy bohaterów, jednak nieustannie podziwiam dopracowanie spektaklu pod względem muzycznym, wokalnym, tanecznym, choreograficznym, aktorskim, a także technicznym. Na scenie widzimy precyzyjne, piękne obrazy, które olśniewają, zaskakują nie tylko w całości, ale też w detalach. Kiedy spróbujemy przyjrzeć się kostiumom (autorstwa Doroty Kołodyńskiej) zachwycają szczegółami, ale też ilością, ponieważ niemal w każdej scenie tancerze są ubrani inaczej. Do tego wszystkiego dochodzi brawurowa reżyseria światła (Marcin Heinz) oraz dźwięku (Paweł Kacprzycki). Nie sposób wymienić tu wszystkich twórców, natomiast w „We will rock you" widać rozmach, pomysłowość, ale też ogromną ilość pracy, jaka została włożona w przygotowanie tego spektaklu.
To widowisko ma w sobie coś z efektownego klipu, momentami idealnie plastikowego w formie jak film „Barbie" (reż. Greta Gerwig, 2023), ale też swoisty „brud" amerykańskiego kina akcji, z efektami specjalnymi (które, jak się okazuje, w teatrze też są możliwe!). W spektaklu Kępczyńskiego zwraca uwagę również to, że bardzo silne są tutaj postaci kobiece. Można odnieść wrażenie, że partnerka Galileo ma więcej charyzmy od niego, zagubionego wśród pojawiających mu się w głowie cytatów z piosenek. Podobnie jest z Killer Queen (Izabela Bujniewicz), która ma pod sobą armię niczym Skaza z disneyowskiego „Króla Lwa" (reż. Rob Minkoff, Roger Allers, 1994) i świetnie nad nią panuje, a każdym wejściem na scenę ujawnia siłę swojej osobowości.
„We will rock you" w reż. Wojciecha Kępczyńskiego to fantastycznie zrealizowany musical, który szczerze mogę polecić wszystkim, pragnącym czystej, muzycznej rozrywki. To podróż w postapokaliptyczny świat z ledowym horyzontem. Świat, w którym najwięcej przekaże nam muzyka Queen, zobrazowana efektowną, sceniczną wizją.