„Quo vadis" w krzywym zwierciadle

"Quo vadis" - reż. Rafał Rutkowski - Teatr Montownia - 26. Gliwickie Spotkania Teatralne

Każdy z nas niemal codziennie zadaje sobie pytanie „Quo vadis" człowiecze? Stając na rozdrożu życia zastanawiamy się, którą ścieżkę wybrać, aby ziścił się sen o cudownym, wolnym od trosk życiu. Aktorzy Teatru Montownia wcielając się w postaci dobrze znane z kart powieści Henryka Sienkiewicza zmuszają niejako do refleksji nad ludzkim życiem i egzystencją. Ale czy na pewno? Spektakl prezentowany w ramach Gliwickich Spotkań Teatralnych zaczyna się spokojnie, refleksyjnie, lecz bardzo szybko przemienia się w maraton żartów, olimpiadę gagów i wyścig ciętego dowcipu. Szybkie tempo akcji nie pozwala się nudzić.

Teatr Montownia to gwarancja dobrej zabawy. W ciągu wielu lat obecności na kulturalnej mapie Polski wyrobił sobie pewną markę. Jest jedną z pierwszych niezależnych grup teatralnych w Polsce, założoną w 1996 roku przez trzech absolwentów warszawskiej PWST: Adama Krawczuka, Rafała Rutkowskiego oraz Macieja Wierzbickiego. Niebawem skład trio poszerzył się o Marcina Perchucia. Każdy, kto widział spektakularny pokaz kunsztu aktorskiego w „Trzech Muszkieterach" wie, że czterej charyzmatyczni aktorzy uwodzą widza poetyką pastiszowych realizacji strawestowanych dzieł. Nie inaczej jest w przypadku „Quo vadis". Koncept wszystkich spektakli zrealizowanych przez kwartet aktorski opiera się na luźnej interpretacji dzieł światowej literatury. Aktorzy biorą na warsztat książki powszechnie znane, cenione i lubiane, skreślone piórami największych mistrzów słowa, po czym ubierają je we współczesne dekoracje słowno-gestyczne. Narracja prowadzona jest zarówno kanałem werbalnym, jak i mową ciała, która w niczym nie przypomina klasycznej gry aktorskiej. Spektakl posiada niewątpliwie zabarwienie humorystyczne.

Pokazuje nowe interpretacje klasycznych tekstów kultury, pozbawiając je patosu. W miejsce historycznych deryweracji, wzniosłych wartości, aktorzy wplatają akcenty humorystyczne oraz nawiązania do bliskich współczesnej publiczności wydarzeń, czy dyskusji. Celem nadrzędnym spektaklu jest rozrywka, zabawienie widza, wywołanie uśmiechu. Chyba tego najbardziej brakuje dziś na współczesnej scenie, z której sukcesywnie znikają grupy kabaretowe, jakość prezentacji pikuje coraz niżej, a sama forma kabaretu jako sztuki widowiskowej od lat staje się mniej popularna i często kojarzona jest pejoratywnie. Teatr Montownia odnalazł złoty środek prowadzący do zapełnienia luki na rynku sztuki. Ich spektakle są przemyślane, bazujące na światowych bestsellerach, więc poniekąd mogą pełnić także funkcję utylitarną, a co najważniejsze- tryskają humorem i komizmem.

Spektakl „Quo vadis" stanowi dokonaną z ironią i humorem trawestację dzieła Henryka Sienkiewicza. Swą formą przypomina nieco „Straszny Film", będące parodią, pastiszem kina grozy. Aktorzy na samym początku spektaklu zaznaczają, iż posiada on formułę śpiewogry oraz teatru ubogiego, ponieważ na scenie występują wyłącznie mężczyźni. Spektakl pełen jest podtekstów, nieśmiało zaznaczonych wątków przemycanych w dialogach niczym puzzle, które widz w mig układa, odkrywając zarazem inny wymiar opowieści o starożytnych mieszkańcach Rzymu. Postaci są nieco przerysowane, przejaskrawione i obdarzone cechami typowymi dla współczesnych celebrytów. Wszechstronnie uzdolnieni artyści dokonują błyskawicznych metamorfoz, wcielając się w kolejne postaci. Każda z nich stanowi indywiduum: Neron (Maciej Wierzbicki) to niedoceniony przez świat poeta, a także śpiewak i DJ, któremu nikt nie jest w stanie się przeciwstawić z uwagi na lęk o własny los, Petroniusz (Michał Perkuć) hedonistycznie przerysowany arystokrata gotów spełnić niejedno marzenie władcy, Marek Winicjusz (Adam Krawczuk) – trybun wojskowy na zabój zakochany w pięknej, aczkolwiek niezbyt rozgarniętej chrześcijance Lidii-Kalinie (Rafał Rutkowski), pałający żądzą skonsumowania swej miłości. Ciekawą postacią jest także Eunice- postać o bliżej nieokreślonej płci, dobrze wpisująca się we współczesny dyskurs dotyczący gender i płci kulturowej oraz święty Paweł (Michał Perkuć), stylizowany nieco na hippisa. Co ciekawe bohaterowie pozdrawiając się, wykonują gest określany popularnie „gestem Kozakiewicza".

W spektaklu wykorzystano sceny z klasycznych tekstów kultury, jak np. rozmowa Winicjusza z Lidią stojącą na balkonie żywo koresponduje z dramatem „Romeo i Julia". Romantyzmu i wyjątkowości tej scenie dodaje reżyseria świateł, dzięki której uzyskano baśniowy efekt rozmowy dwojga kochanków na tle księżyca. Dobrze zaakcentowano także rozpasanie seksualne starożytnych rzymian i ich zamiłowanie do oczyszczania swego ciała w łaźniach, które na scenie przedstawiono minimalistycznie, w postaci czarnej skrzyni ze złotym prysznicem. Dominujący czynnikiem budującym nastrój spektaklu jest humor, aczkolwiek jest to humor szablonowy. Pierwsi chrześcijanie zostali ukazani jako offowa grupa deprecjonowana przez mainstreamowe społeczeństwo. Pocieszają się jednak faktem, iż za 2000 lat ich pozycja ulegnie zmianie, a życie stanie się piękniejsze dzięki temu, że dzieci i młodzież będą pobierali nauki religii w szkołach, kościoły zostaną zbudowane w każdej gminie, auta- obklejone naklejkami z rybami, w Świebodzinie stanie olbrzymia rzeźba przedstawiająca Chrystusa, a w Warszawie zbudują Świątynię Opatrzności Bożej. Nie brak tu także kiczu, czego przykładem są mydlane bańki, spadające na scenę, w momencie twórczej ekspresji Nerona. Mocnym akcentem spektaklu są odwołania do współczesności, takie jak gender, płeć Eunice, czy kwestia lwa, który narodził się dzięki metodzie in vitro. Wspomnianego drapieżnika mierzi przemoc i krew, w związku z czym nie zje chrześcijan walczących o przeżycie na arenie, ponieważ jest weganinem buddystą. Lew to tylko jeden z absurdów obnażających współczesną rzeczywistość ukazaną w spektaklu pod postacią antycznej maski.

„Quo vadis" to dobra propozycja, dla wszystkich, którzy przychodzą do teatru poszukując rozrywki i chwili odprężenia. Reżyser Rafał Rutkowski już po raz kolejny pokazuje, że jeżeli pracuje się w zgranym, zaangażowanym w pracę zespole, nie potrzeba barokowych dekoracji, zaawansowanej scenografii, czy wielu środków artystycznego wyrazu, aby rozbawić publiczność do łez. Liczy się warsztat aktorski i genialny koncept.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
14 maja 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia