Raczkiem do teatru marsz!

z wizytą w Teatrze Małego Widza w Warszawie

Czekałam, czekałam i wreszcie się doczekałam, choć w międzyczasie moje dzieci niestety wyrosły... z teatru dla najnajmłodszych. Ta idea, od lat praktykowana we Włoszech, Anglii, Portugalii i wielu innych krajach, w Polsce realizowana przez nielicznych, wreszcie zawitała do Warszawy. Za sprawą Agnieszki Czekierdy, reżyserki i aktorki, starsze niemowlaki i dzieci do trzech, czterech lat mają w stolicy swój teatr - Teatr Małego Widza

Jakiś czas temu, w ramach Festiwalu Korczak, gościła w Polsce grupa teatralna Companhia de Música Teatral z Portugalii, która od lat przygotowuje spektakle dla najnajmłodszych. Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z takim podejściem do teatru i do dzieci i przyznam, że się zachwyciłam. Chodzi bowiem o to, by zainteresować, przez kilkadziesiąt minut skupić uwagę malutkich dzieci, by pokazać im, że teatr to sztuka wielopoziomowa, w której mogą uczestniczyć; nie silić się na fabułę, bogatą scenografię, a pokazać dzieciom to, co naprawdę je zainteresuje, w sposób dostosowany do ich możliwości percepcji.

Dlatego też z wielką radością przyjęłam informację o planach utworzenia w Warszawie Teatru Małego Widza, licząc na to, że wreszcie powstanie miejsce także dla tych najnajmłodszych, dla których sztuki wystawiane w „tradycyjnych" teatrach dla dzieci są „za poważne" - i to nie tylko ze względu na tematykę, ale także przyjętą konwencję, w której to dzieci muszą bez słowa siedzieć na krzesłach, czasem z dala od sceny, zasłoniętej przez wystające głowy innych widzów.

W Teatrze Małego Widza nikt nikomu nie zasłania, dzieci mogą siedzieć przy samej scenie, na ułożonych na podłodze poduchach lub wraz z rodzicami, na poduszkach ułożonych nieco wyżej, na specjalnych stopniach. Nikt nie patrzy tu spode łba, gdy dziecko niespodziewanie się odezwie, na głos skomentuje wydarzenia na scenie, a nawet zada pytanie całkiem nie na temat. Bo wszyscy, którzy przychodzą do tego teatru, mają dzieci lub sami nimi są.

Przedstawienia z repertuaru dla najnajmłodszych (póki co spektakl „Rozplatanie tęczy") są opracowywane tak, by nawet roczne maluszki się nie nudziły, by z zainteresowaniem śledziły „akcję", aby czuły, że to, co się dzieje, dzieje się specjalnie dla nich. Wszystko tu odbywa się z perspektywy żaby, by nie trzeba było zadzierać głowy, by widzieć nawet wtedy, gdy leży się na podłodze (bo i taka pozycja dopuszczalna jest podczas spektakli). Ważnym elementem wizyty w Teatrze Małego Widza jest też moment po zakończeniu przedstawienia, gdy widzowie choć na chwilę mogą opanować scenę, dotykać rekwizytów, turlać się po podłodze czy... przytulić do aktorki.

Wiesz, mamo, chciałabym być takim maluszkiem - wyznała niespełna pięcioletnia Ada, gdy wyszłyśmy po spektaklu z Teatru Małego Widza. - Mogłybyśmy wtedy częściej przychodzić do tego teatru. Cóż, mocy cofania czasu nie posiadłam, ale na szczęście w repertuarze Teatru znajdują się też propozycje dla nieco starszych widzów - „Sklep Magika Mechanika" (5-10 lat) i „Mały Chopin" (3-7 lat), więc czuję, że nasze kroki jeszcze nie raz skierują się na Jezuicką.

Ewa Świerżewska
Qlturka
5 lipca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia