Radość istnienia

rozmowa z Leszkiem Mądzikiem

Rozmowa z Leszkiem Mądzikiem, jednym z najwybitniejszych twórców teatru w Polsce, szefem Katedry Komunikacji Wizualnej na KUL:

Jaki był dla ciebie mijający rok?

- Intensywny. Nasycony i witalny. Nie dal mi szansy odpocząć, zrobić przerwy. Zaakcentuję trzy istotne momenty. Jeden to nowy Festiwal Scenografów i Kostiumografów Vizuart, który przygotowałem jesienią w Rzeszowie, a który dal szansę zobaczyć paletę nowego myślenia o teatrze. Bardzo istotny był spektakl "Żar", który powstał w Portugalii i był odpowiedzią na dużo wcześniejsze spotkanie z cudownym, dziwnym katafalkiem Ines i Pedro. Zobaczyłem niesamowity dramat dwojga ludzi.

Opowiedz o tym nagrobku.

- Zobaczyłem go w kościele w mieście Alcobaca. Nigdzie wcześniej nie widziałem takiej sytuacji, że postacie leżące na sarkofagu stykały się stopami. Zaintrygowało mnie, co było powodem takiej formy. Okazało się, że rzeźbiarze zamówienie przez mnichów uczynili tak, bo kiedy młodzi zmartwychwstaną, od razu wpadną sobie w objęcia. To jest najkrótsza droga do bycia razem. A ich miłość była tragiczna.

Dlaczego?

- Ines była kochanką króla. Stanęła na przeszkodzie całej rodzinie królewskiej. Skoro zawładnęła sercem króla Pedra, trzeba było się z nią rozstać. Sprytnie zadbano o to, żeby odeszła z tego świata. Fakt otrucia wyszedł na jaw, doszło to do Pedra. Na dowód wielkiej miłości do Ines uczynił niesamowitą rzecz. Rok po śmierci wydobywa zwłoki, ubiera w szaty królewskie, sadza trupa na konia, nakłada koronę, jedzie do katedry i bierze ślub z ciałem kochanki. Powstał spektakl "Żar", noszę go w sobie.

Kolejny, istotny moment mijającego roku?

- Duża wystawa mojej fotografii w Łazienkach, konkretnie w Galerii Letniej. "Akcent" wydał zbiór moich esejów. Nigdy nie pisałem. I ku mojemu zaskoczeniu zaczęła tworzyć się dramaturgia, wszedłem w takie warstwy, których nawet w teatrze nie uruchamiałem. Na co dzień mamy różne myśli. Robimy przerywnik w tym, co się dzieje, z kim się spotykamy, o czym mówimy. To wszystko buduje logikę wytłumaczenia sobie tego, po co tu jesteśmy, czym jest ta rzeczywistość. Kiedyś przecież nas nie będzie, a dane nam było przeżywać różne stany, spotkania, radość tworzenia i istnienia. Powtórzę jeszcze raz: smakowania.

Wiele zrobiłeś w życiu, w teatrze, bo miałeś zawsze Alinę przy sobie. Miłość to?

- No właśnie. Miłość to przeczucie drugiej osoby i oddanie tego, co przeczuwasz, że jest w niej. Ty się tym żywisz, oddajesz to, co ty możesz dać. Miłość to przekazywanie siebie nawzajem. Jest tyle nazwań miłości, że tylko to intuicyjne, emocjonalne, uczuciowe przepływanie przez siebie na przemian jest dla mnie wartością. I ona rodzi dzień po dniu, godzina po godzinie te stany, które tworzą z nas jeden organizm.

Miłość się zmienia. Jak zmienia się wasza?

- Zmienia się. Ma inne formy. Nie wypala się, nie wygasa. Czas wrzuca jej inne misje. Inne czytanie siebie, inne zauważenie drugiej osoby. Jak w każdej sytuacji jesteśmy z biegiem lat inni, zauważenie tej inności także powoduje, że wobec zmiany tej osoby inaczej się na nią otwieramy. Odnajdujemy inny walor. Czas powinien cementować miłość, czynić z dwojga organizm jeden. To jest cudowność, że możesz mieć koło siebie osobę, która daje ci szansę, żeby tworzyć, co pragniesz.

Czego się uczysz od Aliny?

- Ma w sobie dyscyplinę, ład dnia, racjonalizm postępowania. Ja mam wrażenie, że czasami jestem na drugim biegunie. I kiedy za bardzo jestem na drugim biegunie, chcę jej uszczknąć trochę tej racjonalności.

W życiu trzeba się czegoś trzymać?

- Gniazda, jakim jest dom. Miejsca, do którego z każdej wyprawy się wraca. I jeżeli ono jest tym, czego oczekujesz, w a moim wypadku tak jest, to znajdujesz w domu wielką siłę.

A dom w Rogoźnie?

- To jest drugie płuco. Tamten jest bardziej pustelnią, tam jestem więcej sam, tam jestem porą letnią, witalną. I wczesno-jesienną. Tam mam szansę w prostych, prozaicznych elementach zobaczyć fenomen świata. Przez naturę, przez perspektywę łąki, która ma cudowne mgły różne, prawie makbetowskie coraz bardziej dostrzegam, że fenomen przyrody także mówi o świętości, o sacrum, o Bogu.

Na KUL-u wykładasz fotografię.

- Uczę patrzenia na kadr. Chcę wyzwolić w moich studentach wrażliwość na detal, szczegół, tajemnicę. Najpierw muszą to dostrzec, dopiero potem nacisnąć spust migawki i to utrwalić.

Wracając do spotkań. Ostatnie ważne?

- Wymienię tylko dwa nazwiska. Cudowny kompozytor Ennio Morricone i kardynał Gianfranco Ravasi, minister kultury Watykanu, który zobaczył mój spektakl "Bruzda", wyjątkowo go przeżył.

Ulubione miejsce w Lublinie?

- Może ulica Archidiakońska, prowadząca w kierunku ruin fary? Podczas Nocy Kultury w tej przestrzeni przygotowałem Schulza. Zaanektowałem mieszkania, piwnice, piętra, podwórka z panoramą miasta. I optyką spojrzenia na mały podwórzec ze starannie pielęgnowaną zielenią, gdzie podopieczni mieszczącego się tam Domu Starców grzeją swoje ciała w słońcu.

W naszym regionie?

- Dobrze się czuję na wzgórzu chełmskim, to jest jedno z miejsc magnetycznych. Zakola Wisły w różnych miejscach. Sosnowica, żeby iść dalej tym tropem, Hola, Kodeń. Ile razy opuszczam te rejony, wracam, widzę cerkiewkę, pejzaż to po prostu jest uczta.

Przejechałeś z teatrem cały świat, byłeś w tylu cudownych miejscach, jak widać z tej światowej perspektywy nasz region?

- Tu jestem zakorzeniony. Jest to kraina przyjazna. Daje mi szansę czynić teatr. Noszę te korzenne pejzaże w sobie. Widziałem wiele miejsc na świecie, cudownych scenograficznie, dekoracyjnie, ale niekoniecznie te miejsca mnie wtapiały w siebie. Nie wiem, czy to jest prowincja w tym szlachetnym znaczeniu, ale tu toczy się moje dojrzałe życie. Dziś dzielę się tym, co robię tu, na Lubelszczyźnie z całym światem. I nigdy bym nie potrafił zbudować swojego teatru poza Lublinem i regionem. Kiedyś wydawało mi się, że każde miejsce na świecie, które mnie podnieci, jest w stanie stymulować mój teatr. Dziś wiem, że tylko łagodność tej ziemi jest w stanie to uczynić. Dobrze, że się tu wraca.

Co w życiu jest najważniejsze? Bóg, dom, rodzina, praca, pasja, zdrowie?

- Niebezpiecznie byłoby wskazać któryś z tych punktów osobno. Bo na tym polega cudowność i złożoność człowieka, że żywi się różnymi posiłkami, życie każe mu czerpać z różnych naczyń i smakować czas. To jest ta cudowna paleta życia.

Małe radości?

- Cieszę się, że sobie Rogoźno oszczędnie rozbudowałem. Lubię tam coś dołożyć, dodałem dziwne wrota w drewnie, które będą zaproszeniem. Może jeszcze zrobię dziwną wiatę, żeby przy tajfunach, które mnie obsesyjnie niepokoją, można się z paroma elementami schronić.

Skąd ta obsesja?

- Rogoźno nawiedziła trąba powietrzna. W kilka sekund mój krajobraz zniknął. Moja córka Ludwika, która tam była na nieszczęście zadzwoniła i mówi; tato nie ma już twojego Rogoźna. Pojechałem. Dom uszedł cało. Sosny, dęby zniknęły wyrwane z ziemi. Dziwna jest ta natura. Zmiotła wszystko. Pojawił się nowy las, lata lecą, jestem już w nowym pejzażu i też go akceptuję. Jest optymizm, na tym polega fenomen świata. Jedno cię zabija, drugie cię rodzi.

Marzenia?

- Żeby nie zburzył się świat, w którym się odnalazłem. Nie zamienił w kłopot i dramat. To zawsze może się zdarzyć. Chciałbym, żeby to się nie zdarzyło, jeśli się zdarzy, to jak najpóźniej.

Boisz się, że los odwróci to wszystko?

- Tak. Chciałbym się na to uodpornić. Wyzwolić zgodę nie krzyk na to, co może się stać trudnego.

Boisz się choroby, cierpienia?

- Ona zawsze zakłóci ci bieg życia.

Śmierci, którą oswajasz w swoim teatrze od lat?

- Trudne pytanie. Zacząłem ją oswajać, kiedy byłem bardzo młody. Teraz, kiedy czasu mam coraz mniej, wiem, że nie można sobie eksperymentować z tym tematem. Przyznaje się, wywoływałem śmierć, prowokowałem, teraz trzeba się uspokoić. Gdybyśmy zadał to pytanie 3 minuty przed końcem, znałbym odpowiedź.

Zwolnisz trochę?

- Tadeusz Różewicz powiedział mi ostatnio, że coraz chętniej lubi trwać w nudzie. Kiedy życzyłem mu dużo dobra i wesołych świąt, zapytał: Co pan rozumie przez słowa dobro i wesoło. Sprowadził mnie na ziemię z szablonu życzeń. Czy zwolnię? Chyba nie.

(-)
Dziennik Wschodni
29 grudnia 2012
Portrety
Leszek Mądzik

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia