Randki nie można zaplanować
"Speed Dating" - Improkracja - Vertigo Jazz Club & Restaurant we WrocławiuW poszukiwaniu prawdziwej miłości, lub też numerku na jedną noc, wymyśliliśmy wiele sposobów na poznawanie nowych ludzi. Jest Tinder, Badoo i stary, dobry speed dating, który znamy z komedii romantycznych. Zabawne ile można dowiedzieć się o nowo poznanej osobie i na jakie nietypowe charaktery można się natknąć.
Nieważne, co by się działo, trzeba płynąć z prądem i zobaczyć, dokąd to prowadzi. Karty przypadku odkryli przed nami zespół teatru improwizacji Irga (Krzysiek, Krysia, Kata, Szymon) oraz Asia z Pana Zielonego. Wystąpili 15 sierpnia w Vertigo Jazz Club & Restaurants w zastępstwie za Improkrację. Jak na mistrzów improwizacji przystało, świetnie przejęli zaplanowany wcześniej główny wątek spektaklu – szybkie randki.
Od samego początku Irga nawiązała świetny kontakt z widownią, zapraszając ją do wspólnej rozgrzewki. Ćwiczenia momentami okazały się zbyt skomplikowane nie tylko dla publiczności, ale i dla samych aktorów. Okazało się to jednak plusem, bo wprowadziło wszystkich w dobry nastrój. Przed rozpoczęciem „wielkiej improwizacji" wykonawcy poprosili widzów o podrzucenie starterów. Miały to być pojedyncze informacje na temat bohaterów szybkich randek, który mogły popchnąć dalej fabułę. Im bardziej nietypowo, tym lepiej. Zaraz potem, bez żadnego planowania, rozpoczęła się akcja.
Na początku artyści wydawali mi się nieco spięci, ale dość szybko się rozluźnili i popłynęli. Bez wysiłku podchwytywali nawzajem swoje pomysły. Byli niezwykle zgrani i momentami naprawdę imponowało mi, jak wiele szczegółów są wstanie zapamiętać na już. Wątki zgrabnie się ze sobą splatały, a gdy akcja zaczynała się nieco rozwadniać, z odsieczą przybywał dobry kawał. Pojawiało się sporo komizmu sytuacyjnego oraz absurdu. Na scenie odbyła się na przykład debata na temat tego, czy pomidor powinno kroić się wzdłuż, czy w poprzek. Nie zabrakło zabawnych nawiązań do karier celebrytów i znanych tekstów kultury. Zawitała też odpowiednia doza sprośności. Bardzo rozbawiła mnie scena, w której mężczyzna oświadczył się bajglem i włożył go na przedramię kobiety, na którym ta miała tatuaż parówki. Jednak najmocniejszą stroną spektaklu była chemia między wykonawcami.
Ostatecznie na scenie ożyło sześć komedii romantycznych. Chociaż zdecydowaną przewagę nad romantyzmem miał komizm. Każda historia była oryginalna i nieprzewidywalna. Aktorzy sprawili, że bohaterowie stworzeni na poczekaniu, zyskali autentyczność. Nie było to bynajmniej zasługą skomplikowanej rozbudowy psychoanalitycznej postaci. Zwyczajnie zabrakłoby na to czasu. Każdy z randkowiczów miał za to swoje ludzkie przywary. To w spektaklu było prawdziwe i najbardziej śmieszyło.
Przychodząc do klubu jazzowego, niezależnie od okazji, spodziewa się dobrej muzyki. Aktorom towarzyszyło jedynie pianino, ale było całkowicie wystarczające. Melodie bardzo szybko wpasowywały się w nastrój panującej sytuacji. Chwilami miałam wrażenie, że to klawisze instrumentu nadają ton toczącej się akcji. Pianista także okazał się mieć wyśmienite poczucie humoru. W scenie ze striptizem, podszywając się pod odtwarzacz płyt, zagrał klasyki romantyczne – Careless Whisper i My Heart Will Go On.
Pierwszy raz byłam na spektaklu improwizowanym, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ostatecznie świetnie się bawiłam i dużo się śmiałam. Nie byłam zresztą jedyna. Czułam się też poniekąd wyróżniona, bo spektaklu nie zagrano nigdy wcześniej i już nigdy później nie będzie odegrany. Jednakże już w ten piątek (18 sierpnia) można obejrzeć kolejny występ Irgi w barze Proza. Inspiracją będzie Harry Potter.