Ratunku, na pomoc...

Klub kawalerów - reż. Ł. Gajdzis - 36. Opolskie Konfrontacje Teatralne Klasyka Polska

Bydgoski "Klub kawalerów" tak ożywił klasyka, że wyszła karykatura

Sztuka Bałuckiego ma 120 lat. Nie jest to dla dramatu wiek matuzalemowy, ale w przypadku komedii, której tematem przewodnim są niezbyt dzisiejsze rozterki "żenić się czy się nie żenić", można mieć wątpliwości, czy tekst jest jeszcze nośny i żywy. Najwyraźniej reżyser bydgoskiego przedstawienia z Teatru Polskiego, Łukasz Gajdzis, takie wątpliwości miał i aby mu widzowie nie pomarli z nudów, postanowił rzecz mocno "ożywić" i "uwspółcześnić". Przyjął przy tym metodę profesora Frankensteina i zaczął lepić swój twór ze wszystkiego, co mu wyobraźnia podsunęła, a pracownie teatralne były zdolne zrealizować.

Zaczęto się nawet nieźle, od zabawnej prezentacji członków tytułowego klubu kawalerów. Łączenie tekstu didaskaliów z charakterystyką postaci nie jest zabiegiem nowatorskim, ale tu całkiem poręcznym. Od razu widać, że reżyser idzie w kierunku farsy, ale nic jeszcze nie zapowiada kosmicznej karykatury (choć może powinno, bo co właściwie znaczy użycie na początku monumentalnego motywu muzycznego z "Odysei kosmicznej 2001"?). Aktorzy wchodzą na scenę z widowni, a ze sceny nieustannie puszczają do widzów oko. Potem w ten sam sposób pojawiają się na scenie bohaterki sztuki i do tego momentu wciąż jeszcze jest zabawnie. Dalej jest już i śmiesznie, i strasznie. Pomysł goni pomysł. Na scenie mamy więc najpierw byka naturalnej wielkości i manekiny, potem panie w sukniach ślubnych, tort weselny wysokości kilkumetrowej i jeżdżące łóżka (takie do pierwszej poślubnej konsumpcji), tortowe sztuczne ognie, gęsto sypiące się białe konfetti i opuszczanego z góry mieniącego się cekinami złotego fallusa. Aktorzy - naprawdę dobrzy - niestety coraz bardziej szarżują, komedia przeradza się w kabaret, w którym już wszystko jest możliwe. Także to, że Mirska wykona "Szuję" (przebój Ireny Kwialkowskiej z Kabaretu Starszych Panów) Piorunowicz wpadnie na scenę z siekierą, a Ochotnicka, aby go poskromić, zaśpiewa "Ratunku, na pomoc ginącej miłości". I w tym "Ratunku, na pomoc!" chciałoby się jej towarzyszyć, gdyby nie fakt, że już dawno odjęło nam mowę.

Iwona Kłopocka
Nowa Trybuna Opolska
14 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...