Rażąco banalny

"Portret Doriana Graya" TR Warszawa

Sądząc po widowisku w TR Warszawa, Michał Borczuch reżyserował \'\'Portret Doriana Graya\'\', świetnie się bawiąc. Dobry nastrój udzielił się też aktorom. Tylko widzowie tego nie docenią. Im pozostanie wzruszyć ramionami

O przedstawieniu jednego z najmodniejszych dziś polskich młodych inscenizatorów przeczytałem już, że jest świetne, ale adresowane do wąskiej grupy widzów. Zatem docenią je też tylko szczęśliwi wybrańcy. Wybieg całkiem przemyślny, ale i rodzaj szantażu. Jeżeli ktoś odrzuci propozycję Borczucha, wyjdzie na zaściankowego konserwatystę.

„Portret Doriana Graya”, o którym inne postaci ze spektaklu mówią „Dorian gej” (żeby nie było niedomówień), miał w założeniu być przedstawieniem pokoleniowym, portretem generacji nowych hedonistów. Borczuch niewiele ma jednak o nich do powiedzenia. Mniej więcej tyle, że dzisiejsi celebryci spędzają swoje życie na orgiastycznym, ale wyjątkowo nieurozmaiconym seksie oraz dawaniu sobie w żyłę. Ich bogami są bohaterowie kolorowej prasy. Wszystko zaś kończy się wielką pustką. W jej obrazie ma tkwić zapewne ostrość Borczuchowej myśli. Problem w tym, że nawet to streszczenie wypada ciekawiej niż ponaddwugodzinny seans w TR Warszawa.

Borczuch za wszelką cenę chce uprawiać teatr szoku, jednak jego diagnozy rażą banałem. Chętnie obejrzałbym w TR albo gdziekolwiek indziej przedstawienie obrazujące cały bezsens naszych, zatracających się w rzekomej zabawie, czasów. Zobaczyłbym bezkompromisowy wizerunek generacji, żyjącej mocno i szybko, do utraty tchu. Widowisko w TR nie daje jednak nawet namiastki takiego teatru. Ma obnażyć kult młodości, w imię którego dzisiejsi celebryci stają się napompowanymi botoksem robotami. Pokazać, do jakich spustoszeń może prowadzić zaprzeczanie wszystkim zasadom. Tyle tylko, że zrobił to za Borczucha już niejaki Oscar Wilde w „Portrecie Doriana Graya”. Owszem, zmieniły się dekoracje, ale krytyka nic nie straciła ze swej siły. Żeby to dostrzec, wystarczyło przeczytać książkę, a nie ją demolować. No, ale Michał Borczuch, jak wielu młodych polskich reżyserów, wie lepiej. Woli napisać tekst od nowa.

Jacek Wakar
Dziennik
11 marca 2009
Teatry
TR Warszawa

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...