Recenzja spektaklu "Stworzenie świata"
"Stworzenie świata" - chor: Uwe Scholz - Teatr Wielki w PoznaniuZnakomite interpretacje chóru i interesująca wizja choreograficzna o symbolicznym wydźwięku - to najlepsze elementy premiery oratorium "Stworzenia świata" Josepha Haydna w Teatrze Wielkim
Jego pracę słyszy się za pomocą oczu i widzi się za pomocą uszu - tak o Uwe Scholzu, niemieckim geniuszu choreografii, pisał w 1999 r. krytyk baletowy Klaus Geitel. Widzenie muzyki i słyszenie baletu na scenie były rezultatem niezwykłej muzykalności choreografa, którego interpretacje baletowe stanowiły wynik żmudnej pracy nad partyturą, nagraniami i szukaniem własnego sposobu postrzegania dzieła. Każdy gest czy krok tancerzy, poza technicznie perfekcyjnym wykonaniem, musiały stanowić przedłużenie myśli choreograficznej, zakorzenionej i wywiedzionej z muzyki. Tę myśl interpretacyjną podjęli tancerze Scholza: Montserrat León i Giovanni di Palma, którzy przygotowali choreografię do piątkowej premiery "Stworzenia świata" Josepha Haydna w Teatrze Wielkim. Ich przekaz był bardzo czytelny. Oto na scenie staje się balet - skończone, doskonałe dzieło choreografa. Przy dźwiękach preludium do oratorium podnoszą się zawieszone nisko nad sceną reflektory i ukazują w tle rozgrzewających się tancerzy. Podstawowe kroki przy drążku zmieniają się w krótkie, zamknięte układy do poszczególnych numerów oratorium. Zanim to nastąpi, z chaosu przygotowań wyłania się okrąg - symbol boskiej doskonałości, utworzony przez trzymający się za ręce corps de ballet. Ta figura rozpoczyna i zamyka przedstawienie, sugerując skończenie i doskonałość dzieła baletowego, ale także - jego ponowne odtworzenie według ustalonych już, powtarzających się reguł. Zwiewne szare kostiumy w finale zastąpione zostały przez białe stroje, podkreślające piękno i doskonałość ludzkiego ciała. Jeśli ktokolwiek spodziewał się w choreografii odwołań do symboliki religijnej, raczej jej tu nie znalazł. Nacisk został położony na związek układów tanecznych z librettem, a nawet fakturą muzyczną. Przejawiało się to m.in. w ilustrowaniu lub sugerowaniu znaczenia precyzyjnie wybranych słów za pomocą figur tanecznych, interpretowaniu rysunku melodycznego ruchami tanecznymi albo analogiach pomiędzy obsadą wokalną a ilością tancerzy na scenie. Cała załoga dopasowała się do wizji choreograficznej, choć na szczególną uwagę zasłużył duet wdzięcznej 18-letniej Japonki Shino Sakurado, tańczącej z Mateuszem Sierantem do arii Gabriela w drugiej części oratorium. Bardzo dobre wrażenie robiły też interpretacje fug chóralnych, kiedy poszczególne wejścia tematyczne i kontrapunkty wykonywane przez grupy tancerzy ściśle odpowiadały wejściom konkretnych partii wokalnych. Istotnym wydaje się fakt, że występ zespołu baletowego nie zdominował pozostałych wykonawców, a był jedynie elementem dopełniającym prezentację dzieła - podobnie jak sugestywne, ale nienarzucające się projekcje zdjęciowe według pomysłu di Palmy. Przekaz muzyczny zakłócały - momentami bardzo słyszalne - niedociągnięcia orkiestry, dyrygowanej przez Filippo Marię Bressana. Szkoda, że zabrakło tłumaczenia libretta, które pozwoliłoby publiczności niemówiącej po niemiecku śledzić interpretację choreograficzną. Solistów - choć zaśpiewali dobrze - nie można było chwilami w ogóle zrozumieć. Może to wina umiejscowienia ich w kanale orkiestrowym? Za to zdecydowanie najlepiej pod względem wykonawczym wypadł znakomity jak zwykle chór opery poznańskiej. Klaus Geitel w przytoczonej wypowiedzi o żyjącym jeszcze Scholzu napisał: - Jego balety piszą krokami na scenie baletowej nieme przemówienie. I te słowa przekonują ostatecznie, że przekaz choreograficzny "Stworzenia świata" warto obejrzeć. Bo jak inaczej da się dziś na żywo usłyszeć "przemówienie" Uwe Scholza?
Następne wykonanie oratorium odbędzie się dziś o godz. 19. Kolejne dwa przedstawienia w tym sezonie przewidziano dopiero w marcu i maju.