Relacja na kilka zwrotów akcji
"Śmiertelnie poważne uczucie" - reż. Bartłomiej Wyszomirski - Teatr Capitol w WarszawieJest klimat. Scenograf (Dorota Banasik - której nazwisko niestety nie zostało wymienione na stronie spektaklu, ale się doinformowałam) zrobił dobrą robotę. Od razu wiemy gdzie i kiedy jesteśmy - Nowy York, lata 60-te ubiegłego wieku - a akurat w tym spektaklu czasoprzestrzeń jest dość istotna. I choć preferuję raczej scenografię symboliczną, to tutaj bardzo dużo sprzętów na scenie stworzyło już na wejściu specyficzny i jakże elektryzujący klimat. Do tego odpowiednio dobrana muzyka... i przenosimy się w czasie.
Bardzo trudno mi będzie napisać coś o tym przedstawieniu, jednocześnie nie spoilerując... ale się postaram ;) Przede wszystkim sama akcja spektaklu cały czas trzyma uwagę - tu wielkie ukłony dla autora tekstu (Bruce Graham). Jest to na prawdę dobrze napisana historia z kilkoma ciekawymi zwrotami akcji. Można by tylko doszlifować niektóre dialogi, bo - szczególnie na początku sztuki - w kilku miejscach aktorzy jakby potykali się o nie.
Sztuka opowiada historię relacji pewnej pary: Maddie (Daria Widawska) i Richarda (Piotr Grabowski). Ona jest aktorką nie pierwszej już młodości, grającą w reklamach środków do czyszczenia, ale sama niestety za czystością nie przepada. To akurat bardzo jest podkreślone przez wspomnianą już scenografię - chwilami sama miałam ochotę wejść na scenę i tam posprzątać... ;] W jakim momencie życiowo-zawodowym jest Maddie świetnie oddają jej słowa: "Kiedyś marzyłam o zdobyciu Oscara, teraz marzę już tylko, by zagrać w reklamie piwa..." W jej niepoukładanym z dnia na dzień życiu, zjawia się Richard - mężczyzna idealny: przynosi kwiaty, sprząta, komplementuje i przychodzi zawsze na czas...
I tak oto ta para to bohaterowie "Śmiertelnie poważnego uczucia". Co dalej między nimi zajdzie musicie zobaczyć sami.
Spektakl grany jedynie przez dwie osoby wymaga szczególnego kunsztu aktorskiego, bo trzeba utrzymać (i wytrzymać) na sobie przez cały czas uwagę widza, dlatego z pewnością została tu dobrana gwiazdorska obsada. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że w pierwszej części sztuki aktorzy byli bardzo spięci, a przez to niestety na scenę wkradła się sztuczność. Na początku szczególnie mało przekonująca w swojej roli była Daria Widawska. Ale kładę to na karb nieogrania jeszcze spektaklu (jest on na afiszach dopiero od połowy maja), bo już po przerwie jakość gry aktorskiej była zupełnie inna, a aktorzy poczuli się wreszcie, jak ryby w wodzie.
Dodam jeszcze, że spektakl nie daje gotowej odpowiedzi, raczej pozostawia duże pole do interpretacji, a widz ma o czym myśleć, wychodząc z teatralnej sali...