Reminiscencje. Prowokacyjnie
"Sztuka dla dziecka" - reż. M. Strzępka - 34. Krakowskie Reminiscencje TeatralneW niedzielę, ostatni dzień 34. Krakowskich Reminiscencji Teatralnych, zobaczyliśmy polską reprezentację: "Sztukę dla dziecka" Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki.
"Sztuka dla dziecka" nie jest może arcydziełem sztuki scenicznej - przydałyby się jej skróty i większa dyscyplina dramaturgiczna - ale za to porusza istotne sprawy. Bardzo przewrotnie i ,by tak rzec, dywersyjnie. Demirski (tekst) i Strzępka (reżyseria) proponują bowiem przyjrzenie się mechanizmom pamięci, niezaleczonym traumom i oficjalnej celebracji win oraz wyrzutów sumienia. Przewrotność polega na tonacji, w jakiej utrzymany jest spektakl - oglądamy wulgarną, niechlujną, graną z przytupem farsę-kabaret.
Autorzy spektaklu wymyślili świat alternatywny - nazistowskie Niemcy wygrały wojnę, a w powojennej Europie obowiązuje kultywowanie poczucia winy i rozdrapywanie ran. Każdy obywatel ma swojego patrona z przeszłości, ofiarę zagłady, i obowiązany jest znać szczegóły jego życia, cierpienia i śmierci - prowadzone są turnieje wiedzy o patronach.
Rekonstruuje się bitwy, pali papierosy (bo są niezdrowe i przybliżają do śmierci), ucztuje na cmentarnym nagrobku stojącym w centrum sceny, a oficjalna płaczka w grubej żałobie co raz wybucha różnymi (wpisanymi w umowę o pracę) rodzajami płaczu. Przyprószona kurzem i pudrem postarzała Leni Riefenstahl kręci kolejne filmy o wojnie, Harold Pinter nieustannie protestuje, choć cel jego protestów jest niejasny, przebrany za Adolfa Hitlera mężczyzna wspomina "przedwojenne wartości", właścicielka rzeźni usiłuje nauczyć się grać na pożydowskim pianinie, by nie stało zapomniane i nieużywane. A nad czarną żałobną sceną świeci krwawy neon "Never Again".
W takim świecie pojawia się zrzucony na spadochronie chłopiec, który nie ma patrona i nie ma pamięci. Nie może tak być - co prawda patronów już brakuje, ale pewna energiczna dziewczynka z chęcią ("na pamiątkę tej męki" - ten zwrot jest mantrą powojennej Europy) umiera w cierpieniach, więc jej patron jest wolny. I tak dokonuje się przymusowa inicjacja chłopca w zbiorowe przeżywanie historii.
Demirski i Strzępka bezceremonialnie naruszają społeczną konwencję, która każe mówić o winie i zagładzie z powagą. Przyglądają się powodom tej powagi. Pokazują jej rewers - prymitywną instrumentalizację. Każą się nam zastanawiać, czy wygrzebanie się spod uniemożliwiających jakąkolwiek osobistą refleksję oficjalnych strategii przeżywania bolesnej przeszłości jest możliwe. Niemożliwy jest również brak pamięci - i w tym nierozwiązywalnym klinczu tkwią zarówno bohaterowie spektaklu, jak i my wszyscy.
Strzępka i Demirski nie proponują bowiem, byśmy wszystko zapomnieli i mieli święty spokój - wiedzą, że to niemożliwe. W karykaturalnym powiększeniu pokazują ów klincz, w którym tkwimy. A spektakl, choć bardzo zabawny, nie wywołuje oczyszczającego śmiechu. Oczyszczenia nie ma i nie będzie.